Witajcie.
Potrzebuję... chyba wsparcia. Generalnie nie jestem osobą która się skarży, ale naprawdę nie wiem już co robić. Mój Maluch ma 2 tygodnie. Poród był ciężki, nawet bardzo. Szwów nawet nikt nie liczył, wciąż się goją, czasem bolą strasznie, tak że ani siedzieć ani stać, tylko leżenie jest akceptowalne. Do tego nadciśnienie po ciąży, więc zawroty głowy, ból głowy i ogólne osłabienie, spacer to na maksymalnie 10min. Ale żyje. Problem w tym że Maluch ma problemy z brzuszkiem zarówno z załatwianiem się jak i z ulewaniem, napina się, płacze, brzuch ma wzdęty i twardy, jest niespokojny i nie śpi. Po załatwieniu zwykle się uspokaja, ale często i tak nie usypia. Wpada w rozpacz gdy próbuję go ułożyć na płasko. W nocy jakoś sypia, ale w dzień jest w stanie nie spać przez 4-5h ciągiem na zmianę płacząc i karmiąc się. Mąż mi dużo pomaga, ale sam też jest wykończony, chyba głównie psychicznie, do tego pracuje. Ale do brzegu... Ja juz nie daję rady, nie mam siły na ciągłe kołysanie i noszenie Malucha. Źle się czuję, strefy intymne bolą niemiłosiernie (lekarze uspokajają, że trzeba czekać, aż się wszystko zagoi). Nie mogę patrzeć jak Maluch cierpi i się męczy, a ja nie jestem w stanie mu pomóc, bo juz zarówno fizycznie jak i psychicznie nie daję sobie rady. Czasem po prostu kładę się obok niego i oboje płaczemy. Wiem że wszystko minie, że się polepszy, że trzeba to przetrwać, ale mój organizm jest na granicy totalnego rozpadu. Czy jest coś co mogę zrobić by chociaż uciszyć ból mojego Malca? Próbuje ciepłych okładów na brzuszek, masażu, wyciszenia, krótszych i częstszych karmień, ale nic nie pomaga. Gdy Maluch wpada w rozpacz to nie da się go uspokoić, chyba że przystawianiem do piersi, a to tworzy błędne koło, bo po jedzeniu znów mu brzuszek doskwiera.
Potrzebuję... chyba wsparcia. Generalnie nie jestem osobą która się skarży, ale naprawdę nie wiem już co robić. Mój Maluch ma 2 tygodnie. Poród był ciężki, nawet bardzo. Szwów nawet nikt nie liczył, wciąż się goją, czasem bolą strasznie, tak że ani siedzieć ani stać, tylko leżenie jest akceptowalne. Do tego nadciśnienie po ciąży, więc zawroty głowy, ból głowy i ogólne osłabienie, spacer to na maksymalnie 10min. Ale żyje. Problem w tym że Maluch ma problemy z brzuszkiem zarówno z załatwianiem się jak i z ulewaniem, napina się, płacze, brzuch ma wzdęty i twardy, jest niespokojny i nie śpi. Po załatwieniu zwykle się uspokaja, ale często i tak nie usypia. Wpada w rozpacz gdy próbuję go ułożyć na płasko. W nocy jakoś sypia, ale w dzień jest w stanie nie spać przez 4-5h ciągiem na zmianę płacząc i karmiąc się. Mąż mi dużo pomaga, ale sam też jest wykończony, chyba głównie psychicznie, do tego pracuje. Ale do brzegu... Ja juz nie daję rady, nie mam siły na ciągłe kołysanie i noszenie Malucha. Źle się czuję, strefy intymne bolą niemiłosiernie (lekarze uspokajają, że trzeba czekać, aż się wszystko zagoi). Nie mogę patrzeć jak Maluch cierpi i się męczy, a ja nie jestem w stanie mu pomóc, bo juz zarówno fizycznie jak i psychicznie nie daję sobie rady. Czasem po prostu kładę się obok niego i oboje płaczemy. Wiem że wszystko minie, że się polepszy, że trzeba to przetrwać, ale mój organizm jest na granicy totalnego rozpadu. Czy jest coś co mogę zrobić by chociaż uciszyć ból mojego Malca? Próbuje ciepłych okładów na brzuszek, masażu, wyciszenia, krótszych i częstszych karmień, ale nic nie pomaga. Gdy Maluch wpada w rozpacz to nie da się go uspokoić, chyba że przystawianiem do piersi, a to tworzy błędne koło, bo po jedzeniu znów mu brzuszek doskwiera.