mąż już po misji 2011 rok wyleciał w marcu wrócił w październiku, no dzięki temu ten domek do remontu co kupilismy to za gotówke, ale obiecujemy sobie że już nigdy nie pojedzie, więc teraz stacjonuje w Polsce, ale jak to wojskowy, kursy szkolenia, poligony, no takie życie, całe szczęście że ja z tych kobitek co to nie lubią siedzieć i patrzeć w męża jak w obrazek, sama jestem aktywna zawodowo, jakoś się jeszcze rozwijam dodatkowo i powiem wam że tęsknię ale wyjątkowo dobrze sobie radzę z jego wyjazdami, a rodzinę mam 600km od nas bo na drugim koncu Polski, ale ja z tych zaradnych( jeszcze matury nie mialam a juz pracowałam) taki typ, że zawsze sobie radziłam sama, teraz wiem że jedzie a potem wróci, wiedziałam na co sie godziłam, a i jestem skorpion wrrr więc taki indywidualista , jak dłużej siedzi w domu to już mnie drażni hihih, no kochamy sie strasznie ale tak sie nauczyliśmy żyć i chyba trafił na kobietę której to pasuje, bo wiele żonek wojskowych tu gdzie mieszkam to płaczą jęczą, że ich mężowie wyjeżdzają a ja jakoś tak nie mam, jak jedzie na poligon to też mam troche luzu hihihi koleżanki przyjdą, plotki i te sprawy heheh ale potem jak wraca jest święto więc wszystko gra ;-)