Marma gratulacje !!!!!!
A ja wczoraj miałam ciekawy dzień :-)
W pracy cały dzień jeździłam z koleżanką po marketach - sprawdzałyśmy asortyment roślinny i inne głupoty, ogólnie sympatycznie było.
Po pracy miałam jechać z siostrą do Wiśniowej okna oglądać. Pojechałam po nią do Krakowa i mało brakowało, a zabrakłoby mi paliwa.. nie wiem jak to zrobiłam, ale nie popatrzyłam na ilość paliwa, a jak zerknełam w któryms momencie na wskaźnik, to rezerwa zapalona, a kreseczka prawie na samym dole, a stacji nie widac.. spanikowałam trochę, ale w koncu w Skawinie znalazłam strzałki do ORLENu. Kolejka w cholerę, bo tylko 2 stanowiska, z czego 1 się napełniał ORLENem. Zgasiłam silnik i już nie mogłam zapalić dopóki nie zatankowałam.
Odebrałam Ewkę i pojechałyśmy. Nie wziełyśmy żadnej mapy, tylko pożyczyłam nawigację z firmy. Na nieszczęście w okolicy Wieliczki nawigacja kazała nam co chwilę skręcać w ulice których nie było, pogubiłyśmy się totalnie, a bardzo nam się spieszyło, żeby na 18-tą zdążyć do Wiśniowej. Po jakimś czasie jakoś udało nam się znaleźć dobrą drogę, ale o dziwo znowu zapaliła się mocna rezerwa, już zaczełyśmy stacji szukać, kiedy podniosła się kreska i znowu opadła - chyba coś się popsuło, więc olałyśmy stację i pojechałyśmy dalej.
Po około 15 minutach straszny stukot, odwracam się do tyłu, a za nami w przeciwną stronę toczy się nasz... kołpak... szybko zatrzymałyśmy się i zaczełyśmy szukać kołpaku (pechowo było pochyło, więc potyczył się daleko daleko). W końcu znalazłyśmy w śmierdzącym rowie. Więc złapałam Ewkę za rękę, żeby nie wpadła do rowy, a ona łowiła.
W końcu o 18:05 dotarłyśmy do Wiśniowej, ale 3 razy krążyłyśmy tam i z powrotem, żeby znaleźć odpowiedni numer, a pędziłyśmy ostro, dlatego, że otwarte tylko do 18 było. Ludzie rozkładali ręce i nikt nie wiedział gdzie to jest. W końcu znalazłyśmy boczną dróżkę w lesie i tam na szczęście był zakład i na szczęście gość nam jeszcze otworzył.
Strasznie fajny facet, pośmialiśmy się, aż nas brzuchy bolały, mówił, że śmiesznie mu sie rozmawia, bo zawsze po okna jeżdżą faceci, a po raz pierwszy mu się zdarzyło, żeby przyjechały 2 dziewczyny i to w podobnym do siebie wieku :-) Pozałatwiałyśmy wszystko i wróciłyśmy do domu, zatrzymując się w Dobczycach na lodach (mam tam daleką rodzinę, ale nie chciałyśmy się z nimi spotkac, bo spieszyłyśmy się do domu). Akurat jak wychodziłyśmy z lodami, to zobaczyłyśmy daleko wujka zmierzającego w naszą stronę, ale nie widział nas, zresztą kompletnie nie spodziewałby się nas tam spotkać, uciekłyśmy szybko na ławkę odwróconą w drugą srtonę, a potem do samochodu.
Ogólnie wesoło było, a pozałatwiać też się coś udało. Teraz czekamy na ofertę. Tylko spać mi się chce:-)