C
Catar
Gość
Witajcie,
w lutym tego roku okazało się że jestem w ciąży, tydzień po spodziewanej miesiączce dostałam brązowych plamień, plamiłam podczas wizyty w toalecie jak również brudziła się wkładka. poszłam na wizytę do ginekologa, zrobił usg stwierdził że to 5 tydz, mały pęcherzyk, nie widzi przyczyny plamień, zapytał czy mam typowe objawy ciążowe powiedziałam że czuję się bardzo dobrze i nie mam raczej żadnych uporczywych objawów stwierdził żebym brała duphaston + luteinę ( jeżeli się nie mylę to chyba miałam brać dwa razy luteinę 100 dopochwowo + jedną tabletkę duphastonu ), mimo leków plamienia nadal były i trwały tydzień, później samoistnie zniknęły. Na późniejszych wizytach wyszło że było puste jajo, zmieniłam lekarza bo tamten 1. szprycował mnie hormonami w ciemno, 2. strasznie mnie straszył i denerwował na wizytach, nowa lekarka była w szoku, że dostałam takie końskie dawki sztucznego progesteronu ( robiłam badanie proga na początku jak dowiedziałam się o ciąży i wyszło coś koło ~25-27 czyli w normie ), potwierdzono puste jajo, kazała odstawić i czekać na poronienie, później jednak był szpital wywołanie poronienia i obyło się bez łyżeczkowania. Szybko przyszła pierwsza miesiączka po poronieniu i cykle miałam regularne 30-31 dni.
I teraz wrzesień, testy owulacyjne 14 i 15 dzień pozytywne, owulacja niby wyznaczona na 16 dc, starania, od 17 do 20 dc brałam acard, nagle 21 dc dostałam różowe plamienie, potem dzień przerwy i 23-25 dc znów różowe plamienie, potem spokój i 29 dc brudzenie brązowe. okres się nie pojawił, zrobiłam test, dwie kreski. Uznałam tamte plamienia że to pewnie implantacyjne. 3 października tj. 4 tydz 3 dzień ciąży zrobiłam betę wyszła 541 ( pokazało się różowe plamienie w toalecie i trwało dwa dni ) , później powtórzyłam betę po 48h 5 października ( 4 tydz 5 dzień ) wyszła 1248. Od 4 października popołudniu do 7 października rano spokój z plamieniami myślałam, że już ich nie będzie, ale nagle dziś ( 7.10 ) na wizycie w toalecie biały śluz zabarwiony na różowo przy wypróżnianiu oraz przy podcieraniu. Wizytę u lekarza mam na 23 października, nie chciałam umawiać się wcześniej, żeby znów się nie stresować między jedną wizytą, a kolejną jak poprzednim razem, tylko liczę że już 23 października będzie widać wszystko na usg. Tym razem objawy ciążowe mam, bolą mnie piersi przy jakimkolwiek dotyku, jest mi niedobrze. Bardzo martwi mnie ten śluz podbarwiony na różowo, nie wiem co robić ? czekać spokojnie na wizytę ? Czy taki śluz różowy w 6 tygodniu jest niebezpieczny ? Po doświadczeniach z pierwszej ciąży mimo że się bardzo staram nie przejmować i nie bać to podświadomie jestem cała spanikowana. Tym bardziej że wtedy też miałam plamienia tylko że brązowe i cały tydzień + było ich więcej, ale teraz znów plamienia są fakt różowy śluz i mało ale jednak jest strach.
Prosiłabym o odpowiedź jeśli ktoś cokolwiek wie, lub miał podobną sytuację ?
w lutym tego roku okazało się że jestem w ciąży, tydzień po spodziewanej miesiączce dostałam brązowych plamień, plamiłam podczas wizyty w toalecie jak również brudziła się wkładka. poszłam na wizytę do ginekologa, zrobił usg stwierdził że to 5 tydz, mały pęcherzyk, nie widzi przyczyny plamień, zapytał czy mam typowe objawy ciążowe powiedziałam że czuję się bardzo dobrze i nie mam raczej żadnych uporczywych objawów stwierdził żebym brała duphaston + luteinę ( jeżeli się nie mylę to chyba miałam brać dwa razy luteinę 100 dopochwowo + jedną tabletkę duphastonu ), mimo leków plamienia nadal były i trwały tydzień, później samoistnie zniknęły. Na późniejszych wizytach wyszło że było puste jajo, zmieniłam lekarza bo tamten 1. szprycował mnie hormonami w ciemno, 2. strasznie mnie straszył i denerwował na wizytach, nowa lekarka była w szoku, że dostałam takie końskie dawki sztucznego progesteronu ( robiłam badanie proga na początku jak dowiedziałam się o ciąży i wyszło coś koło ~25-27 czyli w normie ), potwierdzono puste jajo, kazała odstawić i czekać na poronienie, później jednak był szpital wywołanie poronienia i obyło się bez łyżeczkowania. Szybko przyszła pierwsza miesiączka po poronieniu i cykle miałam regularne 30-31 dni.
I teraz wrzesień, testy owulacyjne 14 i 15 dzień pozytywne, owulacja niby wyznaczona na 16 dc, starania, od 17 do 20 dc brałam acard, nagle 21 dc dostałam różowe plamienie, potem dzień przerwy i 23-25 dc znów różowe plamienie, potem spokój i 29 dc brudzenie brązowe. okres się nie pojawił, zrobiłam test, dwie kreski. Uznałam tamte plamienia że to pewnie implantacyjne. 3 października tj. 4 tydz 3 dzień ciąży zrobiłam betę wyszła 541 ( pokazało się różowe plamienie w toalecie i trwało dwa dni ) , później powtórzyłam betę po 48h 5 października ( 4 tydz 5 dzień ) wyszła 1248. Od 4 października popołudniu do 7 października rano spokój z plamieniami myślałam, że już ich nie będzie, ale nagle dziś ( 7.10 ) na wizycie w toalecie biały śluz zabarwiony na różowo przy wypróżnianiu oraz przy podcieraniu. Wizytę u lekarza mam na 23 października, nie chciałam umawiać się wcześniej, żeby znów się nie stresować między jedną wizytą, a kolejną jak poprzednim razem, tylko liczę że już 23 października będzie widać wszystko na usg. Tym razem objawy ciążowe mam, bolą mnie piersi przy jakimkolwiek dotyku, jest mi niedobrze. Bardzo martwi mnie ten śluz podbarwiony na różowo, nie wiem co robić ? czekać spokojnie na wizytę ? Czy taki śluz różowy w 6 tygodniu jest niebezpieczny ? Po doświadczeniach z pierwszej ciąży mimo że się bardzo staram nie przejmować i nie bać to podświadomie jestem cała spanikowana. Tym bardziej że wtedy też miałam plamienia tylko że brązowe i cały tydzień + było ich więcej, ale teraz znów plamienia są fakt różowy śluz i mało ale jednak jest strach.
Prosiłabym o odpowiedź jeśli ktoś cokolwiek wie, lub miał podobną sytuację ?