Witajcie po dłuższej przerwie. Dawno się nie odzywałam ale Was podczytywalam. Gratuluje maluszków i nowym oczekujący pozytywnych testów.
Trzymam kciuki za Helenke ❤
Jakoś mnie tak przytloczylo wszystko i nie udzielalam się. Jestem dalej na chorobowym.
W listopadzie byłam w szpitalu na tej kuracji antybiotykowej. W sumie nie pomogło nic bo dalej mnie bolał "dół".
Mój ginekolog oglądając wyniki męża (morfologia 0) powiedział że da mu kurację. Antybiotyk bo mówił że może być stan zapalny + clostilbegyt na podkręcenie żołnierzy
W między czasie pojechaliśmy na biorezonans. Czytałam że też pisalyscie o tym. Ja jestem z tych wierzących w to, mąż bardziej sceptycznie do tego podchodzi. Ale po diagnozie w sumie to co wiem to wyszło naprawdę. Zaliczyłam kilka terapii plus specjalnie w czasie owulacji jechałam na podkręcenie hormonów.
Bylismy też w poradni genetycznej, żeby nie było tak kolorowo to krwi nie pobrali w ten sam dzień, tylko dziś jechaliśmy zaś 300km żeby pobrali
W między czasie wzięłam się za dietę męża i w 4 tygodnie -7.5 kg i obstawilam witaminami.
Sama piłam przywrotnik i łykalam wiesiolek.
Dziś jechaliśmy po wynik męża po kuracji i o dziwo ilosc praktycznie się podwoiła, choć i tak to było w normie i morfologia wyskoczyła na 1%
Jutro mam umowionego mojego lekarza bo mówił, że w grudniu zacznie monitoring.
Ale....
Od czwartku jakoś dziwnie się czuje. Choć okres termin na jutro, to tym że miałam jechać na biorezonans zrobiłam test. Oczywiście negatywny. Ale na samej terapii kobitka, która to prowadzi się zdziwiła bo owulacja była tydzień wcześniej ale ona dalej widziała w organizmie jakiś ten hormon. W piątek zaczęłam lekko plamic, ale tylko na brązowo i niedużo. A nigdy nie plamilam. No i piersi te dziwne mrowienie.
Więc poszłam dzis na bete iiiii 100.1
Mam nadzieję że dziś naprawdę jest jakiś szczęśliwy dzień.
Lecę jutro do lekarza ale po obstawe leków tak jak zapowiadał.
Musiałam się podzielić z kimś swoją radością.