Rozumie wiekszosc z was i wasze kontowersje. Dla mnie porod domowy byl jednak jedyna opcja. Urodzilam moja coreczke w domu okolo miesiaca temu. Porod byl dlugi bo byl ze mna maz i kolezanka. Mysle, ze wszystko poszloby szybciej gdybym byla sama bo wtedy nie mialabym kogo sie wstydzic. Jestem im jednak bardzo wdzieczna za wsparcie i za rece ktore pozwalali mi zgniatac gdy walczylam przeciwko skurczom (chcialam zeby sie skonczyly bo najbardziej pragnelam isc w koncu spac). Skurcze byly bezbolesme przez okolo 12 godzin gdy nie walczylam przeciw nim. Chodzilam sobie po domu tanczac az do momentu kiedy przyszla noc, moje cialo nadal nie bylo gotowe na porod a ja chcialam spac
Musialam jednak poczekac jeszcze dzien w moim mistycznym tancu pomiedzy sypialnia, toaleta i wanna.
Coreczke urodzilam w swoje wlasne rece i nie potrafie opisac jakie to wspaniale uczucie. Nie byla nawet sina jak wiekszosc dzieci jakie widzialam na filmach. Jak wyjelam ja z wody (urodzilam w wannie) to miala normalny kolor i od razu zaczela plakac. Po prostu okaz zdrowia.
Z powodu dlugosci porodu stracilam troche krwi i pojechalismy na jeden dzien do szpitala, pomimo tego ze wszyscy byli mili bardzo zle to wspominam, to po prostu nie dla mnie. Bardzo sie ciesze, ze nie probowalam tam rodzic bo nie bylabym w stanie.
Coreczke urodzilam w swoje wlasne rece i nie potrafie opisac jakie to wspaniale uczucie. Nie byla nawet sina jak wiekszosc dzieci jakie widzialam na filmach. Jak wyjelam ja z wody (urodzilam w wannie) to miala normalny kolor i od razu zaczela plakac. Po prostu okaz zdrowia.
Z powodu dlugosci porodu stracilam troche krwi i pojechalismy na jeden dzien do szpitala, pomimo tego ze wszyscy byli mili bardzo zle to wspominam, to po prostu nie dla mnie. Bardzo sie ciesze, ze nie probowalam tam rodzic bo nie bylabym w stanie.