Mamy 4 tygodniowa córkę, która albo spi albo placze, rzadko kiedy ma stany czuwania bez płaczu. Przewijanie i kąpanie to koszmar dla nas i dla niej, to nieludzki placz, jakby ja że skory obdzierano. Od porodu spie 3h3wh nocy, bo mala nie daje, placze. Noc to czas robienia kup paru pod rząd. Dajemy kropelki biogaja i delicol przed karmieniem. Nie potrafimy zapanować nad jej płaczem, po prostu się nie da. Rady typu: zobacz pieluszek, zgas swiatlo itp. nie działaja. Mala urodzila sie przez nagle cc w 40 tyg z powodu malowodzie i niewydolnosc lozyska, 9 pkt w skali apgarz powdu napiecia miesniowego, uspokojono mnie, ze to bardzo dobrze i się tym nie przejmować, ale juz nie wiem... Mala czesto prezy sie. Poza tym ma obrzek blon sluzowych ktory ma minac. Póki co placz dziecka nie pozwala normalnie funkcjonować, bo nie można nad tym zapanować. Mówi się, że ramiona mamy uspokajają, moje nie. Nie mam siły psychicznej i fizycznej słychać jak dziecko placze, a ja mu nie moge pomocł. Czego mam się spodziewac: autyzmu, wysokiej wrażliwości, czy coś jeszcze? Mimo pomocy męża, mamy, teściowej nie mam siły już. Mala karmie piersią co 2 godz w dzien i co 3 w nocy. Moze ktos mial podobne problemy? Tli sie we mnie nadzieja, ze z tego wyrosnie i bedzie lepiej, ale coraz mniej..