Witam . Czytam sobie co piszecie , obok mnie leży mój 4 msc synek . Czas szybko leci , a ten czas , kiedy nadszedł moment , aby rodzić chyba nigdy nie ucieknie mi z głowy . Ciąże zniosłam całkiem dobrze , nic się nie działo złego . Ani wymioty , ani nudności . Miałam dużo siły i radości w sobie , wyczekiwana ciąża . Miałam termin na 22 grudnia , święta spędziliśmy z rodzina , choć „ na walizkach „ . 27 poszłam do mojego lekarza , kazał mi się zgłosić nast dnia do szpitala , mówił , ze już późno . Następnego dnia wstaliśmy z mężem , zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy . Na izbie przyjęć byliśmy około 10. Siedzenie .. czekanie .. ktg .. milion ważnych przypadków . Stałam już , nie wyglądając wcale na ciąże „ po terminie „. W końcu mnie zbadali, mówią , mogła Pani przyjść jutro . Albo pojutrze . No tak , ale już jestem . To mnie zostawili, wywiady, badania .. godz 17. Trafiłam na sale . Jakoś tak było mi smutno . Zaczęłam rozmawiać z dziewczynami , każda z inna historia , każda mająca ciąże w innym wieku . Na sali byłyśmy we 3. Obok mnie dziewczyna z druga ciąża , 37 tydzień . Założyli jej cewnik Folyea , męczyła się okropnie . Ale nic się nie działo.. druga dziewczyna ciąża młodsza o dzień od mojej . Zaczęła rodzic w nocy . Te pierwsza rano zabrali , podali jej Oxy . Mnie lekarz powiedział , ze mam już skurcze , wiec założą mi cewnik i będziemy czekać na rozwarcie . Jak nie , to jutro tj niedziela rano , podadzą mi Oxy . Skakałam na piłce , marzyłam , aby coś się ruszyło . Siedziałam sama na tej sali , zastanawiając się .. ile jeszcze .. 29. Grudnia . Dzień dłużył się jak nigdy . Myśle, co mnie podkusiło , mogłam przyjść jutro , albo po nowym roku . Jakbym w ogl nie myślała o maleństwie tylko o sobie ! Co za egoistka ze mnie!!! Wróciła dziewczyna co podawali jej Oxy od rana , mówi tłok na trakcie , nie maja dla niej miejsca .. opowiadała , ze ta co zaczęła rodzic w nocy , jeszcze się meczy .. a na zegarze już 10. W między czasie zajrzała jakaś dziewczyna - ja tylko na chwile wody mi odeszły , czekam na miejsce na gorze . Myśle .. a ja .. Wojtus .. ile jeszcze mam na CB czekać .. Szpital .. tam życie toczy się zupełnie inaczej . Jakby ktoś przeniósł mnie do innego świata . Opieka .. rewelacja . Leżałam na patologii ciąży , porodówka była na gorze . Położne chodziły non stop , to ktg to słuchanie bicia serduszka , sprawdzanie rozwarcia ! Wszystko .. cała dobę . Dzień zaczynał się o 5 , a ruch ustawał po 18. Wieczorny obchód .. lekarz mówi , ze nie ma postępu , jutro rano podadzą Oxy . O 6 mam być na gorze , jak będzie miejsce ! O zgrozo .. a jak nie będzie ... podziwiam dziewczyny co leżą tygodniami na patologii . Ja po tym jednym dniu miałam dosyć . Wieczorem było mi bardzo smutno . Przyjechali rodzice , mąż .. jak byli blisko , było bardzo dobrze . Jak wychodzili płakałam , nie chciałam być sama .. na szczęście wieczorem przyjechała jakaś dziewczyna , leżała ze mną na sali . Bardzo miła , dużo rozmawiałyśmy, aż zmorzył mnie sen około 23. Obudziłam się o 1.Ona jeszcze nie spała.. rozmawiałyśmy . Nie chciałam mówić , ze zdaje mi się , ze to już , aby nie zapeszać . Tyle razy już myślałam, ze to początek . Spojrzałam na zegarek , zaczęłam liczyć .. co 9 minut .. co 8.. co 7. Podzieliłam się z nią moimi podejrzeniami . Mówi , idź do położnej . Poszłam .. powoli spokojnie . Znalazłam ja i mówię ze rodzę . Ale chciałabym się wykapać , ogarnąć . Jasne , mówi nie za długo . Pyta co ile skurcze .. 5 minut . Cewnik wypadł ? Nie . Poszłam , kapie się i czuje już ten ból .. patrzę w lustro , Wojtek ! Witaj . Przyszła położna , szuka cewnika , ale nie wypadł . Zaprosiła mnie na fotel . Zbadała .. mówi .. cewnik wypadł , wisi w pochwie .. okej . Co ile skurcze ? 3 Minuty . Kazała iść i dzwonić do męża . Zeszłam powoli z fotela , powiedziała - Patrycja ! Rodzisz nie masz czasu ! Dzwon do męża !! Hm myśle no tak kurde ! To już . Dzwonię .. Piotrek przyjedź to chyba już . Mój mąż , najbardziej nie punktualna osoba jaka znam , bałam się ze nie zdąży . Na zegarze 2.40. Spakowałam rzeczy , walizka w rękę , worek na plecy , woda . Położna mówi , chodź odprowadzę Cię , dzwoniłam na górę , czekają na Ciebie . I idę jak ten wielbłąd ,, skurcze co 2 minuty. Pyta czy mąż jedzie , mówię chyba tak . Dzwon jeszcze raz ! Pogoń go . Piotrek .. ja rodzę . Tak tak , już idę do auta , 10 minut i jestem . Położna pyta czy jedziemy winda czy schodami , myśle hm , schodami ale pomiędzy skurczami poproszę ... zabrała mnie do windy , chyba było już ze mną źle . Potem jak przez mgle , szlam na te porodówkę . Dzień dobry ! Zn dobry wieczór , przyszłam urodzić . Przejęła mnie inna położna , tez bardzo miła . Położyłam się , podłączyła ktg i obiecała , ze pół godzinki mnie zbada , a potem pomyślimy , mamy drabinki , wannę , piłki . Mąż jedzie ? Jedzie . Myśle , hm super przygoda się zapowiada . Taaa, bardzo bolało już pamietam ze bolało. Dostałam gaz rozweselający , głowę miałam w chmurach, ale bardzo bolało . Piotrek przyszedł .. zbawienie . Podał wodę , dobrze ze był . Choć miałam wrażenie ze mu rękę połamie jak go ściskałam. Położna mówi , rodzimy .. jednak nie .. jeszcze chwila . Znowu , rodzimy .. i powstało zamieszanie . Wszystko pamietam przez mgle .. rozmawiali o cięciu , byłam pewna ze chcą naciąć mi krocze . Mówię Piotrek co się dzieje , powiedz co się dzieje . Mąż mówi - będziesz miała cesarkę .. ale jak ??!! Tyle się namęczyłam , co się dzieje .. Wojtek zle się ułożył w kanał rodny , nie ma czasu. Proszę rozebrać żonę , koszule biżuterię .. nie miałam siły. Zdjął mi koszule i zegarek , odpiął łańcuszek , zawieszka upadła na ziemie . Delfinek spadł , mówię olać to , ale nie , Piotrek z położna szukają delfinka .. a Pani niech się położy na to łóżko obok aby przewieźć na sale operacyjna . Ledwo żywa byłam i zestresowana , ale trochę mi ulżyło , ze już nie będzie bolało i ze nie zrobią Wojtkowi krzywdy kleszczami czy innymi metodami . Delfinek się znalazł a ja wylądowałam na sali operacyjnej . Ledwo trzymając się dostałam znieczulenie w kręgosłup i po chwili skończyły się moje męki . Pocięli i wyjęli moje szczęście . Zbadali 10 na 10, brawo . Jak go usłyszałam to się popłakałam . Nic cudowniejszego nie słyszałam w życiu . Mój mały Wojtek
Dali mi go do buźki , żebym mogła pocałować i przywitać . Już nic nie było ważne , był zdrowy i silny . Zanieśli go na mierzenie i ważenie z tata . Od tej chwili mój świat wyglada zupełnie inaczej. Zmieniają się priorytety . Zmienia się wszystko . To pare dni zostanie w mojej pamięci na zawsze . Sorka ze tak się rozpisałam , ale czułam potrzebę wyrzucenia tego z siebie