reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Początek przedszkola

U mnie oboje poszli do przedszkola w wieku 2,5 roku - do grupy do 4 lat.
U nas adaptacja wyglądała tak - że najpierw starałam się odbierać wcześniej - np. po obiedzie. Po dwóch dniach usłyszałam - "Mamo! Po co tak wcześnie przyszłaś?? Ja się jeszcze nie wybawiłam!".
W tym czasie młodszy był z opiekunką w domu. I faktem jest, że córka w pierwszym roku chorowała, więc dość często byli razem w domu - ale syn jak już poszedł, to prawie nie chorował.
 
reklama
Adaptacja zazwyczaj wyglada tak, ze pierwszego dnia idziesz z dzieckiem na jakieś 2h. Drugiego dnia, jak dziecko się dobrze czuje, po jakimś czasie wychodzisz i zostawiasz go na jakąś godzinkę. Następnego dnia na dłużej. Dopiero najwcześniej w drugim tygodniu (byle nie w poniedziałek) pierwszy raz maluch zostaje na drzemkę i odbierasz go zaraz po. W kolejnych dniach odbierasz go stopniowo co raz później. Taka adaptacja trwa tygodniami i jej tempo dostosowywane jest indywidualnie do dziecka.
Tutaj adaptacja wygląda tak, że są dni adaptacyjne w lipcu, w sierpniu przedszkole ma wolne, a we wrześniu już normalnie mają chodzić. Długa przerwa między "adaptacją" a początkiem.
Jeśli ma koleżankę, z którą się bawi to masz super socjalizowane dziecko ! Marzę o takim widoku.. :)
Oni się ze sobą bawią z 10 minut a później któreś się nudzi, więc to też nie jest długi czas. Ale później chwilę sami / z dorosłymi, i znowu ze sobą, 5 minut, może 15🙂
 
Jak będzie chorował to trudno, więcej w domu będzie 😅 a tak serio na choroby i tak przyjdzie czas i lepiej, żeby to było, kiedy ja jeszcze nie pracuję. Później może być trochę bardziej odporny.
Synkowi nie pokazuję tego, że nie chcę go wysyłać. Staram się go zachęcić, pokazałam mu już przedszkole i ich plac zabaw, był ze mną po umowę i mówi, że chce chodzić. Ale co innego mówić, a co innego jak już tam będzie. Najgorsze będzie dla mnie, jak on będzie płakał, że nie chce iść, a ja będę musiała go zaprowadzić. Czy wtedy odpuścić? Albo na kilka godzin tylko? Przedszkole wychodzi naprzeciw rodzicom i jak normalnie dziecko musi w nim być 8-15, żeby nie zaburzać rutyny, tak jak są problemy to można na kilka godzin przyprowadzać. Może na początku zabrać go przed drzemką? Byłby wtedy jakieś 3,5 godziny.

Synek ma jedną kolżankę, z którą się bawi (z nią, nie obok), ale widuje ją często. Może jak pozna grupę to też będzie się chętnie bawił?

A dlaczego ma płakać skoro już mówi, ze chce iść? On jeszcze nie wie co to przedszkole a już się cieszy. Nie zabieraj mu tego.
Jesli możesz oddaj go na początku na kilka godzin ale nie odpuszczaj. 3.5 godziny wystarcza. Ale już w kolejnym tygodniu wydłuż mu czas w przedszkolu.
W pewnym momencie przyjdzie kryzys ale pamiętaj, ze to tylko zlobek a nie sala tortur. Krzywda się tam dzieciom nie dzieje. A przynajmniej w normalnych placówkach.
Synek jest już na tyle duży żeby sobie z przedszkolem poradzić. Będzie musiał sam się odnalezc w nowym środowisku. Pojdzie do szkoły i będzie to samo. Wtedy już będzie doświadczony i może pójdzie mu to lepiej.
Uwazam jednak, ze chodzić powinien.
 
A dlaczego ma płakać skoro już mówi, ze chce iść? On jeszcze nie wie co to przedszkole a już się cieszy. Nie zabieraj mu tego.
Jesli możesz oddaj go na początku na kilka godzin ale nie odpuszczaj. 3.5 godziny wystarcza. Ale już w kolejnym tygodniu wydłuż mu czas w przedszkolu.
W pewnym momencie przyjdzie kryzys ale pamiętaj, ze to tylko zlobek a nie sala tortur. Krzywda się tam dzieciom nie dzieje. A przynajmniej w normalnych placówkach.
Synek jest już na tyle duży żeby sobie z przedszkolem poradzić. Będzie musiał sam się odnalezc w nowym środowisku. Pojdzie do szkoły i będzie to samo. Wtedy już będzie doświadczony i może pójdzie mu to lepiej.
Uwazam jednak, ze chodzić powinien.
Synek mówi też , że chce spać z babcią, a w końcu tak płacze, że trzeba po niego jechać. Dlatego myślę, że to "chcę" może oznaczać, że chce jak jest w domu z mamą i do wyznaczonej sytuacji daleko.

Nie chcę odpuszczać, tylko chyba potrzebuję pozytywnych słów o przedszkolu/żłobku, właśnie z małymi dziećmi w roli głównej.
 
Dzieci mogą się dobrze czuć w przedszkolu. Jeśli tranzycja przebiega prawidłowo to są spore szanse ze dziecko się zaaklimatyzuje.
Mije miały trzy dni na zaaklimatyzowanie się. Pierwszy dzień byłam z nimi do końca. Raptem dwie godziny ale zawsze coś.
Drugiego dnia po godzinie sobie wyszłam. Potem odebrałam zadowolone dziecko.
Trzeciego dnia po prostu odstawiłam dziecko na dwie godziny.
A od następnego tygodnia już poszły konie po betonie. Dzieci szły na piec dni od 8 do 13. U nas tak można.
Dzisiaj są zadowoleni, maja przyjaciół. Chodzą na przyjęcia urodzinowe. Dzisiaj mieli przyjęcie z okazji Eid Mubarak. Gabi wybrała sobie zabójcza sukienkę.
Bulsztyn wraca umorusany i zazwyczaj zmęczony.
Moje przedszkole zapewnia dzieciom to, czego ja nie mogę.
 
Synek mówi też , że chce spać z babcią, a w końcu tak płacze, że trzeba po niego jechać. Dlatego myślę, że to "chcę" może oznaczać, że chce jak jest w domu z mamą i do wyznaczonej sytuacji daleko.

Nie chcę odpuszczać, tylko chyba potrzebuję pozytywnych słów o przedszkolu/żłobku, właśnie z małymi dziećmi w roli głównej.
Moje dziecko zaczynało przedszkole w wieku 2,5 roku. Nie potrafiło się zsocjalizowac z dziećmi, za duża grupa i dla niej było za głośno. Na placu zabaw jak było więcej niż 4 dzieci rozwniez uciekała na bok. Nawet neurolog twierdził, że jest niegotowa. Przyglądałam się temu wszystkiemu. Jej reakcjom, tłumaczyłam, rozmawiałam. Ponieważ dużo chorowała, to nie odpuszczałam. Wciąż więcej jej w przedszkolu nie ma niż jest. To co fajne ja omija, ale cieszę się, że nie zrezygnowałam. Dziś niema problemu z byciem w dużej grupie. Wchodzenie do przedszkola bywa dla niej trudne, bo więcej nas tam nie ma niż jest. Jednak wychodzi radosna. Uczy się nowych rzeczy, opowiada co robili, co dobrego zjadła. Nie pracuje i mogłabym z nią być w domu. Jednak dałam jej wszystko co potrafiłam. Teraz zyska w relacjach z innymi. Dlatego wolę by poszła. Idzie na 4 h. Zawsze mówię, że po obiadku będę na nią czekać. Obydwie się uczymy. Jeśli będziesz przekonana, żealuch sobie poradzi, to tak będzie i znajdziesz sposób na to, by go zachęcić. Twoje wypowiedzi są niepewne. Ta niepewność może udzielić się dziecku. A to fajna przygoda 😊 naprawdę warto sprobowac
 
Dzieci mogą się dobrze czuć w przedszkolu.
A to nie zależy od dziecka? Mój nie lubi hałasu, tłumu. Jest obserwatorem.

Znajoma rok temu oddała córkę do tego przedszkola jak mała miała 2 lata i 2 miesiące. Niestety, nie udało się. Dziewczynka mocno płakała, uciekała od dzieci, nie angażowała się w zabawy. Teraz we wrześniu mają drugie podejście. Trochę się boję takiego scenariusza.
Moje dziecko zaczynało przedszkole w wieku 2,5 roku. Nie potrafiło się zsocjalizowac z dziećmi, za duża grupa i dla niej było za głośno.
Synek też nie lubi jak jest głośno. Dlatego chciałam, żeby nie szedł do normalnego przedszkola, gdzie jest 25 dzieci i 1-2 panie, tylko do tej grupy żłobkowej, z 20 dziećmi i 3 paniami.
 
Synek mówi też , że chce spać z babcią, a w końcu tak płacze, że trzeba po niego jechać. Dlatego myślę, że to "chcę" może oznaczać, że chce jak jest w domu z mamą i do wyznaczonej sytuacji daleko.

Nie chcę odpuszczać, tylko chyba potrzebuję pozytywnych słów o przedszkolu/żłobku, właśnie z małymi dziećmi w roli głównej.
Pozytywnych słów...
Po okresie adaptacji w żłobku dzieci płaczą, gdy rodzic przychodzi za wcześnie. Z dumą wynoszą zrobione podczas pobytu prace plastyczne. Te, które jeszcze nie mówią, pokazują w domu ruchy i gesty do piosenek-pokazywanek ze żłobka. Te, które mówią uczą rodziców słów. Na Dzień Matki z dumą śpiewają "Kiedy byłem jak kropelka, słysząc serca twego bicie i widziałem, jak jest wielka, miłość, która daje życie"...
Ale to po adaptacji, która jest trudna dla dziecka i dla Ciebie. Kupcie "Kicia Kocia idzie do przedszkola" i czytajcie prawie codziennie. Omawiajcie wszystko po kolei. Synek musi być nastawiony pozytywnie i wiedzieć, co go czeka. To, że chce spać u babci jest super, świadczy o tym, że jest na to wstępnie gotowy, ale w nocy wszystkie koty są czarne :-) Noc poza domem jest najtrudniejsza, tak samo spanie w żłobku. Pomyślcie, może to spanie u babci da się jakoś rozbić na mniejsze kroki? Może najpierw niech babcia śpi u Was pod Waszą nieobecność? Jak coś jest trudne od razu, to zawsze warto rozbić to na mniejsze kroki. To, że maluch CHCE jest naprawdę super, nawet jak w nocy już nie chce.
W wieku żłobkowym jest niewiele dzieci, które nie płaczą w trakcie adaptacji w ogóle. To co najtrudniejsze, to to, że płacz przy rozstaniu z Mamą zanika na końcu. Często najpierw dziecko przestaje płakać po wejściu, potem nie przypomina sobie w ciągu pobytu, potem narzeka, że przyszliście za wcześnie a i tak nadal zdarza się, że płacze przy wejściu. To będzie dla Ciebie trudne. Tak samo, jak to, że na początku to opiekunki/nauczycielki przedszkola będą widziały postępy, a nie Ty. Ty będziesz widziała, że dziecko płacze już w domu ubierając buty (tak samo jak wczoraj), a opiekunki będą widziały, że wczoraj płakał i stał z boku, a dzisiaj się już zainteresował zabawkami. I to będzie postęp - małymi krokami, ale postęp 8-) Pytaj o takie małe postępy kadry. Powinny nie tylko Ci opowiedzieć, co i jak, ale też opowiedzieć, co jeszcze możesz zrobić, żeby dziecku pomóc :-)
Zaraz ktoś powie, "a mój synek nie płakał... " Tak, zdarzają się takie dzieci, ale uważam, że lepiej przygotować się na ten gorszy scenariusz, a mieć nadzieję na ten lepszy, niż na odwrót.
Często dzieci, które idą do żłobka nie rozumieją, dlaczego mama zostaje z młodszym rodzeństwem w domu. Mogą to czuć jako krzywdę (mogą, nie muszą). Myślę, że warto już teraz zacząć to tłumaczyć (np. ty jesteś już duży, umiesz już chodzić i biegać, możesz iść do żłobka, zobacz siostrzyczka jeszcze nie potrafi i ona musi poczekać, aż się nauczy). Niech 2,5 latek czuje dumę, że on już może i nie odbiera żłobka jako coś gorszego od tego, co w domu. Niech czuje, że on ma inne fajne rzeczy w tym czasie:-)
Wykorzystajcie teraz czas na naukę zostawania bez rodziców :-) Do żłobka często łatwiej przyzwyczajają się dzieci, które bywały i z babcią i z ciocią i z sąsiadką, ale nie na zasadzie "mama siedziała w pokoju obok", ale "mama się pożegnała, powiedziała, że kocha i powiedziała, że wróci jak zrobi zakupy".
Uważam, że dużo ważniejsze od zostawania długo jest zostawanie systematycznie, Zacznijcie choćby od godziny, ale codziennie, a nie co trzeci. Pamiętaj, że drugi dzień będzie trudniejszy, trzeci jeszcze trudniejszy, ten po przerwie najtrudniejszy, ale pamiętaj też, że to normalne, że tak się dzieje w pierwszych dniach, czasami tygodniach, ale MIJA!
Czy byłaś obejrzeć żłobek? Czy widziałaś grupę dzieci? Zapytaj kadry, jak te dzieci, które teraz siedzą i się bawią i nawet za bardzo nie zwracają uwagi na otwierające się drzwi, zachowywały się w pierwsze dni. Założę się, że większość płakała. Zapamiętaj ten obraz bawiących się dzieci, jak zwątpisz 5 dnia, czy robisz słusznie - przypomnij go sobie :-) Tak za jakiś czas w grupie będzie się bawiło Twoje dziecko :-)
Aaaaa... bo widziałam też wcześniej ten wątek... Dopiero około 3 roku życia dzieci bawią się ze sobą, wcześniej bawią się obok siebie i raczej podbierają sobie zabawki, niż wymieniają w zabawie :-) Taki etap :-) Nie przejmuj się, jak Twoje dziecko na początku będzie stroniło od bawiących się dzieci i wolało usiąść z boku. Ma do tego prawo.
Ale to co najważniejsze! Emocje Twojego dziecka są lustrem Twoich emocji! Może poproś tatę, niech to on na początku zaprowadza do żłobka? Powinno być łatwej. Pamiętajcie o krótkich pożegnaniach "Kocham Cię, wrócę po obiedzie, baw się dobrze". Dla mnie czekanie na nieznane jest zawsze trudniejsze od tej nowej sytuacji na którą czekam. Dla dzieci często też.
Głowa do góry, pierś do przodu! Jeszcze maluch na Ciebie nakrzyczy, że przyszłaś za wcześnie, albo jeszcze lepiej, że masz się pospieszyć, bo się spóźnicie do żłobka :-) Nie w pierwszych tygodniach, ale potem już tak :-) Dajcie sobie czas, pozwólcie sobie na emocje, wspierajcie malucha, bo poznaje nowy świat i się dzięki temu rozwija i będzie dobrze.
 
Pozytywnych słów...

Ale to po adaptacji, która jest trudna dla dziecka i dla Ciebie. Kupcie "Kicia Kocia idzie do przedszkola" i czytajcie prawie codziennie. Omawiajcie wszystko po kolei. Synek musi być nastawiony pozytywnie i wiedzieć, co go czeka. To, że chce spać u babci jest super, świadczy o tym, że jest na to wstępnie gotowy, ale w nocy wszystkie koty są czarne :-) Noc poza domem jest najtrudniejsza, tak samo spanie w żłobku. Pomyślcie, może to spanie u babci da się jakoś rozbić na mniejsze kroki? Może najpierw niech babcia śpi u Was pod Waszą nieobecność? Jak coś jest trudne od razu, to zawsze warto rozbić to na mniejsze kroki. To, że maluch CHCE jest naprawdę super, nawet jak w nocy już nie chce.


Wykorzystajcie teraz czas na naukę zostawania bez rodziców :-) Do żłobka często łatwiej przyzwyczajają się dzieci, które bywały i z babcią i z ciocią i z sąsiadką, ale nie na zasadzie "mama siedziała w pokoju obok", ale "mama się pożegnała, powiedziała, że kocha i powiedziała, że wróci jak zrobi zakupy".
Uważam, że dużo ważniejsze od zostawania długo jest zostawanie systematycznie, Zacznijcie choćby od godziny, ale codziennie, a nie co trzeci.
Czy byłaś obejrzeć żłobek? Czy widziałaś grupę dzieci?
Z babcią zostaje regularnie, bo nie chce od niej wracać. Jak chce spać to mówi, żeby zadzwonić po tatę, bo on chce do domu. Babcia u nas nie ma gdzie spać jak wszyscy jesteśmy, a my nie mamy gdzie pojechać z małą dzidzią, na noc, a bez synka.
Ale z ciociami czy sąsiadkami nie zostaje, bo tak naprawdę nie ma z kim. Wszystko byłoby bardzo na siłę, bo żadna ciocia z dwójką nie zostanie, a gdzie ja mam małą dzidzię zabrać, żeby go zostawić? Został sam u cioci raz na pół godziny i nie było z tym żadnego problemu, ale to była wyjątkowa sytuacja.

Kocię Kocię to już na pamięć zna i mi mówi, że w przedszkolu będzie jadł ogórkową 😅 i tego jedzenia też się boję, bo on nie chce sam jeść. Jest "mama karm". A ja się poddaję jak płacze. Rzadko mu się zdarza jeść samemu.
Ja te dzieci widzę prawie codziennie na spacerze. Mamy takie same godziny wychodzenia. I on też obserwuje. Panie też widzi. Jedna na pewno będzie z nim, tylko nie wiem która.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku już sama będę zachwalała przedszkole 🙂 Niby wiem, że jest lepiej tam dziecko wysłać niż zostawić w domu, ale ciągle się boję. A we wrześniu przyszłego roku chciałabym wysłać córkę. 2 latka będzie miała.
 
reklama
A to nie zależy od dziecka? Mój nie lubi hałasu, tłumu. Jest obserwatorem.

Znajoma rok temu oddała córkę do tego przedszkola jak mała miała 2 lata i 2 miesiące. Niestety, nie udało się. Dziewczynka mocno płakała, uciekała od dzieci, nie angażowała się w zabawy. Teraz we wrześniu mają drugie podejście. Trochę się boję takiego scenariusza.

Synek też nie lubi jak jest głośno. Dlatego chciałam, żeby nie szedł do normalnego przedszkola, gdzie jest 25 dzieci i 1-2 panie, tylko do tej grupy żłobkowej, z 20 dziećmi i 3 paniami.

Dlatego napisałam, ze „mogą” się dzieci czuć dobrze w przedszkolu.
Bo zdarzają się takie, którym się to nie podoba. Z różnych względów.
Nalezy jednak pamiętać, ze kiedyś te dzieci będą musiały iść np do szkoły. Potem do drugiej szkoły. Potem może na studia czy gdzie tam zechcą.
W końcu do pracy.
Cale życie będą sobie mówić, ze „nie lubią hałasu to nie pójdą”? No nie.
Dzieci nie są jak dorośli. Nie radzą sobie z emocjami tak jak my. A jak sobie nie radzą to płaczą. Ty pewnie tez miewasz dni, ze nie chce ci się isc do pracy/sklepu/lekarza/szefowej czy gdzie tam jeszcze. Ty jednak nie stajesz po środku pokoju i zaczynasz płakać w niebogłosy. Zbierasz się w sobie i idziesz. Dziecko tak nie umie, wiec może płakać zwłaszcza na początku.
Ale płacz nie oznacza ze dziecku dzieje się bóg wie jaka krzywda. Tak nie zawsze jest.
Co do historii innych znajomych, których dzieci płakały, uciekały i nie dały się odkleić od nogi to ja patrzę na takie historie z przymrużeniem oka. Być może to ta mama nie do końca była gotowa na przygodę dziecka z przedszkolem i wyszło tak a nie inaczej? Póki nie zna się wszystkich szczegółów sprawy nie ma się co nią kierować.
Tez widziałam dzieci zaczynające to samo przedszkole, do którego chodzą moje łobuzy od płaczu i histerii jakby je przypiekano żywcem. Mozna by sobie pomyśleć, ze bóg wie jaka im się dzieje krzywda. A tak nie jest.
Co do faktu, ze synek nie lubi hałasu i jest obserwatorem….ja tez nie lubię i tez wole obserwować. A przebywanie w grupie mi nie przeszkadza. Przedszkole lubiłam, szkole tez.
Daj dziecku najpierw spróbować zanim powiesz stanowczo nie.
 
Do góry