Hej.
Jestem lekko mówiąc, przerażona. Od 8 miesiąca ciąży po prostu nie jestem w stanie funkcjonować. Jestem wykończona, łapię zadyszki nawet przy robieniu kanapek, gotowanie obiadu robię na 4 raty, bo muszę siadać i odpoczywać… Mogłabym spać cały czas. Jestem uzależniona od męża, bo nie jestem w stanie wyjść do sklepu o własnych siłach, stać w kolejce, na spacer, nawet krótki, nie ma szans. Jest mi słabo i czuję się, jakbym miała zemdleć. Wyniki krwi takie sobie, ale biorę żelazo i już się poprawiły, ale moje samopoczucie nie.
Moim największym problem jest teraz to, że jestem w 37tc i serio, nie wiem jak urodzę na tą chwilę totalnie sobie tego nie wyobrażam, jak przy takim fatalnym samopoczuciu mam urodzić naturalnie… Cesarki się boję, sama się nie zdecyduję…
Czy któraś z Was miała podobnie, a mimo to dała radę? Oczywiście to moja pierwsza ciąża i chyba jedyna…
Pocieszcie mnie…
Jestem lekko mówiąc, przerażona. Od 8 miesiąca ciąży po prostu nie jestem w stanie funkcjonować. Jestem wykończona, łapię zadyszki nawet przy robieniu kanapek, gotowanie obiadu robię na 4 raty, bo muszę siadać i odpoczywać… Mogłabym spać cały czas. Jestem uzależniona od męża, bo nie jestem w stanie wyjść do sklepu o własnych siłach, stać w kolejce, na spacer, nawet krótki, nie ma szans. Jest mi słabo i czuję się, jakbym miała zemdleć. Wyniki krwi takie sobie, ale biorę żelazo i już się poprawiły, ale moje samopoczucie nie.
Moim największym problem jest teraz to, że jestem w 37tc i serio, nie wiem jak urodzę na tą chwilę totalnie sobie tego nie wyobrażam, jak przy takim fatalnym samopoczuciu mam urodzić naturalnie… Cesarki się boję, sama się nie zdecyduję…
Czy któraś z Was miała podobnie, a mimo to dała radę? Oczywiście to moja pierwsza ciąża i chyba jedyna…
Pocieszcie mnie…