reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Otyłość w ciąży

Witajcie my już jesteśmy rozpakowane, Iza i Julka urodziły się w zeszłą sobotę o 22.30 :-) odeszły mi wody i cesarka była w 35+1d. Ciążę zaczęłam z wagą 94kg, przytyłam do 102kg (8kg) a dziś tydzień po porodzie jest 87kg (15kg mniej) tzn że schudłam w ciąży jakieś 7kg :-) Teraz nawet po buzi widzę że mi woda schodzi i rysy mi się zmieniają. A co do brzucha to jedna wielka masakra :-\ cały w sinych rozstępach i bruzdach, dół miękki fałda nawias nad raną po cięciu a nad pępkiem coś mi się zrobiło z jelitami brzuch jest nadęty jak balon, twardy, jak zjem cokolwiek to czuję i słyszę jak mi gazy bomlują dosłownie pod skórą i wszystko się przelewa a jak wypiję coś ciepłego to od razu napina się, boli i gra koncert. Ciągle jestem na espumisanie :-[ czy któraś z was miała już cesarkę? Czy to jest normalne?
 
reklama
Hej dziewczyny, coś cisza tutaj ;-)
Ktoś jeszcze zagląda?
U mnie dzisiaj 13 tydzień 3 dzień. W tamtym tygodniu byłam na prenatalnych. Wyszła za duża przezierność karkowa i lekarz nie widział kości nosowej... Zrobiłam też test pappa i dostałam skierowanie do genetyka. Za tydzień będę miała wizytę i wyniki. Boję się ale staram się być dobrej myśli. Od początku ciąży udało mi się zgubić około 4 kg więc przynajmniej to jest dobre że narazie nie tyje. Buziaki
 
Trzymam kciuki. :* mam nadzieję, że to tylko niedopatrzenie badającego. Kiedy wyniki badań,
Hej dziewczyny, coś cisza tutaj ;-)
Ktoś jeszcze zagląda?
U mnie dzisiaj 13 tydzień 3 dzień. W tamtym tygodniu byłam na prenatalnych. Wyszła za duża przezierność karkowa i lekarz nie widział kości nosowej... Zrobiłam też test pappa i dostałam skierowanie do genetyka. Za tydzień będę miała wizytę i wyniki. Boję się ale staram się być dobrej myśli. Od początku ciąży udało mi się zgubić około 4 kg więc przynajmniej to jest dobre że narazie nie tyje. Buziaki
 
Cześć wszystkim, dawno mnie tu nie było, ostatni raz jeszcze pod poprzednim nickiem (Katprat). Chciałam poinformować, że 23.10 urodziłam swojego synka, 56cm, 3420g i 10pkt. Urodziłam równo w 39tc, ostatnie 6 dni przed spędziłam w szpitalu przez nadciśnienie sprzed ciąży i cukrzycę ciążową. Było ciężko, poród wywoływany balonikiem, choć urodziłam dopiero 3 dni po jego wypadnięciu, po odejściu wód to chyba bramy piekieł się otworzyły, miałam ochotę odgryźć sobie nogę. Do tego położne, które marudziły że mam się ruszać przy porodzie, bo aktywny jest szybszy ale cały czas byłam podłączona do ktg i nie mogłam się ruszyć (dużo by pisać o olewactwie personelu medycznego i chamskich komentarzach, a szkoda mi czasu na rozpamiętywanie). Generalnie skończyło się awaryjnym cc i mały był kilka godz na neonatologii (bo lekarka go nie odszlamila i płuca coś nie zachwyciły) a już w początku 3 doby byliśmy w domu. Po porodzie byłam na 3 różnych antybiotykach, bo rozeszła mi się rana i zaczęło się z niej dosłownie lać osocze z krwią, ale to "tylko" jakieś 2 bakterie szpitalne, dopiero od tygodnia nie cieknie mi z rany.

Zaczynałam ciążę z wagą 113, z taką samą ja skończyłam, aktualnie na liczniku 99 i wpadłam w jakaś obsesję, panicznie boję się przytyć, marzy mi się zjechać choć do 89, ostatni raz miałam tyle z 10-15lat temu. Może się uda, bąbel daje wycisk ;) pozdrawiam wszystkie
 
Cześć wszystkim, dawno mnie tu nie było, ostatni raz jeszcze pod poprzednim nickiem (Katprat). Chciałam poinformować, że 23.10 urodziłam swojego synka, 56cm, 3420g i 10pkt. Urodziłam równo w 39tc, ostatnie 6 dni przed spędziłam w szpitalu przez nadciśnienie sprzed ciąży i cukrzycę ciążową. Było ciężko, poród wywoływany balonikiem, choć urodziłam dopiero 3 dni po jego wypadnięciu, po odejściu wód to chyba bramy piekieł się otworzyły, miałam ochotę odgryźć sobie nogę. Do tego położne, które marudziły że mam się ruszać przy porodzie, bo aktywny jest szybszy ale cały czas byłam podłączona do ktg i nie mogłam się ruszyć (dużo by pisać o olewactwie personelu medycznego i chamskich komentarzach, a szkoda mi czasu na rozpamiętywanie). Generalnie skończyło się awaryjnym cc i mały był kilka godz na neonatologii (bo lekarka go nie odszlamila i płuca coś nie zachwyciły) a już w początku 3 doby byliśmy w domu. Po porodzie byłam na 3 różnych antybiotykach, bo rozeszła mi się rana i zaczęło się z niej dosłownie lać osocze z krwią, ale to "tylko" jakieś 2 bakterie szpitalne, dopiero od tygodnia nie cieknie mi z rany.

Zaczynałam ciążę z wagą 113, z taką samą ja skończyłam, aktualnie na liczniku 99 i wpadłam w jakaś obsesję, panicznie boję się przytyć, marzy mi się zjechać choć do 89, ostatni raz miałam tyle z 10-15lat temu. Może się uda, bąbel daje wycisk ;) pozdrawiam wszystkie
Gratulacje Młoda Mamo [emoji4] nie ma co myśleć o szpitalu, tylko cieszyć się maluszkiem. Gratuluję spadku wagi, powodzenia!
 
Trzymam kciuki. :* mam nadzieję, że to tylko niedopatrzenie badającego. Kiedy wyniki badań,
Niestety poroniłam w środę... We wtorek pojechałam do szpitala bo zaczęłam krwawić, lekarz zrobił mi usg, powiedział że wygląda na to że z ciąża wszystko w porządku ale zostawią mnie w szpitalu i jak będzie wszystko dobrze to wyjdę za 3 dni. Krwawienie ustało ale w środę po południu znowu się zaczęł0. Lekarz zrobił mi usg, powiedział że mam rozwarcie, szyjki macicy praktycznie nie widać i nic już nie mogą zrobić bo poronienie jest w toku. Później zaczęło odklejać się łożysko i lekarz powiedział że trzeba zrobić lyzeczkowanie, to wszystko działo się tak szybko, najgorsze chwilę w moim życiu. Nie mogę się pozbierać, cały czas płaczę, mąż też bardzo przeżywa ale wspiera mnie, namawia na wizytę u psychologa, boi się że będę miała depresję. A ja po prostu muszę przejść przez żałobę po naszym synku.
 
Niestety poroniłam w środę... We wtorek pojechałam do szpitala bo zaczęłam krwawić, lekarz zrobił mi usg, powiedział że wygląda na to że z ciąża wszystko w porządku ale zostawią mnie w szpitalu i jak będzie wszystko dobrze to wyjdę za 3 dni. Krwawienie ustało ale w środę po południu znowu się zaczęł0. Lekarz zrobił mi usg, powiedział że mam rozwarcie, szyjki macicy praktycznie nie widać i nic już nie mogą zrobić bo poronienie jest w toku. Później zaczęło odklejać się łożysko i lekarz powiedział że trzeba zrobić lyzeczkowanie, to wszystko działo się tak szybko, najgorsze chwilę w moim życiu. Nie mogę się pozbierać, cały czas płaczę, mąż też bardzo przeżywa ale wspiera mnie, namawia na wizytę u psychologa, boi się że będę miała depresję. A ja po prostu muszę przejść przez żałobę po naszym synku.
Niestety wiem co czujesz...
Przykro mi... :(
Jakie imię wybraliscie ? To zawsze bedzie Wasz synek, jedyny, wyjatkowy, kochany.
Przytulam mocno:** korzystałam z pomocy psychologa i uważam, że było to najlepsze co mogłam zrobić, psycholog pomoże przejść żałobę, tylko najlepiej mieć takiego, który ogarnia temat... A nie będzie mówił, że wszystko będzie dobrze... może masz w okolicy, albo nawet w szpitalu może być psycholog z doświadczeniem?
 
Niestety wiem co czujesz...
Przykro mi... :(
Jakie imię wybraliscie ? To zawsze bedzie Wasz synek, jedyny, wyjatkowy, kochany.
Przytulam mocno:** korzystałam z pomocy psychologa i uważam, że było to najlepsze co mogłam zrobić, psycholog pomoże przejść żałobę, tylko najlepiej mieć takiego, który ogarnia temat... A nie będzie mówił, że wszystko będzie dobrze... może masz w okolicy, albo nawet w szpitalu może być psycholog z doświadczeniem?
Dziękuję Ci. Wybraliśmy imię Igor. W tym wszystkim miałam jeszcze problem z aktem urodzenia. Lekarz nie wypełnił w mojej historii choroby, że to był chłopiec i sekretariat szpitala nie wystawił mi zaświadczenia, które jest potrzebne w USC. Powiedzieli mi, że teraz to muszę czekać na badanie histopatologiczne a kadrowa powiedziała, że bez aktu urodzenia nie należy mi się 56 dni urlopu macierzyńskiego. Panie w sekretariacie nie chciały ze mną w ogóle rozmawiać, skoro nie jest w dokumentach to znaczy, że nie była określoną płeć a to, że położna mi przekazała informację, że to chłopiec to może tak tylko sobie powiedziała. Swoją determinacją wywalczyłam to, żeby sekretariat skontaktował się z lekarzem, który robił mi zabieg, na szczęście potwierdził płeć i wystawiono mi odpowiednie dokumenty i mam już akt urodzenia. Teraz chcemy sami pochować naszego synka. Co do psychologa to pomyślę o tym jeśli nie zacznie mi się poprawiać. Mam bardzo duże wsparcie w mężu i w ogóle w całej rodzinie.
Jak długo po stracie czekalaś ze staraniami?
W szpitalu lekarz mi powiedział że w ciągu 4-6 tygodni mam się zgłosić do swojego ginekologa i jak będzie wszystko dobrze to nie trzeba czekać.
Idę do niej w czwartek bo miałam już wcześniej umówioną wizytę.
 
reklama
Bardzo mi przykro. Przeżyłaś koszmar, który nikogo nie powinien spotkać. Myślę, że psycholog to naprawdę dobry pomysł... Żałobę i tak przejdziesz[emoji3525] A wiadomo co było powodem poronienia?
Niestety poroniłam w środę... We wtorek pojechałam do szpitala bo zaczęłam krwawić, lekarz zrobił mi usg, powiedział że wygląda na to że z ciąża wszystko w porządku ale zostawią mnie w szpitalu i jak będzie wszystko dobrze to wyjdę za 3 dni. Krwawienie ustało ale w środę po południu znowu się zaczęł0. Lekarz zrobił mi usg, powiedział że mam rozwarcie, szyjki macicy praktycznie nie widać i nic już nie mogą zrobić bo poronienie jest w toku. Później zaczęło odklejać się łożysko i lekarz powiedział że trzeba zrobić lyzeczkowanie, to wszystko działo się tak szybko, najgorsze chwilę w moim życiu. Nie mogę się pozbierać, cały czas płaczę, mąż też bardzo przeżywa ale wspiera mnie, namawia na wizytę u psychologa, boi się że będę miała depresję. A ja po prostu muszę przejść przez żałobę po naszym synku.
 
Do góry