reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problem z babcią

Trudna sytuacja. Ja zdecydowanie ograniczyłabym kontakt z babcią - wiem, że dziecko ją kocha, ale prawda jest taka, że z tego co mówisz relacje te przynoszą więcej szkody niż korzyści, a przynajmniej w takiej formie. Jka dziecku odmówić? Nie wiem jak u Ciebie, ale my codziennie musimy czegoś zabraniać, zakazywać, ograniczać - jedzenie ziemi, zbyt siłowe okazywanie uczyć siostrze i kotu :D Także zamiast wyjazdu do babci, zaproponuj inna atrakcję. Mam nadzieję, że babcia odcięta od wnuka wreszcie pojmie, że to nie żarty. Trzymam kciuki!


Troche przeraziło mnie to, zeby tak odcinać nagle babcie od wnuka. Kiedy wnuk teskni za babcia i babcia zapewne za wnukiem. Trzeba rozwiązywać klopot a nie go ucinac.
 
reklama
ZJka dziecku odmówić? Nie wiem jak u Ciebie, ale my codziennie musimy czegoś zabraniać, zakazywać, ograniczać - jedzenie ziemi, zbyt siłowe okazywanie uczyć siostrze i kotu :D Także zamiast wyjazdu do babci, zaproponuj inna atrakcję. Mam nadzieję, że babcia odcięta od wnuka wreszcie pojmie, że to nie żarty. Trzymam kciuki!
Zakazywanie czegoś, co szkodzi, przychodzi mi jakoś łatwiej 🙂 nie pozwolę synkowi grzebać w śmietniku, ale jak chce się pobawić z babcią, a babcia z nim? Cóż. Z tym gorzej. Proponowanie innych atrakcji jest trudne, bo zwyczajnie nie mam już siły z nim biegać. Do porodu zostało mi z 1,5 miesiąca. A babcia podniesie, poskacze, pochyli się tak, jak ja już nie mogę. Pewnie też dlatego zabawy z nią są tak wciągające.
I nie miałabym nic przeciwko, jakby nie to straszenie wszystkim i podejście "sam się nauczy jak będzie starszy". Jakoś druga babcia chce i potrafi się bawić równie dobrze (synek cieszy się tak samo z wizyt obu), bez straszenia.
 
Zakazywanie czegoś, co szkodzi, przychodzi mi jakoś łatwiej 🙂 nie pozwolę synkowi grzebać w śmietniku, ale jak chce się pobawić z babcią, a babcia z nim? Cóż. Z tym gorzej. Proponowanie innych atrakcji jest trudne, bo zwyczajnie nie mam już siły z nim biegać. Do porodu zostało mi z 1,5 miesiąca. A babcia podniesie, poskacze, pochyli się tak, jak ja już nie mogę. Pewnie też dlatego zabawy z nią są tak wciągające.
I nie miałabym nic przeciwko, jakby nie to straszenie wszystkim i podejście "sam się nauczy jak będzie starszy". Jakoś druga babcia chce i potrafi się bawić równie dobrze (synek cieszy się tak samo z wizyt obu), bez straszenia.
To może po prostu odwiedzaj częściej te drugą babcie i jak Twoja mama spyta czemu jesteście u niej rzadziej, to wówczas wspomnij, że prosiłaś by nie straszyła dziecka, jednak nic sobie z tego nie zrobiła, stąd żadsze odwiedziny. Ciężka sprawa, skoro rozmowa z nią nie pomaga, no ale jakieś kroki musisz podjąć dla dobra dziecka
 
To może po prostu odwiedzaj częściej te drugą babcie i jak Twoja mama spyta czemu jesteście u niej rzadziej, to wówczas wspomnij, że prosiłaś by nie straszyła dziecka, jednak nic sobie z tego nie zrobiła, stąd żadsze odwiedziny. Ciężka sprawa, skoro rozmowa z nią nie pomaga, no ale jakieś kroki musisz podjąć dla dobra dziecka
To jest jakieś rozwiązanie, jak zaczniemy odwiedzać tylko jedną babcię. Do tej pory jeździliśmy na zmianę, ale może faktycznie coś się zmieni przy takim podejściu. Spróbujemy 🙂
 
Niestety, zmieniło się tylko to, że synek płacze i chce na ręce jak tylko słyszy szczekanie (bo "hau hau am am ja") i ucieka od panów z brodą. Jak zaczęliśmy jeździć do jednej babci, to druga częściej przyjeżdża. Na moje prośby o nie straszenie dziecka odpowiada niezmiennie "on jest za mały i i tak nie rozumie". Nawet dzisiaj mówiła mu że pies go ugryzie w nóżkę. Myślała, że tego nie słyszę. Jestem bezradna, nie chcę ucinać kontaktu, ale dziecko już ma niepotrzebne lęki. I spacery są uciążliwe, bo nie przejdzie tą samą stroną drogi co pies.

Czy synek mógł się nabawić takich leków przez coś innego niż straszenie babci? Żaden pies do niego nigdy nawet nie podszedł, widywaliśmy tylko psy na spacerach na smyczy. Nawet szczekanie słyszymy rzadko.
 
Czy synek mógł się nabawić takich leków przez coś innego niż straszenie babci? Żaden pies do niego nigdy nawet nie podszedł, widywaliśmy tylko psy na spacerach na smyczy. Nawet szczekanie słyszymy rzadko
Nie sądzę.
Tak jest chowana córka mojego brata, w efekcie 6 letnie dziecko jest mentalnie jak 3-4, ale ona ma to na co dzień, bo matką ja straszy wszystkim dookoła. Dziwię się, że nie boi się pierdziec, bo jej tyłek wybuchnie.

Natomiast ja bym kontakt ucięła, po co w dziecku takie rzeczy zaszczepiać ? Ono chcę do babci, bo nie rozumie, że to co ona mówię jest złe, ale kiedyś zrozumie i jak dla mnie ta kobieta tylko sprawia, że dziecko nabawia się traum, jakich mogłoby nie mieć.
 
Niestety, zmieniło się tylko to, że synek płacze i chce na ręce jak tylko słyszy szczekanie (bo "hau hau am am ja") i ucieka od panów z brodą. Jak zaczęliśmy jeździć do jednej babci, to druga częściej przyjeżdża. Na moje prośby o nie straszenie dziecka odpowiada niezmiennie "on jest za mały i i tak nie rozumie". Nawet dzisiaj mówiła mu że pies go ugryzie w nóżkę. Myślała, że tego nie słyszę. Jestem bezradna, nie chcę ucinać kontaktu, ale dziecko już ma niepotrzebne lęki. I spacery są uciążliwe, bo nie przejdzie tą samą stroną drogi co pies.

Czy synek mógł się nabawić takich leków przez coś innego niż straszenie babci? Żaden pies do niego nigdy nawet nie podszedł, widywaliśmy tylko psy na spacerach na smyczy. Nawet szczekanie słyszymy rzadko.
Chore to jest dziecko nabawiło się już leków dawno jak Twoja mama straszy go wiesz jakie mogą konsekwencje na przyszłość może być tak że dziecko może bać się wszystkiego 😡ja bym ucieka kontakt na jakiś czas i tak szczerze porozmawiała potem z mama
 
Niestety, zmieniło się tylko to, że synek płacze i chce na ręce jak tylko słyszy szczekanie (bo "hau hau am am ja") i ucieka od panów z brodą. Jak zaczęliśmy jeździć do jednej babci, to druga częściej przyjeżdża. Na moje prośby o nie straszenie dziecka odpowiada niezmiennie "on jest za mały i i tak nie rozumie". Nawet dzisiaj mówiła mu że pies go ugryzie w nóżkę. Myślała, że tego nie słyszę. Jestem bezradna, nie chcę ucinać kontaktu, ale dziecko już ma niepotrzebne lęki. I spacery są uciążliwe, bo nie przejdzie tą samą stroną drogi co pies.

Czy synek mógł się nabawić takich leków przez coś innego niż straszenie babci? Żaden pies do niego nigdy nawet nie podszedł, widywaliśmy tylko psy na spacerach na smyczy. Nawet szczekanie słyszymy rzadko.
Nie jestes bazradna, jestes mamą, jestes tez dorosla juz corką ktora moze sie stanowczo sprzeciwic wlasnej mamie broniac dobra swojego dziecka. A to jest podatne na tego typu straszenie, no bo wlasnie, jest za male zeby samodzielnie analizowac sytuacje zagrazajace mu, dlatego musi polegac nieswiadomie na osobie starszej ktora mu towarzyszy. A jesli dorosly wykorzystuje strach zeby "nauczyc" no to cos tu nie halo.
 
reklama
Nie jestes bazradna, jestes mamą, jestes tez dorosla juz corką ktora moze sie stanowczo sprzeciwic wlasnej mamie broniac dobra swojego dziecka.
Problem jest taki, że moja mama nie robi tego złośliwie i nie widzi nic złego w takiej "zabawie". Ograniczyliśmy wyjazdy tam, więc ona przyjeżdża, do wnuka. Nie zostawiam małego samego z tą babcią i od razu się sprzeciwiam straszeniu albo innym zabawom, których nie akceptuję (np ustawianie wieży z klocków na śpiącym kocie. Dziecko nie ma wyczucia, a kot nieograniczonej cierpliwości. Za to ma pazury). Wtedy widzę, że synek jest zdezorientowany : babcia zachęca, mama zabrania. Jest jeszcze za mały, żeby zrozumieć dlaczego.
A jednocześnie jest dosyć duży, żeby rozumieć co się do niego mówi i ufać słowom dorosłych. Myślę, że stąd lęk przed psami, zwłaszcza, że dziecko to akurat mówi. Nie wiem dlaczego boi się panów z brodą, ale babcia mówiła mu, że pan go zabierze. Może stąd? Niemiłych sytuacji z mężczyznami też nie mieliśmy.

Myślę, że jedynym sposobem jest bardzo mocne ograniczenie kontaktu (do uroczystości rodzinnych). Szkoda mi i dziecka, które babcie lubi, i mojej mamy, która uwielbia wnuka. Boję się tylko, że przesadzam i zrobię coś, czego nie będzie się dało odwrócić. Jeśli mi się tylko wydaje (chociaż mąż ma takie samo zdanie jak ja, ale to nasze pierwsze dziecko i możemy panikować) to babcia i wnuczek stracą wspólny czas, którego nic im nie zwróci.
 
Do góry