Brzydko napiszę teraz. Uważam to za dużą nieodpowiedzialność i egoizm, że żona się bada, co bywa nieprzyjemne, bierze silne leki, które nie są obojętne dla jej ciała, przeżywa straty a Pan ja na to wszystko naraża z obawy, że chromatyna może źle wyjść. A może właśnie tu tkwi problem. Może są inne rozwiązania niż bezustanne narażanie partnerki. A może okaże się, że to Pan potrzebuje trochę wysiłku włożyć w to, by ciąża się udała. W rodzinie potrzeba współpracy. Nie rozumiem dlaczego całą odpowiedzialność zrzuca się na kobietę. Dziecko, to owoc starań obojga rodziców. Może to Pan potrzebuje zmienić tryb życia i za jakiś czas pojawi się zdrowyaluch?
Jestem teraz zła. Mój mąż miał podobne podejście. Okazało się, że plemniki są nienajlepszej jakości. Wystarczyło zmienić kilka rzeczy, wziąć witaminy i było znacznie lepiej.
Tu nie chodzi o szukanie winnych, ale o to, by się angażować. Starania to dopiero poczatek drogi rodzicoelstwa. Jeśli na tym etapie strach powoduje, że lepiej pewnych rzeczy nie robić, to nie wiem, czy to droga dla Pana. Proszę się nad tym zastanowić. Ojcostwo będzie wymagało większych wyrzeczeń.
Poza tym jak coś nie tak wyjdzie z nasieniem to jeśli macie siłę wciąż możecie próbować, bo do zapłodnienia wystarczy jeden zdrowy plemnik. No i jest jeszcze inseminacja, on vitro, adopcja. Jeśli chcecie być rodzicami, to trzeba szukać różnych możliwości. Ta lekcja przyda się potem w wychowywaniu potomka.