Hej dziewczyny.
Czytam Wasze historie odkąd wzeszło słońce i jak zwykle wybudziło mój wykończony umysł.
Mam 31 lat, zaraz 32.
Mam syna- 3 lata.
Po synku przeszłam 8 poronien.
5 z nich to ciążę biochemiczne- nie wiedziałabym gdyby nie starania i wczesna beta
Trzy ciąże kliniczne, najdłuższa 8tyg 2 dni. *dowiedziałam sie w 11 tygodniu
Jestem w trakcie czekania na poronienie w domu . Ostatnia ciąża zatrzymała się na etapie 6tyg 1 dzien - nie było serduszka, jedynie zarodek 3mm. Lekarz powiedział, że zdecydowanie lepiej dla organizmu poczekać na samoistne poronienie, ale jeśli bym psychicznie nie dawała rady to mam skierowanie na łyżeczkowanie.
Biorę letrox 50mg bo tsh szaleje mi bardzo mocno w ciąży
W tej ostatniej/obecnej ciąży brałam po raz pierwszy acard i neoparin 0.4
Mam mutacje mthfr i pai 4g w heterozygota
Czemu to piszę?
Może jest ktoś z podobna sytuacja?
Lekarze rozkładają ręce, w mojej miejscowości heparyna to już jest hit. Pytałam o encorton, to absolutmie bo nie ma wskazań, a kiedy pytam ze zrozumiemiem jakie badania Mam zrobić, żeby dany Lek dostać na swój problem, widzę wzruszanie ramionami. Ja się załamałam tym razem nie kolejnym niepowodzeniem, tylko moja niemocą i bezradnością lekarzy.
Mam się zgłosić do doktora Paśnika, ale terminy są odległe.
Czy jest ktoś z podobna historią? Co Wam ostatecznie pomogło? To poronienia na bardzo wczesnym etapie. Tak się nieprzyjemnie składa, że zawsze w ciąży na początku wyłazi mi opryszczka i jestem chora - ale wątpię żeby nawracającą opryszczka i przeziębienie miały na to wpływ,chociaż o ciąży z synem dowiedziałem się dwa tyg po terminie miesiączki bo nauce jazdy na nartach, gdzie był upadek za upadkiem i ciąża się utrzymała...
Tracę w sobie resztki takiej pewności , świadomości kobiecości...