reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród Na Wesoło

Tekst położnej podczas porodu.-Nie jęczymy nie krzyczymy ,nabieramy powietrza i robimy twardą kupkę.- ta kupka miałabyc moja Patrysia.
Mój poród na sali trwał 10 minut.Mała połozyli mi na dole brzucha bo pępowina była krótka(więc mimo noszenia szalika i łańcuszków nieowinełaby sie nią).Kiedy moja ginekolog mnie zszywała powiedziałam jej że poród trwał krócej.a ona przeprosiła ze tak długo szyje.A ja nogi rozłożone przed nią,jedna ręka pod głową a w drugiej telefon i smsy wysyłałam.Moja mama stwierdziła ze czuje sie jakbym na wakacjach była,a nie urodziła przed chwilą.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Wątek the best!!! uśmiałam sie do łez
może to wam się nie wyda takie zabawne jak mojej starszej ale i tak Wam napisze:
po 1-szym porodzie odbieram tel od mamy, ta się pyta jak się czuje a ja :" jak to po porodzie" no i słyszę śmiech w słuchawce- że odpowiedziałam jakbym conajmniej 3 rodziła a nie dopiero pierwsze
 
Dziewczyny super watek!!! Plakalam ze smiechu czytajac wasze opowiadania. Mi zostaly jeszcze 3 tygodnie ale po przeczytaniu waszych opowiadan mniej sie boje. Pozdrawiam wszystkie mamusie.
 
Witam ponownie.
No teraz już mogę opowiedzieć o swoim porodzie Było parę śmiesznych sytuacji, tak mi się wydaje. Urodziłam 16 stycznia, cztery tygodnie przed terminem.O 5 obudziłam się bo zachciało mi się siusiu, ale jak wstawałam to mi chlupnęły wody. Na szybko pakowałam torbę a mój mąż stał z palcem przy buzi i wyglądał jak mały chłopiec, chciało mi się śmiać. W szpitalu czekając na postępy w rozwarciu skakałam sobie na piłce, którą znaleźliśmy na korytarzu, wszystko było by fajnie, ale zostaliśmy na tym korytarzu i pielęgniarka śmiejąc się, poinformowała nas, że może lepiej wejdziemy do pokoju (mieliśmy taki dla siebie). Jak bóle były silniejsze położna podała mi gaz rozweselający. Czułam się po tym jak bym była naćpana, zresztą tak mi też mąż powiedział że wyglądałam, bo rycholiłam się cokolwiek by nie powiedział. Potem niestety działał usypiająco. Na początku nie chciałam znieczulenia, ale w miarę kolejnych skurczów wołałam położną że zmieniłam zdanie i chcę to znieczulenie!!Później jak już parłam (to już mi mąż opowiadał, ja nie pamiętam)to zapytałam położną czy widać jakieś efekty, bo jestem wykończona, odpowiedziała mi że tak widzi już główkę, że dziecko ma czarne włoski. No to wtedy zaczęłam jeszcze bardziej przeć i zaraz mała była na świecie.
Pozdrawiam
 
Witajcie! Bedąc w ciązy bardzo czesto odwiedzałam tę stronę bo fajnie czytało sie o porodach które przebiegły szybko i jeszcze wśród tego bólu wydarzyło sie coś zabawnego. Czasami z niedowierzaniem czytałam o tym że poród którejś z was trwał bardzo krótko. A jednak jest to możliwe czego sama doświadczyłam.
A było to tak. 26 pazdziernika a była to niedziela pojechaliśmy z mężem i ze znajomymi na bazerek, ja od rana czułam sie jakoś dziwnie i troszkę mnie wszystko pobolewało. Termin porodu miłam za 3 dni ale już położna powiedziła mi ze pewnie urodze po terminie i jeśli chce za 2 tyg moge iśc na masaż szyjki. No ale tak sobie chodzimy po tym bazarku a mnie boli coraz czesciej, no to na wszeli wypadek wracamy do domu. Po powrocie wziełam kompiel a tu skurcz, i nastepny, ale niezbyt regularne ale czesto. Nastepny skurcz i odszedł czop śluzowy a za nim odeszły wody. A ja tu sobie myśle o kurcze, włosy mam nie ułożone i co ja mam na siebie włożyc. a mąż sie na mnie patrzy i pedzimy do samochodu, to znaczy on pedzi a ja sie za nim wlekę z ogromnym brzuchem i już chyba coraz czestrzymi bólami. No i jedziemy do umówionego szpitala w innym miescie ok 40 min drogi od naszego szpitala.( Jakoś nie byłam przekonana co do naszego szpitala.) Mąż jednym okiem zerka na drogę drugim na mnie i pyta czy może jedziemy do tego bliżej a ja patrze na niego i się smiej ze spokojnie dam rade, a on zdziwiony na mnie i jedzie dalej. ale za chwile kolejny skurcz już party a ja do niego ze jednak wracamy do szpitala bliżej. Misiek już lekko poddenerwowany mówi ze jak bedzie tak ciągle zawracał to wkońcu nigdzie nie dojedziemy.:no: No i szybka decyzja - szpital w naszym mieście a zaraz potem kolejny skurcz party. Wchodzimy do szpitala z windy mąż niesie mnie już na rekach i mówi pielęgniarce że rodze, ta sie patrzy na nas dziwnie ale prosi dalej do położnej na sale. Położna pyta które dziecko i kiedy sie zaczeło, mąż na to ze pierwsze i ze jakieś 15 min temu. Ta patrzy i sie uśmiecha;-) no ale kazała sie rozebrac i położyc na łóżko. I nagle widze ze jest w szoku:szok: patrzy na mnie i karze przeć bo ona już główkę widzi. Patrze na nią jak na wariatkę , mało co mężowi reki nie urwę ( tak go ściskałam) i myśle sobie - babo jak chciałaś mnie podtrzymac na duchu to trzeba było wymyślić coś lepszego a nie mi tu kit wciskasz. Prę dalej i czuje ze naprawde chyba już wychodzi ten nasz skarb, a ta mi znów nawija ze widzi ze ma czarne włoski, myśle sobie skończ już babo wreszcie bo i tak ci nie wierze. A tu nagle jeszcze jedno parcie i już Kubuś jest na moim brzuchu.:-)
Tak wiec przekonałam sie ze jednak wszystko jest możliwe i wszystko trwało 20 min. I zostałam szczęśliwą mamą Kuby. Dodam ze rodziłam w anglii i jestem bardzo zadowolona z położnych i z opieki w szpitalu. Chcę tez.podtrzymać na duchu osoby które starają sie o dziecko a nie zawsze wychodzi to od razu. My również sporo sie naczekaliśmy i nie obyło sie wczesniej bez różnych badań i zabiegów, ale wiem ze było warto, bo może teraz bardziej doceniam to ze jestem mamą:-).
 
Wiam.To i ja opisze nasz porodzik.Rodzilam rok temu co prawda ale pamietam kazda chwilke.Zaczelo sie wieczorem o 18.00,drzemkowalam sobie z mezem ale popedzilo mnie do kibelka. Siusiam sobie jak ta lala i poczulam nagle takie "pyk" gdzies tam w srodku i delikatny skurczyk. Siedze na tym klopie a tu leci i leci,zmobilizowalam sie wstalam ide do M i mowie ze chyba zaczynam rodzic bo wody odeszly.Wstal przestraszony,pyta sie co ma robic a ja ze do sklepu niech jedzie bo nie mam koszuli do rodzenia a bez tego nie jade.Przyjechal,wpakowalismy sie do auta i jazda do szpitala.Pod szpitalem jeszcze M musial zapalic papieroska z nerwow i potem weszlismy do szpitala.Byla godz 20.30 Bada mnie lekaz i mowi ze faktycznie rodze,rozwarcie na 2 cm,kaze sie przebrac i wioza mnie kulturalnie wozeczkiem na porodowke.M czeka na korytarzu,mnie badaja,kroploweczka juz jest(trzy razy sie wkuwala bo taka anemiczna bylam ze zyly nie mogla znalesc) ale pytam sie czy maz moze do mnie przyjsc.A tak-prosze bardzo juz wolam.No i zaczela sie polka,ja zadowolona narazie nie boli tylko tak mizia po brzuchu,polozna kaze mi spacerowac po korytazu,wiec latam z rozwiany wlasem,M za mna tylko te skurcze jakos zaczynaja bolec.Co jakas godz podlaczaja mnie pod te rozne sprzety czy wszystko ok,i dalej kaza lazic.Okolo polnocy wlazlam pod prysznic i nie chcialam wyjsc tak mi tam dobrze bylo,relaksik taki.Wyszlam i dalej hulam po korytarzu,M ze mna ,jak mam skurcz to sciskam tak mu reke ze az sie krzywi ale siedzi cicho.Klade sie na wyrko,lekaz mowi ze super,8 cm wiec spoko i dalej na korytaz.za godz bada mnie polozna i mowi ze co ten lekaz opowiada 7 cm rozwarcie a nie 8.Zalamka godzina i centymetr w plecy.O 3 rano mowie do M ze niech jedzie do domku sie przespac bo na 6 do pracy.Poszedl sobie a ja sama na luzeczku wolam polozna i mowie ze niech mi cos da bo tak boli ze nie wytrzymam,ta mnie kladzie zaglada gdzie trzeba i mowi ze jeszcze z pol cm zostalo i za pozno na znieczulenie.Leze tak i nagle brzuch mi sie zapada:/aha chyba RODZE!!!!!o matko,wszysko boli a oni mi kaza przec,mowie ze pre pre i ch..j ale oni kochaniutka jeszcze troszke ,jeszce raz.Nadymam sie jak wsciekla pytam sie-Co wy mi robicie? oni ze spokojnie jeszcze troszke juz glowke widac:))))Niestety mosieli mnie ciac bo lobuziak jeden byl duzy wazyl 3910 i 57cm a ja juz nie mialam sily przec!Po prawie 12 godz wyplumkalam z siebie synka hihi. A jak lekaz mnie zszywal to przepraszalam ze te ch.je,bo ja to w sumie takie spokojne dziewcze jestem.A spokojnie i tak pani pieknie rodzila,cichutko,spokojnie wiec wybaczaja:)))No i zaraz pancia za telefon lapie i dzwoni do M z wiadomoscia:)))
Nie bylo tak zle,jak by ktos za mnie w ciazy chodzil to ja moge rodzic!
pozdrawiam
 
Moja położna też powiedziała właśnie to samo co Wy. Ale dzieki narazie jedno dziecko w zupełności mi wystarczy, bo jednak takiemu maleństwu trzeba poświecac dużo uwagi. Najbardziej zdziwiona była moja rodzina gdy usłyszeli ze tak szybko poszło.:-D Widac ze wszystko jest możliwe, ekspresowe porody również!:-D Pozdrawiam!
 
reklama
U mnie też bylo nieco śmiesznie, ale dla mnie...Mialam szybki poród i raczej mnie nie bolało, ot...jak przy miesiączce. Więc pałętam się po tej sali porodowej, to po korytarzu, a rozwarcie 7-8cm...doktor i położne patrzą na mnie dziwnie i lecą teksty: pani to chyba jakiś rekord pobije. Było rano i do pracy przyszli wszyscy lekarze, po czym zaczęli odprawiać do mnie pielgrzymki, żeby zobaczyć tą, co jej nie boli ( bo nie bardzo mi wierzyli). Mnie było aż łyso, że jakaś dziwna jestem. Oj, jaka ulga wystapila na ich twarzach, kiedy przebito mi pęcherz plodowy przy 9 cm i nareszcie dostałam bolesnego skurczu...
 
Do góry