Dziewczyny! Nie przyśpieszajcie porodu.
My chcieliśmy pobrać małemu krew pępowinową, a ktoś nam powiedział, że nie wolno być po terminie, bo wody mogą być zielone i chcieliśmy wszystko przyśpieszyć. Tzn, ja chciałam, bo mąż nawet mnie ostrzegał, żeby nie ingerować w naturę...
Stosowałam więc wszystkie znane mi metody za wyjątkiem picia naparów i oleju: sprzątałam, myłam okna, chodziłam na dłuuugie spacery, chodziłam po schodach, na zakupy, kąpiele, seks...
W efekcie mój poród trwał 30 godzin.
Pod koniec byłam tak zmęczona, że nie miałam siły przeć... dzidziuś utkwił w połowie drogi! już mi vacum nieśli, 8 osób w fartuchach na sali... totalna panika!
Mąż mi pomógł, w sumie to razem naszego synka wypchnęliśmy, ostatkiem sił. Ale z łóżka podnieść się nie mogłam przez 6 godzin, dopiero kroplówka pomogła...
Więc uważajcie dziewczyny, lepiej nie przyspieszać, jeśli wszystko jest ok. O bolących plecach i spuchniętych nogach szybko się zapomina, warto poczekać.