reklama
Dzastina222
Czekam..
Widzę że fajny wątek powstał..
To ja wam opowiem mój poród...
40 tc a na ktg zero skurczy rozwarcie na 1.5 cm... lekarz stwierdził że trzeba czekać..
41 tc nadal brak skurczy... rozwarcie na 1.5 cm.. nadal czekamy...
42 tc nadal brak skurczy.. rozwarcie na 1.5 cm ... czekamy... mimo już byłam psychicznie wykończona, zaczęłam robić wszystko by te skurcze się pojawiły... ale skutek był taki że odkleił mi się czop.. pojechałam do szpitala... skurczy nadal brak.. rozwarcie na 1.5 cm.. rycze i proszę by coś ze mną zrobili... łaskawie podali mi zastrzyk na rozluźnienie szyjki macicy.. po czym myślałam że umrę... miałam duszności było mi nie dobrze... tragedia... całą noc leżałam pod ktg... skurczy zero... obok rodziła kobieta i uwierzcie co ja się nasłuchałam!!! Rodziła drugie dziecko.. wzywała wszystkich świątych i całą rodzinę.. ale położne i lekarze na nią wrzeszczeli że ma się zamknąć itd... pomyślałam sobie że trafiłam do piekła!!! To był szpital w Nowej Soli.. który cieszył się dobrą opinią..
Całą noc przeleżałam... rano przyszedł lekarz zbadał mnie i powiedział że brak akcji i mogę iść do domu...
Popłakałam się.. ale i cieszyłam że z tamtąd idę..
43tc i 3 d rano odeszły mi wody... spanikowałam! Zadzwoniłam do prywatnego szpitala.. oni mi mówią że nie mają miejsc więc ich wybłagałam by znaleźli dla mnie jedno choćby na korytarzu.. ok pojechałam była godzina 14... po badaniu okazało się że rozwarcie na 8 cm... a na ktg prosta krecha skurczy brak. Zrobii mi lewatywę, kompiele gorące z masażem sutków by ruszyć macicę a ona ni hu hu...
Godzina 17 przyszed lekarz zbadał mnie.. powiedział że nie możemy już wywoływać porodu bo ciąża jest za długo przenoszona, a niepokoi go fakt że dziecko nie zeszło do kanału rodnego i ma rączkę przy głowie... i odrazu zgodziłam się na cc. Dostałam serię kroplówek i zastrzyków... o godzinie 18 już leżałam na stole operacyjnym. O 18:06 Czarek przyszedł na świat.. nie zapomnę tego uczucia... tego pierwszego płaczu!! Boże cudowne uczucie.
Gdy znieczulanie puszczało, dostałam serię kroplówek przciwbólowych by złagodzić ból.. przetrwałam noc. Godzina 6 rano... przyszła położna i mówi do mnie " wstajemy" jezu nie wyobrażałam sobie jak ja nogę do góry podniosę!!! Bo ciągło w pachwinach aż po kolana.. Ale jakoś dałam radę.. 2 dni dochodziłam do siebie... a później gdy ściągneli mi szew już śmigałam jak kuzka
Teraz bym chciała rodzić sn ale jak się nie da to się nie załamię... moim zdaniem cc nie jest niczym strasznym, a my kobiety jesteśmy w stanie przetrwać każdy ból.. do tego już jesteśmy stworzone
Chciałam dodać że nie jestem za... cc na życzenie bo to nie o to chodzi.. ale powikłania po cc zdarzają się częściej niż po sn... cc to operacja.. mi np. długo macica nie mogła się zagoić... ponad rok miałam krwawienia z blizny...
To ja wam opowiem mój poród...
40 tc a na ktg zero skurczy rozwarcie na 1.5 cm... lekarz stwierdził że trzeba czekać..
41 tc nadal brak skurczy... rozwarcie na 1.5 cm.. nadal czekamy...
42 tc nadal brak skurczy.. rozwarcie na 1.5 cm ... czekamy... mimo już byłam psychicznie wykończona, zaczęłam robić wszystko by te skurcze się pojawiły... ale skutek był taki że odkleił mi się czop.. pojechałam do szpitala... skurczy nadal brak.. rozwarcie na 1.5 cm.. rycze i proszę by coś ze mną zrobili... łaskawie podali mi zastrzyk na rozluźnienie szyjki macicy.. po czym myślałam że umrę... miałam duszności było mi nie dobrze... tragedia... całą noc leżałam pod ktg... skurczy zero... obok rodziła kobieta i uwierzcie co ja się nasłuchałam!!! Rodziła drugie dziecko.. wzywała wszystkich świątych i całą rodzinę.. ale położne i lekarze na nią wrzeszczeli że ma się zamknąć itd... pomyślałam sobie że trafiłam do piekła!!! To był szpital w Nowej Soli.. który cieszył się dobrą opinią..
Całą noc przeleżałam... rano przyszedł lekarz zbadał mnie i powiedział że brak akcji i mogę iść do domu...
Popłakałam się.. ale i cieszyłam że z tamtąd idę..
43tc i 3 d rano odeszły mi wody... spanikowałam! Zadzwoniłam do prywatnego szpitala.. oni mi mówią że nie mają miejsc więc ich wybłagałam by znaleźli dla mnie jedno choćby na korytarzu.. ok pojechałam była godzina 14... po badaniu okazało się że rozwarcie na 8 cm... a na ktg prosta krecha skurczy brak. Zrobii mi lewatywę, kompiele gorące z masażem sutków by ruszyć macicę a ona ni hu hu...
Godzina 17 przyszed lekarz zbadał mnie.. powiedział że nie możemy już wywoływać porodu bo ciąża jest za długo przenoszona, a niepokoi go fakt że dziecko nie zeszło do kanału rodnego i ma rączkę przy głowie... i odrazu zgodziłam się na cc. Dostałam serię kroplówek i zastrzyków... o godzinie 18 już leżałam na stole operacyjnym. O 18:06 Czarek przyszedł na świat.. nie zapomnę tego uczucia... tego pierwszego płaczu!! Boże cudowne uczucie.
Gdy znieczulanie puszczało, dostałam serię kroplówek przciwbólowych by złagodzić ból.. przetrwałam noc. Godzina 6 rano... przyszła położna i mówi do mnie " wstajemy" jezu nie wyobrażałam sobie jak ja nogę do góry podniosę!!! Bo ciągło w pachwinach aż po kolana.. Ale jakoś dałam radę.. 2 dni dochodziłam do siebie... a później gdy ściągneli mi szew już śmigałam jak kuzka
Teraz bym chciała rodzić sn ale jak się nie da to się nie załamię... moim zdaniem cc nie jest niczym strasznym, a my kobiety jesteśmy w stanie przetrwać każdy ból.. do tego już jesteśmy stworzone
Chciałam dodać że nie jestem za... cc na życzenie bo to nie o to chodzi.. ale powikłania po cc zdarzają się częściej niż po sn... cc to operacja.. mi np. długo macica nie mogła się zagoić... ponad rok miałam krwawienia z blizny...
zebrra
Potrójna mama :)
Dzastina, własnie o tym mówię, często nie mamy wyboru... tak jak u Ciebie... I nie ma co sobie wyrzucac, że miało być inaczej, najważniejsze przecież żeby nic nie groziło naszemu dziecku...
mysia23
mama dwójeczki
- Dołączył(a)
- 14 Listopad 2006
- Postów
- 4 667
Hmmm...
Filip urodził sie przez cc...Wtedy miałam myśl, zeby sie to skończyło, bo 24h godziny skurczów co 2-4 minuty, 3h partych bez rozwarcia....w sumie to juz odpływałam a i młody znacznie zniżył tętno....myślałam tylko o tym, zeby zrobili mi juz cesarke, bo bałam sie i niego i o siebie...
I teraz mam uraz, ból mnie przeraża, nie wiem jak można dojsć do siebie szybko po porodzie naturalnym - moja szwagierka po 2 porodach sn, kuzynka po 1 sn, druga kuzynka po 1 sn, każda miesiąc ledwo chodziła i wiecznie bała sie do toalety iść, nie wspomnę juz o zbliżeniu...
ja po cesarce nie pamiętam bólu, po 24h jakie były zalecane wstałam i normalnie chodziłam, a jak wychodziłam do domu w 6 dniu czułam sie normalnie..nie odczuwam dyskomfortu z tytułu malutkiej blizny...
Szczerze, licze na cesarkę, u nas nie można sobie zażyczyć znieczulenia do porodu ot tak...wiec nie nie nie
Filip urodził sie przez cc...Wtedy miałam myśl, zeby sie to skończyło, bo 24h godziny skurczów co 2-4 minuty, 3h partych bez rozwarcia....w sumie to juz odpływałam a i młody znacznie zniżył tętno....myślałam tylko o tym, zeby zrobili mi juz cesarke, bo bałam sie i niego i o siebie...
I teraz mam uraz, ból mnie przeraża, nie wiem jak można dojsć do siebie szybko po porodzie naturalnym - moja szwagierka po 2 porodach sn, kuzynka po 1 sn, druga kuzynka po 1 sn, każda miesiąc ledwo chodziła i wiecznie bała sie do toalety iść, nie wspomnę juz o zbliżeniu...
ja po cesarce nie pamiętam bólu, po 24h jakie były zalecane wstałam i normalnie chodziłam, a jak wychodziłam do domu w 6 dniu czułam sie normalnie..nie odczuwam dyskomfortu z tytułu malutkiej blizny...
Szczerze, licze na cesarkę, u nas nie można sobie zażyczyć znieczulenia do porodu ot tak...wiec nie nie nie
tusenfryd18
Fanka BB :)
Dodam jeszcze że cc przy miejscowym znieczuleniu jest chyba do ziesienia,bo kobieta ma swiadomośc co sie dzieje i widzi i slyszy.
W mioim przypadku tetno płodu spadało bardzo szybko i cc miałam wykonywane pod ogólnym znieczuleniem.Kiedy sie wybudzałam widziala przez mgle pelegniarke regulujaca kroplowke i mowiaca cos ale nic nie rozumialam.Pozniej juz przez dlugo czas nikogo przy mnie nie bylo .A w glowie krążyly rozne mysli,ze np.dziecko urodzilo sie martwe.....nawet kiedy maz przyszedl to caly czas sie pytal o mnie jak sie czuje i czy mnie boli.Na kazde moje pytanai odpowiedal ze z dzieckiem jest ok,a pozniej znowu wracal do mnie i mojego samopoczucia.
To byl straszny okres,okres niepewności,okropienstwo.
W mioim przypadku tetno płodu spadało bardzo szybko i cc miałam wykonywane pod ogólnym znieczuleniem.Kiedy sie wybudzałam widziala przez mgle pelegniarke regulujaca kroplowke i mowiaca cos ale nic nie rozumialam.Pozniej juz przez dlugo czas nikogo przy mnie nie bylo .A w glowie krążyly rozne mysli,ze np.dziecko urodzilo sie martwe.....nawet kiedy maz przyszedl to caly czas sie pytal o mnie jak sie czuje i czy mnie boli.Na kazde moje pytanai odpowiedal ze z dzieckiem jest ok,a pozniej znowu wracal do mnie i mojego samopoczucia.
To byl straszny okres,okres niepewności,okropienstwo.
Gosiaczek.81
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Listopad 2010
- Postów
- 392
Nie wiem czy CC to takie świetne rozwiązanie. Jeśli są komplikacje to owszem nie mamy wyboru, ale ja raczej bym chciała urodzić SN, podobno bez znieczulenia jest dość szybko! Nie wiem jaki to ból, bo nigdy nie rodziłam, ale za to wywoływano u mnie poronienie i ból był straszny, miałam wrażenie, że wnętrzności mi wypycha kanałem rodnym. O ile by nie musieli nacinać krocza, bo to mnóstwo krwi i dodatkowy ból zszywania to chyba da się mimo wszystko przeżyć, a uważam, że czym szybciej urodzę tym lepiej ....
zebrra
Potrójna mama :)
Dziewczyny, ale wszystkie te przypadki, o których napisałycie (mówię o cc) i mój własny, to nie był nasz wybór, to nie my decydowałyśmy, o tym, że cc się odbędzie, tylko były ku temu przesłanki medyczne... I o to własnie chodzi, ja nie jestem w stanie zrozumieć tzw. "cesarki na życzenie" i właściwie nie znam przypadku, w którym takowa by się odbyła... We wszystkich przypadkach sytuacja i stan dziecka zdecydowały o tym, że operacja się odbyła...
Ja napisałam co w moim przypadku i z mojego punktu widzenia było lepsze, ale przeciez nie ryzykowałabym życia swojego dziecka tylko dlatego, ze chciałabym urodzić siłami natury... Gdyby okazało się, ze trzeba zrobić cięcie nie protestowałabym...
Mysia, nie wiem dlaczego wszystkie te Twoje znajome/rodzina miały problemy z chodzeniem i dlaczego bały się iść do toalety możesz to jakoś rozszerzyć?
Nie ukrywam, że na początku też ciężko mi było chodzić, ale tylko dlatego, że w szpitalu, w którym leżałam lekarze zabraniali zakładać majtek (nawet jednorazowych), a podkład poporodowy między nogami musiał być, więc wszystkie chodziłyśmy jak pingwiny...
05/08/10 urodziła synka moja koleżanka (170cm wzrostu) maluch miał 60cm i 4800g... urodziła naturalnie, choć poród nie był łatwy a pod koniec nawet lekarze trochę spanikowali, ale udało się i Ola wróciła do domu po 2 dniach, wysiadła z samochodu, podeszła do mnie normalnie, chwile porozmawiałyśmy i dopiero poszła do domu...
Każdy przypadek jest inny, tak jak każda z nas inaczej z nosi ból, różnimy się i fizycznie i emocjonalnie i psychicznie... Nie wiadomo jak potoczą się nasze porody, najważniejsze, żeby każdy z nich zakończył się szczęśliwie!
Ja napisałam co w moim przypadku i z mojego punktu widzenia było lepsze, ale przeciez nie ryzykowałabym życia swojego dziecka tylko dlatego, ze chciałabym urodzić siłami natury... Gdyby okazało się, ze trzeba zrobić cięcie nie protestowałabym...
Mysia, nie wiem dlaczego wszystkie te Twoje znajome/rodzina miały problemy z chodzeniem i dlaczego bały się iść do toalety możesz to jakoś rozszerzyć?
Nie ukrywam, że na początku też ciężko mi było chodzić, ale tylko dlatego, że w szpitalu, w którym leżałam lekarze zabraniali zakładać majtek (nawet jednorazowych), a podkład poporodowy między nogami musiał być, więc wszystkie chodziłyśmy jak pingwiny...
05/08/10 urodziła synka moja koleżanka (170cm wzrostu) maluch miał 60cm i 4800g... urodziła naturalnie, choć poród nie był łatwy a pod koniec nawet lekarze trochę spanikowali, ale udało się i Ola wróciła do domu po 2 dniach, wysiadła z samochodu, podeszła do mnie normalnie, chwile porozmawiałyśmy i dopiero poszła do domu...
Każdy przypadek jest inny, tak jak każda z nas inaczej z nosi ból, różnimy się i fizycznie i emocjonalnie i psychicznie... Nie wiadomo jak potoczą się nasze porody, najważniejsze, żeby każdy z nich zakończył się szczęśliwie!
Gosiaczek.81
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Listopad 2010
- Postów
- 392
Potraficie przybliżyć jakiego rodzaju jest ból porodowy? czy to tak samo jak ostry ból miesiączkowy czy w trakcie poronienia (jeśli któraś przechodziła)?
Bo jeśli tak to jestem już trochę oswojona, najgorzej to nie wiedzieć czego się można spodziewać,
a niestety żadna znajoma nie chce mnie "straszyć" , a mama uważa, ze "trochę boli"
ale jak i co - to nie wiem hehe
Bo jeśli tak to jestem już trochę oswojona, najgorzej to nie wiedzieć czego się można spodziewać,
a niestety żadna znajoma nie chce mnie "straszyć" , a mama uważa, ze "trochę boli"
ale jak i co - to nie wiem hehe
reklama
Dzastina222
Czekam..
Zebra święte słowa
Gosiaczku ja niestety nie pomogę... mimo że to moja 2 ciaża to nie wiem co to są skurcze i do czego ich porównać... jeśli bede rodziś SN to tak jakbym pierwszy raz rodziła
Moja siostra mówi że wcale nie jest tak źle... a strach ma wielkie oczy. Urodziła córkę 4800 a syna 5 kg... fakt po Patryku długo nie mogła chodzić... bardzo długo, ale może dlatego że była mocno pocięta... sam poród trwał 2 h od momentu odejścia wód do pierwszego płaczu
Gosiaczku ja niestety nie pomogę... mimo że to moja 2 ciaża to nie wiem co to są skurcze i do czego ich porównać... jeśli bede rodziś SN to tak jakbym pierwszy raz rodziła
Moja siostra mówi że wcale nie jest tak źle... a strach ma wielkie oczy. Urodziła córkę 4800 a syna 5 kg... fakt po Patryku długo nie mogła chodzić... bardzo długo, ale może dlatego że była mocno pocięta... sam poród trwał 2 h od momentu odejścia wód do pierwszego płaczu
Podziel się: