Wzruszające są te opisy, pod koniec tylko płakać
.
To ja skopiuje swój opis drugiego porodu:
Wieczorem 23go (dzień przed porodem) byłam na wizycie u gin, gdzie się okazało że mam rozwarcie na 4 cm i jakoś dziwnie się czułam, takie bóle jak przy miesiączce. Gin powiedział że już prawie połowę porodu mam za sobą i jak mnie nic w nocy nie weźmie to mam się porządnie wyspać, zjeść śniadanie i przyjechać do szpitala koło godz 11 na zapis KTG, on będzie miał zmianę to postara się żebym urodziła. Wahałam się co zrobić, bo nie chciałam nic przyśpieszać, ale w końcu to już po terminie było, takie rozwarcie i on na zmianie, moja mama też mnie utwierdziła, że powinnam zostać w szpitalu. Obawiałam się oby to za długo nie potrwało.
Noc przetrwałam, bóle zesłabły, tzn na ktg coś wykazywało, ale to nie to. Zostałam przyjęta do szpitala, 24go koło 13stej dostałam pierwszy zastrzyk oksy.. zrobiono mi lewatywę, porem drugi i trzeci zastrzyk. Coś zaczynało mnie pobolewać, ale to jeszcze nie to. O 14stej za przyczyną mojego gin odeszły mi wody i się zaczęło, bóle co 5 -4 min. Leżałam podpięta pod KTG gdzie widać było wyraźnie, że bóle coraz mocniejsze i częstsze. Za chwilę już rozwarcie na 6-7 cm, pobujałam się na piłce, a bóle przybierały na sile, kiedy to myślałam że "odlecę"
, a pomiędzy spać mi się chciało. Było przed 16-stą rozwarcie na 8 cm już leżałam na łóżku, okropne bóle przypomniały mi poprzedni poród. Poprosiłam o coś przeciwbólowego bo już nie mogę wytrzymać, ale położna powiedział że to już za późno bo już przy finiszu jesteśmy ,a to mogłoby to tylko zahamować akcję. Położna kazała mi ją wołać jak będę czuła parcie jak na kupkę, w końcu ją wołam, ona pyta jak czuję, ja na to w bólach krzyczę, że nie wiem
, ale pewnie to już
. No i faktycznie zaczęły się bóle parte. Dzięki dobrym wskazówkom od położnych w przeciągu 10 min przy trzecim bólu partym o 16.25 urodziłam. Ale to nie koniec szczęścia, mówiłam wszystkim że będzie syn, bo tak niby miało być, a tu położna nic nie mówiąc pokazuje mi dziecko od tyłu i wielki szok
. Mówię - "córka???"
Jaka niespodzianka, podwójne szczęście, chciałam płakać ale nie mogłam ani łzy uronić, szczęście co nie miara, nie do opisania
. Nawet położne mówiły mi, że jaka szczęśliwa mama..... i tak zawsze powinno być
.
Potem szycie, nie miałam nacięcia bo zapowiadało się super, główką wyszła, ale mała wychodziła z rączką przy barku więc popękałam, łeeee...
Ale w porównaniu do poprzedniego porodu czułam się luksusowo
(o ile tak można powiedzieć po porodzie
)
Jak wiecie chciałam żeby mój R. był ze mną ale niestety nie chciał, zaraz "po" zadzwoniłam do niego (był właśnie w drodze do szpitala) i oznajmiłam mu, że mamy córeczkę, nie mógł uwierzyć i pytał kilka razy czy aby go nie nabieram. W niecałe pół godziny po porodzie tatuś zobaczył swoją córeczkę
.
Wszyscy bliscy byli w szoku że to nie chłopak i nie chcieli uwierzyć że nie wiedzieliśmy wcześniej, że pewnie ich nabraliśmy wiedząc, że będzie dziewczynka. A to dla nas też była miła niespodzianka
.
Więc w rezultacie dzięki mojemu gin urodziłam w niecałe 2,5h z czego II faza porodu trwała 10 min.
-----
Zobaczymy jak to teraz będzie. Bardzo wam zazdroszczę tych porodów z mężami/partnerami, ja tak bym chciała, tyle się go już oprosiłam, ale niestety na siłę go tam nie zaciągnę