termin porodu miałam na 30 listopada - to był czwartek - mój mąż dostał tel. z pracy , ze będzie musiał przyjechac wieczorem , zeby czegoś dopilnować .
Pomyslałam sobie , że skoro jest w domu w ciągu dnia to zrobimy generalne porządki , bo może w weekend nie bedzie kiedy jak zaczne rodzić .
Zatem umyłam okna ( sama ) , podłogi i takie tam...
O 17-tej P. pojechał do pracy , a ja wieszałam swieże firanki.
Potem wykapłam się , umalowałm paznokcie i położyłam się do łóżka , zeby obejrzeć Fakty.
Nagle zabolał mnie brzuch
![Zadziwiona(y) :confused: :confused:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/confused.gif)
Pomyślałam : " ku rwa znowu nie przespana noc , bo bedzie bolał mnie brzuszek "
No ale przeszło ...
Za chwile znowu ból ( jeszce nie wiedziałam , że to skurcze ) i tak kilka razy ...
Około 20-tej zaczęłam sobie pisać dokładne godziny tych bóli - wtedy to stwierdziłam , że to napewno skurcze , bo bolało co 8 minut
Zadzwoniłam do znajomej położnej ( z mojej miejscowości ) opowiedziałam jej co i jak - wziełam samochód i pojechałam do niej do domu - tam mnie zbadała i kazała jechać do szpitala , bo jest rozwarcie ok. 4cm
Pomyślałam : fajnie ! rodze !
A najlepsze jest to , ze wcale tak bardzo nie bolało .
Przyjechałam do domu - zadzwoniłam do męza i do taty. Z Piotrkiem umówiłam sie w szpitalu , do którego zawoził mnie tata .
Zanim jednak pojechałam, dopakowałam torbe i zjadłam jogurt , bo naczytałam się ,ze w szpitalu jesc nie dadza.
Wyjechalismy o 21:15 - w szpitalu byłam o 22:00
Przyjeto mnie , zrobiono badania , kazano sie przebrać do porodu ( ciagle nie bolało az tak bardzo )
Na porodówke weszłam o 23:15 - skurcze w końcu stały się bolesne
P. był przy mnie cały czas . Chodziliśmy sobie po korytarzu do 23:45 ( mało sie mną personel zajmował , bo obok lezała dziewczyna , która rodziła cały dzień i jej pomagali - ale wcale mi to nie przeszkadzało )
O 23:45 podłączyli mnie w końcu pod KTG - stałam przy łóżku z tą aparaturą przez 15 minut - czyli do północy - wtedy to położyli mnie , dokładnie obejrzeli i okazało sie , że bardzo szybo zrobilo się rozwarcie na 10 cm no i kazali przeć ...
yyyyy co ? co to znaczy przeć ? ( nie chodziłam do szk. rodzenia ) pierwsze dwa skurcze parte nie przyniosły rezultatów - za mało sie postarałam
![Dry :dry: :dry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/dry.gif)
Potem w końcu położna ( superbabka ) kazała mi przeć z całej siły ( wytłumaczyła dokładnie jak) i po dwóch kolejnych skurczach dokładnie o 0:25 ( czyli już 1.grudnia ) urodził sie Mikołaj ! 3600 i 54cm - oczywisci 10 punktów
Połozono mi go na brzuszku - był taki śliczny ! dziwiłam się , że jest taki czysty - bo nie był wcale wymazany mazia płodową , ani krwią
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Powiedziałm , że bardzo go kocham - Piotrek tez powiedział "kocham Cie syneczku" i potem mi to powiedział i gratulował, ze byłam taka dzielna .
Zabrali go na badania , a ja byłam szyta ( nawet nie wiem kiedy mnie pocieli - ale w szpitalu w którym rodziłam wszystkie rodzące są cięte - profilaktycznie )
Po chwili pokazali mi już ubranego Mikunia i zabrali go do reszty noworodków .
Mnie przewieźli na salę ( była gdzieś 1:00 w nocy) do 2:00 siedział ze mną Piotrek - gadaliśmy o Mikołaju , śmieliśmy sie z porodu ... nie moglismy doczekać sie rana , aż dostane Mikusia ....
O 2:00 pielęgniarka kazała Piotrkowi jechać do domu - jak zostałam sama pisałam znajomym sms'y i wysyłałam zdjęcie Mikusia , które udało sie Piotrkowi cyknać telefonem.
o 3:30 pielęgniarka przyniosła mi Mikunia do pierwszego karmienia i już ze mną został - gapiłam się na niego do rana ! płakałam z radosci ! całowałam go! i szeptałam jak bardzo go kocham ...