V
villandra8
Gość
No tak - ja tu posta klecę, a tu w międzyczasie kolejna strona Szalejecie dzisiaj
Ale miałam jeszcze napisać, że kciuki dla pinuli ;-)
Lina no ani mi do głowy nie przyszło żeby do tego pieca dorzucać - pewnie myślał, że ja dziadka wyślę (jakby zapomniał, że to raczej kiepski pomysł) i pretensja potem niby tez ogólnie, a nie do mnie, tyle że dziadek głuchy i i tak nie słyszał.
No i jak zwykle się zrehabilitował.
Tak w sumie myślę, że cała ta akcja wczoraj wszystkim mocno dała się we znaki i każdy musiał w jakiś sposób odreagować (ja się chyba jeszcze dzisiaj wyżywam - swoją drogą ciekawi mnie jak dziadek ten grzejnik rozgrzewał i nie wiem jak dyplomatycznie zapytać - bo coś mi mówi, że nagrzewnicą ). Każdy na swój sposób. A jak wiadomo - odreagowywanie stresów u mojego M to istna pieta achillesowa (choć jest lepiej - dawniej to by po prostu zniknął nie waidomo gdzie, jak, na jak długo; na szczęście to już zamierzchła przeszłość. Postępy są tyle, że nie tak przełomowe, że z dnia na dzień o 180 stopni...) Ale chyba da radę - jeszcze się wczoraj wspólnie śmialiśmy, więc nie jest tak źle.
Swoją drogą ja też czasem przesadzam - widzę to analizując sytuację po raz wtóry. No nikt z nas nie jest bez winy. Nie żebym M za wczoraj usprawiedliwiała - dał ciała i jasno mu to zakomunikowałam, ale z drugiej strony to ja wczoraj zrobiłam taką aferę, jakby co najmniej nam z powodu tego nieszczęsnego grzejnika pół domu zrujnowało mimo iż tak naprawdę tylko dziadek został bez ogrzewania w garażu (i dobrze mu tak).
Ale miałam jeszcze napisać, że kciuki dla pinuli ;-)
Lina no ani mi do głowy nie przyszło żeby do tego pieca dorzucać - pewnie myślał, że ja dziadka wyślę (jakby zapomniał, że to raczej kiepski pomysł) i pretensja potem niby tez ogólnie, a nie do mnie, tyle że dziadek głuchy i i tak nie słyszał.
No i jak zwykle się zrehabilitował.
Tak w sumie myślę, że cała ta akcja wczoraj wszystkim mocno dała się we znaki i każdy musiał w jakiś sposób odreagować (ja się chyba jeszcze dzisiaj wyżywam - swoją drogą ciekawi mnie jak dziadek ten grzejnik rozgrzewał i nie wiem jak dyplomatycznie zapytać - bo coś mi mówi, że nagrzewnicą ). Każdy na swój sposób. A jak wiadomo - odreagowywanie stresów u mojego M to istna pieta achillesowa (choć jest lepiej - dawniej to by po prostu zniknął nie waidomo gdzie, jak, na jak długo; na szczęście to już zamierzchła przeszłość. Postępy są tyle, że nie tak przełomowe, że z dnia na dzień o 180 stopni...) Ale chyba da radę - jeszcze się wczoraj wspólnie śmialiśmy, więc nie jest tak źle.
Swoją drogą ja też czasem przesadzam - widzę to analizując sytuację po raz wtóry. No nikt z nas nie jest bez winy. Nie żebym M za wczoraj usprawiedliwiała - dał ciała i jasno mu to zakomunikowałam, ale z drugiej strony to ja wczoraj zrobiłam taką aferę, jakby co najmniej nam z powodu tego nieszczęsnego grzejnika pół domu zrujnowało mimo iż tak naprawdę tylko dziadek został bez ogrzewania w garażu (i dobrze mu tak).