reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród Na Wesoło

Swietne historie [emoji23] z niektorych to malo co nie poplakalam sie ze smiechu [emoji23] ja dopiero bede rodzic w sierpniu pierwszy raz i mam cicha nadzieje, ze jakos to bedzie [emoji1] oczywiscie chce rodzic SN bez zadnego ZZO. Mam nadzieje, ze mi sie uda [emoji14]

Napisane na SM-N9005 w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Dziewczyny super historie, aż łzy lecą. Poprawiłam sobie humor. Ja mam do porodu niecałe 2 tyg i mam nadzieję, że tym razem będzie na wesoło [emoji6]

thgf3e3kjpl39djw.png
 
Cześć!
Nie wiem, czy u mnie faktycznie było śmiesznie. Mi z niektórych sytuacji chce się śmiać.
Z pierwszym porodem było tak: miałam termin na akurat na naszą rocznicę ślubu, więc byłam zrelaksowana i dobrze najedzona :-) ale wcale nie liczyłam na to, że się akurat wtedy zacznie. Po prostu czekaliśmy. Już od kilku tygodni jeździliśmy ze spakowaną torbą porodową w razie czego. Tego dnia też jechaliśmy do innego miasta, więc gdy poczułam pierwszy skurcz i nastepne, regularne, co 11 minut, byłam spokojna. Mężowi powiedziałam dopiero po ponad dwóch godzinach, gdy się upewniłam, że to już to. Jednak bałam sie jechać na porodówkę, że mnie wyśmieją, że za wcześnie - a byliśmy właśnie w tym innym mieście, gdzie chciałam rodzić, także powrót do dom nie wchodził w grę. Pospacerowalismy jeszcze z godzinę (tzn. ja spacerowałam, mąż palił i gadał ze znajomymi, zaczynało już nieco boleć i jakaś dziewczyna mnie zobaczyła, przejęta spytała, czy pomóc, a ja jej na to, że nie, ja tylko rodzę. Dopiero jej przerażona mina uświadomiła mi, ze wcale nie zabrzmiało tak, jak chciałam.) 4 godziny od pierwszego skurczu byliśmy na porodówce, a tam niespodzianka - mój lekarz prowadzący i koleżanka położna. Super. Ale doktor bada, ja uśmiechnięta i on mówi, że rozwarcie 2 cm, a ja nie wyglądam na rodzącą. chyba każda z nas powie, że to najbardziej wkurzające, co można usłyszeć, gdy boli. Doktor powiedział, że tak to ja jeszcze ze dwa dni będę rodzić. W każdym bądź razie wszyscy mówili, że mąż może spokojnie jechac do domu spać. Miałam ktg, podczas którego skurcze zrobiły się już co 3 minuty, było po 23, ale skoro tak powiedzieli, to ... pojechał.
Teraz to już mnie bolało coraz mocniej, skurcze co 3, potem 2 minuty, ale po 30 sekund i koleżanka położna, która próbuje spać i mówi, że to jszcze nie to, że ból sie dopiero zacznie... Dziewczyny, jak ja się wtedy bałam.. Pewnie się już domyślacie, że to było to... Koleżanka mówi, to idź pod prysznic, ciepła woda pomoże, wchodzę, a tam leci... zimna :-/ a ze mnie krew. Wtedy mi zaczęła wierzyć, że coś się dzieje, okazało się, że jest pełne rozwarcie. Szybko na sale porodowa, ja tam ciągle myślę, że to jeszcze nie ten ból i płaczę do położnej, że się boję - jej wredny komentarz pominę tu milczeniem. 3 parcia i Córa wylądowała na brzuchu. Mąż został obudzony w czasie, gdy jechałam na sale porodową, ale dotarł, zeby oglądać Pierworodną juz po badaniu i się Skubany wywinął od porodu rodzinnego :-)
W czasie parcia krzyczałam, a położna na mnie, że mam nie krzyczeć... Potem mówi, że będzie ciąć krocze, a ja się tak wystraszyłam, ze skurcz mi przeszedł i to był najgorszy ból i krzyk z całego porodu.
Koniec końców okazało się, że ten legendarny ból nie nadszedł. Wszystko poszło szybko i niepotrzebnie mnie tak straszyli. Dziewczyny, ufajcie sobie i swojemu ciału, instynktowi. W tym czasie było kilka trudnych porodów, mi podali znieczulenie tak sobie leżałam tam, goła, brudna i zziębnięta. Przyszła salowa posprzątać i spytała, czy mnie czymś przykryć... Jak tak piszę, to brzmi trochę nieciekawie, ale poza niemiłą położną poród wspominam dobrze, bo był szybki i w sumie wcale tak nie bolało. Nacięcie miałam duże i głębokie, więc szył mnie mój lekarz prowadzący ciąże. Gdy przyszedł znieczulenie działało już super, więc nic nie czułam. Był bardzo zdziwiony, że się tak szybko znów zobaczyliśmy, ale pogadalismy sobie luźno, a on wyhafował mi tam takie dzieło, jak bym w życiu nie rodziła.

Z drugim było z kolei tak, ze ciąża była zagrożona, leżałam w sumie w trzech szpitalach. co wizytę mieliśmy nadzieję, że wytrzymam jeszcze z tydzień i ciągle było zdziwienie, że ja nadal w dwupaku chodzę :-) szczególnie jak minął tydzień 40, potem 41... Potem jechałam na ostatnią wizytę, 13 dni po terminie (dziecko było małe, łożysko ok, więc mogłam tak chodzić - zagrożenie wynikało z niewydolnej szyjki i czynności skurczowej) i juz przed poczułam te znajome skurcze, znowu co 11 minut jak za 1. razem. Niby czułam, ze to to, ale skurcze były od połowy ciąży, więc sie nie nastawiałam. Spakowałam torbę dal starszego dziecka i zostawiłam ją z mamą. U doktora rozwarcie 4 cm, ktg nic szczególnego nie pokazało, a ja już czułam coraz mocniejszy ból. Dostałam skierowanie na wywołanie (trochę moja wina, bo nie powiedziałam lekarzowi, że mi się wydaje, że rodzę) i poszłam na autobus... oczywiście i uciekł i musiałam jechać innym, potem 1 km do domu, a tu skurcze już co 5 minut, a ja myślę, że może najpierw jeszcze skoczę po jakieś lody... Rozważałam to na serio bardzo poważnie :-)
Doturlałam się na to moje ostatnie piętro, poszłam wykąpać, a tu dzwoni telefon - telemarketerka - powiedziałam jej, ze rodzę i nie będę z nia gadac - wierzycie, że zadzwoniła dwie godziny później?!
Tym razem torbę do szpitala mieliśmy już w mieście, gdzie chciałam rodzić, a tu zonk, mieszkanie zamknięte, my klucza nie mamy, co tu robic? :-) 40 minut zajęło aż mój tata otworzył, ja już skurcze co 3 minuty. Docieramy na porodówkę. Ja oczywiście uśmiechnięta i znowu słyszę Pani na pewno do porodu? Nie dla jaj... :-) To do badania. O 9 cm, to zapraszamy na łóżko porodowe, doktor mówi, że zaraz wróci. Położne się ze mnie podśmichiwały, że majtki przy przechodzeniu do pokoju obok zakładałam - komfort psychiczny przede wszystkim! Na łóżku już 10 cm. Położna super, ułożyła mnie tak, że nic nie robiłam. 8 minut i tulę córeczkę - wchodzi doktor i pyta, jak się akcja rozwija, czy juz rodzimy, a tu położna mnie już zaczęła zszywać. Było bardzo miło i sympatycznie. Zgody na wszystko podpisywałam po porodzie i przyznaję, że trochę przesadziłam i mogli być na mnie źli, ze przyszłam tak na ostatnią chwilę. A położna była fantastyczna, przy szyciu dopiero powiedziała mi, że dziecko było owinięte pępowiną, szybki poród był tu wybawieniem, jak i jej profesjonalizm.
Córa urodziła się niecałe 4 godziny po wizycie u ginekologa - gdy zadzwoniłam się pochwalić, położna z gabinetu powiedziała, że faktycznie jakoś tak dziwnie mocno mnie bolało, gdy wychodziłam z przychodni.
Jestem ciekawa, jak to będzie teraz. Mam nadzieję na równie szybki poród. Bólu się nie boję. Wszystko można wytrzymać, a jeśli nie, to są różne środki. Oba zaczęły się skurczami co 11 minut, trwały około 7 godzin (1szy od 19 do 2 a drugi od 7 do 14!), parcie 15 i 8 minut, a przy drugim obyło się bez nacięcia, jednak trochę popękałam. Teraz w brzucholu czeka chłopak, duży :-) Zobaczymy, jak będzie.
Życzę Wam wszystkim równie szybkich porodów!
 
Podbijam up. ;) może ktoś się nowy znajdzie z historiami

Napisane na HTC Desire 820G PLUS dual sim w aplikacji Forum BabyBoom
 
hej dziewczyny jestem mamą 2 dzieci i wlaśnie staram się o 3. przy 2 porodzie, mimo iż był bardzo bolesny i ciężki to momentami było też zabawnie. może zacznę od początku.
pierwsze skurcze reguralne dostałam ok 18 wieczorem i były one co 20 min ale równiusieńko. wiedziałam ze jutro to się stanie. od 1 w nocy latałam do wc a o 2 trochę się przestraszyłam bo były co 5 minut. obudziłam wiec męża który tego dnia rano miał do pracy. mówię mu że rodzę a on na to ze "to swietnie" i odwrócił się na 2 bok i dalej poszedł spac. wkurzył mnie niesamowicie. poszłam do łazienki wydepilowałam się wzięłam prysznic itp. a skurcze były coraz boleśniejsze. nie wiem czemu postanowałim ze dam mu nauczkę! gdy o 4 wstał do pracy ja udawałam że śpię ( spałam wtedy z naszym synkiem w jego pokoju). o 4.30 już go nie było a ja wytrzymałam do 5 i zadzwoniłam do mamy by przyszła do małego bo rodze. mąż jak już był w pracy to nie mógł z niej wyjść przez 12 godzin. ja miałam nadzieje ze zrozumie kare...do szpitala miałam 500 metrów i kolejnym moim genialnym pomysłem było to ze sama się tam zawiozę. dobrze ze o 6 rano w moim miasteczku ruch jest znikomy bo skurcze miałam już na każdym skrzyżowaniu i musiałam po prostu tam stać i czekac by ruszyć dalej. w szpitalu byłam pare minut po 6 a o 12 moja niunia była już na swiecie. bóle miałąm niewyobrażalne i darłam się tak ze okna zamykali. w pewnym momencie położna mówi do mnie "pani M.... musimy naciąć" na co ja jej odpowiadam " to szybko bo już dłużej nie wytrzymam" wszyscy oczywiście w smiech. nie wiem czemu po nacięciu skurcze były mniej bolesne i pomyslalam ze tak to ja mogę rodzić. niestety na głos powiedziałam ze " ale zajebiście, trzeba było zrobić to na początku". oczywiście śmiech. trochę wstydu się najadłam gdy lekarka mnie zszywała bo było to bardzo bolesne i bez znieczulenia ja krzyczałam ze boli a ona ze nie. tak mnie tym wkurzyła ze zaproponowałam jej ze się zamienimy miejscami i zobaczy ze boli :)
z perspektywy czasu wiem ze najwięcej zależy od naszego nastawienia. ja rano w dniu porodu wkurzyłam się na mężą ze tak olał wiadomość ze rodze i poszedł spac ze byłam wsciekła przez cały poród i jeszcze długo potem. teraz wiem ze to było głupie. za 3 razem chcę by było zupełnie inaczej, bardziej wesoło.
 
Uśmiałam się jak dawno nie.
I tak naszła mnie refleksja co do moich porodów (na trzeci czekam) generalnie wcale nie było mi do śmiechu... Nie z bólu czy coś, ale czynnik ludzki może rozwalić najlepsze nastawienie. I tak pierwszy poród był do bani dzięki Pani Położnej której "gębę" do dziś pamiętam, komentarze zresztą też genialne.

Drugi poród był okej. Ale to co przed i moment kiedy naprawdę się uśmiechnęłam są powiązane.
Zaczęło się w niedzielę. Kiedy brzuch mnie mocno bolał już drugi dzień choć nie wyczuwałam specjalnie skurczy albo jedne długi ciągnący się cały czas. Zaniepokojona, szczególnie, że właśnie na ten dzień miałam termin udałam się do szpitala w celu sprawdzenia czy z dzieckiem OK. Traf chciał, że dyżur na IP miał najgorszy lekarz na świecie.... Podpięli mnie do KTG i tak sobie leżałam w zimnym pokoju sama a skurcze coraz mocniejsze, Pani przychodziła tylko skręcić aparaturkę bez słowa i wychodziła. Bo badaniu czekam na konsultacje z Panem Doktorem. Zachciało mi się do WC i tam wyleciało ze mnie coś co uznałam za czop. Nie omieszkałam wspomnieć o tym lekarzowi który był na mnie obrażony, że jak mnie wołał do gabinetu to byłam w WC. Generalnie stwierdził, że co ja mogę wiedzieć o czopie śluzowym, że wszystkie (ciężarne) sobie uroiły te czopy, że na pewno dziś nie urodzę i w ogóle wg. niego to nie w ciągu najbliższych dwóch dni. Opierdzielał przy tym cały pozostały personel do granic możliwości. Niespełna 2h później do tego samego doktora trafiłam ponownie. Tym razem nie z mężem stricte a z pogotowiem i genialnym ratownikiem medycznym, który najpierw opieprzył tego cudownego lekarza z brak wózków przy podjeździe, dwa za to, że mnie odesłał do domu wtedy, trzy żeby się ogarnął szybciej bo on ma ciężarną z rozwarciem na 9cm, jak wlazłam na fotel było już 10 i biegiem lecieli ze mną na porodówkę, Be, był 2,5minuty potem na świecie. ALE MINA DOKTORA i to jak go ratownik zgasił BEZCENNA pani którą wcześniej p.dokt. opieprzał przy mnie a która była jakąś tam jego pomocą i te 2h wcześniej modliła się o koniec zmiany teraz miała na twarzy banana jak nie wiem :D Chyba ów ratownik wszystkim poz panem dok. poprawił humor :) a tak na marginesie naprawdę najcudowniejszy ratownik medyczny świata - powinien być położnym!
 
Historia znajomej: poród rodzinny po 12h jak syn był na świecie tekst męża: " jak będziemy mieli okazję być tu drugi raz to rodzisz sama. W życiu się tak nie nudziłem":p jeszcze się zdziwił jak poleciała w jego stronę metalowa nerka:D

U mnie było CC i podczas szycia dr mowi: " o tutaj nie szyjemy tkanki podskórnej bo Pani się chronicznie odchudza" na co weszłam mu w zdanie: " o tak zdecydowanie a w ciąży to już szczególnie w końcu udało mi się niewiele przytyć tylko 14kg z czego ostatnie 4 w przeciągu ostatniego tygodnia" wszyscy zaczęli się śmiać a dr się zamknął tym bardziej że od początku zachowywał się jak burak
 
reklama
Do góry