Hejka
wróciłyśmy .
Podróż pociągiem była ciężka - niunia chciała chodzić po korytarzu - nie mogłam jej samej puścić bo bałam się, że się przewróci. Ludzi na korytarzu było dużo więc nie miała ochoty sie z nią przeciskać .
Wózek się nie zmieścił do przedziału i stal na korytarzu więc przeszkadzał ludziom. Od czasu do czsu ktoś ze wpółpasażerów musiał go wciągac do przedziału (jak jechał wózek z warsa albo wielka walizka).
Ingucha miała problem z uśnięciem na rękach bo nieprzyzwyczajona - w końcu usnęla na 40 min.
Generalnie podróż męcząca - trwała tylko 2h 45min.
Z powrotem jechaliśmy samochodem 5 h - Inguch usnął na 1,5h. a przez ostatnie 0,5h marudziła ale ogólnie wzdudziła zachwyt wszystkich, którzy mają małe dzieci - jest naprwadę wyjątkowo spokojna i niemarudna w takich sytuacjach:-) :-) :-) .
Sama już nie wiem która z tych podróży była mniej męcząca dla dziecka i dla mnie - trudno ocenić. W samochodzie jej się lepiej spało a pociągiem było szybsiej.
wróciłyśmy .
Podróż pociągiem była ciężka - niunia chciała chodzić po korytarzu - nie mogłam jej samej puścić bo bałam się, że się przewróci. Ludzi na korytarzu było dużo więc nie miała ochoty sie z nią przeciskać .
Wózek się nie zmieścił do przedziału i stal na korytarzu więc przeszkadzał ludziom. Od czasu do czsu ktoś ze wpółpasażerów musiał go wciągac do przedziału (jak jechał wózek z warsa albo wielka walizka).
Ingucha miała problem z uśnięciem na rękach bo nieprzyzwyczajona - w końcu usnęla na 40 min.
Generalnie podróż męcząca - trwała tylko 2h 45min.
Z powrotem jechaliśmy samochodem 5 h - Inguch usnął na 1,5h. a przez ostatnie 0,5h marudziła ale ogólnie wzdudziła zachwyt wszystkich, którzy mają małe dzieci - jest naprwadę wyjątkowo spokojna i niemarudna w takich sytuacjach:-) :-) :-) .
Sama już nie wiem która z tych podróży była mniej męcząca dla dziecka i dla mnie - trudno ocenić. W samochodzie jej się lepiej spało a pociągiem było szybsiej.