Witam,zakładam ten temat,ponieważ potrzebuje się poprostu komuś wygadać,opisze Wam moja historie...
Trzy lata temu zaczęła się moja historia ze staraniami o ciąże.Listopad 2017 okres się spóźniał-test ciążowy pozytywny,niedowierzanie radość,niestety niedługo po około 6 dniach plamienie później krwawienie beta hcg spada,diagnoza poronienie samoistne.Po tym wszystkim nie mogłam się pozbierać,ale wzięłam się w garść i znowu zaczęliśmy starania od następnego cyklu, i tak oto już w marcu 2018 dwie kreseczki na teście,znowu radość ale i niepokój jak to będzie tym razem,i niestety ta ciąża również zakończyła się po kilku dniach poronieniem samoistnym,znów płacz smutek żal rozczarowanie,pytanie dlaczego ja,dlaczego mnie to wszystko spotyka,lekarz mówił ze tak się czasami zdarza trzeba próbować dalej,jestem młoda zdrowa itd,a miałam w tamtym momencie lat 31(już)powiedziałam ok pewnie tak,nie załamuje się do 3 razy sztuka,próbujemy dalej,i tak oto w grudniu 2018 znowu ciąża,tym razem nie było tyle radości więcej strachu..miałam delikatne plamienia bóle brzucha ale w sumie czułam się dobrze,pierwsze usg był to już około 6 tydzień-lekarz nie znalazł NIC w macicy,podejrzenie ciąży pozamacicznej kontrolowanie beta hcg co 2 dni,przyrastala ale wolno,nie pamietam już teraz jakie były wartości,w każdym razie początek stycznia 2019 silny ból brzucha brązowe plamienia-szpital tam usg oczywiście NIC,beta hcg 1600,diagnoza ciąża pozamaciczna w prawym jajowodzie,po 2 godzinach byłam już na stole operacyjnym wykonano laparoskopowe usunięcie ciąży pozamcicznej,zachowano jajowod,po tym wszystkim nie mogłam dojść do siebie,nie wierzyłam ze tyle nieszczęść może spotkać jedna osobę i to właśnie mnie,ale pomimo wszystko szybko doszłam do siebie i postanowiłam ze się nie poddam,zmieniłam lekarza,dostałam skierowanie na badania między innymi genetyczne moje i mojego męża ,nie potrafię ich teraz wszystkich wymienić ale było ich kilka,wszystko wyszło super,Tak więc po odczekaniu 3 miesięcy wzięliśmy się do roboty i już w maju 2019-ciąża,która niestety po tygodniu znowu zakończyła się krwawieniem!i to mnie nie złamało,wzięłam się w garść i postanowiłam ze nie poddam się jeszcze,ale postanowiliśmy również trochę odpocząć i przerwać starania tak na około 1 rok,tak wiec mamy początek września 2020 i brak okresu,test ciążowy pozytywny,pomyślałam ze tym razem poprostu musi się udać,zalecenie od lekarza zwiekszona dawka kwasu foliowego,magnezu,zapobiegawczo aspiryna 150 g,oraz progesteron,po około tygodniu delikatne plamienie które trwało 3 dni,beta hcg w ciągu 48 h przyrost 100%,tzn z 450 na 914.po tygodniu termin na usg,czułam ze tym razem będzie dobrze,ale jakże się mylilampo tygodniu usg nic nie widać w macicy,to był 6 tydzień + 4,powinno już bić serduszko,lekarz nie owijał w bawełnę jak to się mówi,powiedział wprost ze raczej nic tego nie będzie,odrazu beta wynik dostać następnego dnia rano 4200 proszę natychmiast jechać do szpitala,tam usg oczywiście nic beta hcg 6500!zalamalam się tym bardziej ze lekarz widział coś tym razem na lewym jajowodzie,dodam jeszcze ze nie miałam absolutnie żadnych objawów,podejrzenie ciąży pozamacicznej i za kilka godzin laparoskopia,następnego dnia dowiedziałam się ze była to ciąża pozamaciczna na lewym jajowodzie,niestety nie udało się uratować jajowodu,A tak wiec podsumowując jestem po 3 poronieniach i 2 ciążach pozamacicznych po każdej stronimię,mam jeden jajowod zachowany prawy ale nie wiadomo czy jest drożny. Tym razem załamałam się kompletnie już nie wiem co mam robić,od lekarza usłyszałam ze już lepiej będzie jak nie będę się starać dalej ze teraz tylko klinika niepłodności i zapłodnienie pozaustrojowe ale ja się tak bardzo boje bo ile nieszczęść może jeszcze na mnie spasca dodam jeszcze tyko ze mieszkam w Niemczech i to wszystko miało miejsce właśnie tutaj,chciałabym spróbować ale boje się ze następnej porażki poprostu nie zniosę
Strasznie się rozpisałam ale tego chyba właśnie potrzebowałam... pozdrawiam Was serdecznie...
Trzy lata temu zaczęła się moja historia ze staraniami o ciąże.Listopad 2017 okres się spóźniał-test ciążowy pozytywny,niedowierzanie radość,niestety niedługo po około 6 dniach plamienie później krwawienie beta hcg spada,diagnoza poronienie samoistne.Po tym wszystkim nie mogłam się pozbierać,ale wzięłam się w garść i znowu zaczęliśmy starania od następnego cyklu, i tak oto już w marcu 2018 dwie kreseczki na teście,znowu radość ale i niepokój jak to będzie tym razem,i niestety ta ciąża również zakończyła się po kilku dniach poronieniem samoistnym,znów płacz smutek żal rozczarowanie,pytanie dlaczego ja,dlaczego mnie to wszystko spotyka,lekarz mówił ze tak się czasami zdarza trzeba próbować dalej,jestem młoda zdrowa itd,a miałam w tamtym momencie lat 31(już)powiedziałam ok pewnie tak,nie załamuje się do 3 razy sztuka,próbujemy dalej,i tak oto w grudniu 2018 znowu ciąża,tym razem nie było tyle radości więcej strachu..miałam delikatne plamienia bóle brzucha ale w sumie czułam się dobrze,pierwsze usg był to już około 6 tydzień-lekarz nie znalazł NIC w macicy,podejrzenie ciąży pozamacicznej kontrolowanie beta hcg co 2 dni,przyrastala ale wolno,nie pamietam już teraz jakie były wartości,w każdym razie początek stycznia 2019 silny ból brzucha brązowe plamienia-szpital tam usg oczywiście NIC,beta hcg 1600,diagnoza ciąża pozamaciczna w prawym jajowodzie,po 2 godzinach byłam już na stole operacyjnym wykonano laparoskopowe usunięcie ciąży pozamcicznej,zachowano jajowod,po tym wszystkim nie mogłam dojść do siebie,nie wierzyłam ze tyle nieszczęść może spotkać jedna osobę i to właśnie mnie,ale pomimo wszystko szybko doszłam do siebie i postanowiłam ze się nie poddam,zmieniłam lekarza,dostałam skierowanie na badania między innymi genetyczne moje i mojego męża ,nie potrafię ich teraz wszystkich wymienić ale było ich kilka,wszystko wyszło super,Tak więc po odczekaniu 3 miesięcy wzięliśmy się do roboty i już w maju 2019-ciąża,która niestety po tygodniu znowu zakończyła się krwawieniem!i to mnie nie złamało,wzięłam się w garść i postanowiłam ze nie poddam się jeszcze,ale postanowiliśmy również trochę odpocząć i przerwać starania tak na około 1 rok,tak wiec mamy początek września 2020 i brak okresu,test ciążowy pozytywny,pomyślałam ze tym razem poprostu musi się udać,zalecenie od lekarza zwiekszona dawka kwasu foliowego,magnezu,zapobiegawczo aspiryna 150 g,oraz progesteron,po około tygodniu delikatne plamienie które trwało 3 dni,beta hcg w ciągu 48 h przyrost 100%,tzn z 450 na 914.po tygodniu termin na usg,czułam ze tym razem będzie dobrze,ale jakże się mylilampo tygodniu usg nic nie widać w macicy,to był 6 tydzień + 4,powinno już bić serduszko,lekarz nie owijał w bawełnę jak to się mówi,powiedział wprost ze raczej nic tego nie będzie,odrazu beta wynik dostać następnego dnia rano 4200 proszę natychmiast jechać do szpitala,tam usg oczywiście nic beta hcg 6500!zalamalam się tym bardziej ze lekarz widział coś tym razem na lewym jajowodzie,dodam jeszcze ze nie miałam absolutnie żadnych objawów,podejrzenie ciąży pozamacicznej i za kilka godzin laparoskopia,następnego dnia dowiedziałam się ze była to ciąża pozamaciczna na lewym jajowodzie,niestety nie udało się uratować jajowodu,A tak wiec podsumowując jestem po 3 poronieniach i 2 ciążach pozamacicznych po każdej stronimię,mam jeden jajowod zachowany prawy ale nie wiadomo czy jest drożny. Tym razem załamałam się kompletnie już nie wiem co mam robić,od lekarza usłyszałam ze już lepiej będzie jak nie będę się starać dalej ze teraz tylko klinika niepłodności i zapłodnienie pozaustrojowe ale ja się tak bardzo boje bo ile nieszczęść może jeszcze na mnie spasca dodam jeszcze tyko ze mieszkam w Niemczech i to wszystko miało miejsce właśnie tutaj,chciałabym spróbować ale boje się ze następnej porażki poprostu nie zniosę
Strasznie się rozpisałam ale tego chyba właśnie potrzebowałam... pozdrawiam Was serdecznie...