a u mnie było tak..
( też skopiowałam swój opis bo wiele rzeczy już nie pamiętam)
a więc u mnie było tak w poniedziałek 3 lipca połozyli mnie na patologię ciąży jeszcze w tym samym dniu miałam usg i wyszło że mały waży między 2200 a 2500 i ordynator stwierdził że jak się zacznie coś dziac to już nie powstrzymujemy bo dzidzia wcale nie jest taka mała.
w środe 5 lipca obudziłam się z bólem brzucha to był taki ból jakby od jelit plus bóle krzyża nikomu nic nie mówiłam bo myślałam że zaraz wyląduję w kibelku i będzie po sprawie ale ból nie przechodził o godzinie 13 bóle były już silniejsze i domyślałam się że być może zaczynam rodzić bo skurcze były dosyć regularne ale naprawdę nie przeszkadzały mi w niczym siedziałam na ławce na korytarzu i gawędziłam z rodzinką. o 15 dzwoniłam do mamy czy idzie z obiadem (zamówiłam sobie w ten dzień placek po węgiersku) ponieważ już wiedziałam co się święci a chciqałam przed tym jak komuś zgłoszę że rodzę zjeść jeszcze tego placka ( tak by mi nie pozwolili) ;D ;D ;D no więc o 17 po sutym obiedzie poinformowałam położną o moich dolegliwościach i zostałam podpięta do ktg które nic nie pokazało!!!!! : : ani jednego skurczu! więć o 18 podczas wizyty lekarz poinformował mnie że jak tylko pojawią się skurcze to chętnie powita mnie na porodówce bo to jeszcze czas. a ja juz naprawdę miałam bóle i całe szczęście że dstałam skurczu kiedy on akurat wychodził z mojej sali zobaczył co się ze mną dzieje i zabrał mnie na samolocik a tam 5 cm rozwarcia! więć polecił zrobić mi lewatywę i zabrać mnie na porodówkę. w międzyczasie przyjechał Dominik i przy każdym skurczu masował mi plecy. po lewatywie wciąż tkwiłam na patologii i robiło mi się naprawdę słabo ( pielęgniarka która miała mnie zaprowadzic spokojnie piła kawkę w dyżurce) o 19:20 poczułam nagłą potrzebę parcia (myślałam że lewatywa robi swoje) dosłownie pobiegłam do wc krzycząc do mojego D żeby biegł za mną siadłam i dobrze że włożyłam rękę między nogi macam i czuje główkę małego krzyk zbiegły się siostry i pędem na porodówkę mój D w biegu ubierał strój do porodu, na porodówce byłam o 19:30 z rozwarciem na 10 palców i bólami partymi ale nie mogłam przeć bo personel dopiero się ubierał w końcu kiedy dostałam pozwolenie na parcie i położna przebiła pęcherz ( dopiero wtedy odeszły mi wody) za jednym pchnięciem urodziłam synusia.o 19,35 Oliwierek urodził się w czepku a dzielny tatuś przeciął pępowinę. mały dostał 7 punktów w skali appgar i ze względu na małą wagę i sine ciałko (2460) musiał być od razu włożony do inkubatorka także mogłam się nim nacieszyć dopiero na następny dzień.
cały poród wspominam z łezką w oku już nie pamiętam bólu zresztą było go bardzo mało już pół godziny po poszłam sama do wc i zjadłam dwie bułki ;D ;D, a obecność mojego D dodawała mi siły. Mam nadzieję że tym razem też będzie tak lekko jak poprzednio
( też skopiowałam swój opis bo wiele rzeczy już nie pamiętam)
a więc u mnie było tak w poniedziałek 3 lipca połozyli mnie na patologię ciąży jeszcze w tym samym dniu miałam usg i wyszło że mały waży między 2200 a 2500 i ordynator stwierdził że jak się zacznie coś dziac to już nie powstrzymujemy bo dzidzia wcale nie jest taka mała.
w środe 5 lipca obudziłam się z bólem brzucha to był taki ból jakby od jelit plus bóle krzyża nikomu nic nie mówiłam bo myślałam że zaraz wyląduję w kibelku i będzie po sprawie ale ból nie przechodził o godzinie 13 bóle były już silniejsze i domyślałam się że być może zaczynam rodzić bo skurcze były dosyć regularne ale naprawdę nie przeszkadzały mi w niczym siedziałam na ławce na korytarzu i gawędziłam z rodzinką. o 15 dzwoniłam do mamy czy idzie z obiadem (zamówiłam sobie w ten dzień placek po węgiersku) ponieważ już wiedziałam co się święci a chciqałam przed tym jak komuś zgłoszę że rodzę zjeść jeszcze tego placka ( tak by mi nie pozwolili) ;D ;D ;D no więc o 17 po sutym obiedzie poinformowałam położną o moich dolegliwościach i zostałam podpięta do ktg które nic nie pokazało!!!!! : : ani jednego skurczu! więć o 18 podczas wizyty lekarz poinformował mnie że jak tylko pojawią się skurcze to chętnie powita mnie na porodówce bo to jeszcze czas. a ja juz naprawdę miałam bóle i całe szczęście że dstałam skurczu kiedy on akurat wychodził z mojej sali zobaczył co się ze mną dzieje i zabrał mnie na samolocik a tam 5 cm rozwarcia! więć polecił zrobić mi lewatywę i zabrać mnie na porodówkę. w międzyczasie przyjechał Dominik i przy każdym skurczu masował mi plecy. po lewatywie wciąż tkwiłam na patologii i robiło mi się naprawdę słabo ( pielęgniarka która miała mnie zaprowadzic spokojnie piła kawkę w dyżurce) o 19:20 poczułam nagłą potrzebę parcia (myślałam że lewatywa robi swoje) dosłownie pobiegłam do wc krzycząc do mojego D żeby biegł za mną siadłam i dobrze że włożyłam rękę między nogi macam i czuje główkę małego krzyk zbiegły się siostry i pędem na porodówkę mój D w biegu ubierał strój do porodu, na porodówce byłam o 19:30 z rozwarciem na 10 palców i bólami partymi ale nie mogłam przeć bo personel dopiero się ubierał w końcu kiedy dostałam pozwolenie na parcie i położna przebiła pęcherz ( dopiero wtedy odeszły mi wody) za jednym pchnięciem urodziłam synusia.o 19,35 Oliwierek urodził się w czepku a dzielny tatuś przeciął pępowinę. mały dostał 7 punktów w skali appgar i ze względu na małą wagę i sine ciałko (2460) musiał być od razu włożony do inkubatorka także mogłam się nim nacieszyć dopiero na następny dzień.
cały poród wspominam z łezką w oku już nie pamiętam bólu zresztą było go bardzo mało już pół godziny po poszłam sama do wc i zjadłam dwie bułki ;D ;D, a obecność mojego D dodawała mi siły. Mam nadzieję że tym razem też będzie tak lekko jak poprzednio