Mnie i męża nasz zawód nauczył organizacji
:-) Fusik, ja wstaje po
6 rano i się szykuję do pracy, tak koło
7 budzę Oliwkę, myje jej zeby, daję kaszę i ubieram. O
7.30 wychodzimy z domu, zawożę Oliwke do przedszkola a sama do pracy na
8.15. Pracuje 8 h czyli
do 16.15 i wracam do domu, a mam blisko wiec na
16.40 z zakupami jestem w domciu i od razu profilaktycznie uruchamiam internecik
. Mąż zaczyna prace wcześniej ale kończy o 15 więc on odbiera Oliwkę (ja zawożę a on odbiera). Zanim ja wracam z pracy to ogarnie gary w zlewie i obiera ziemniaki, a ja jak wracam to robię reszte obiadu plus szykuje sobie cos na drugi dzień z mięska :-)
Czas dla Oliwki mamy właściwie od czasu jak wraca z przedszkola, bo albo mąż z nią się bawi albo włączamy ją do naszych prac domowych, bo my ogarniamy porządki a ona ma z tego frajdę, że może pomóc.
Generalnie tak o
18 jesteśmy obrobieni.
Po
19 Kondi (mój najukochańszy mężuś na świecie) kąpie Oliwke, potem mi ją wyciąga z wanny (sam sprząta łazienke po kąpieli) a ja kończe higiene Oliwce (uszy, oczy, kremy i cała reszta). Potem Kondi czyta Oliwce bajki, ona usypia, a my przed
20 leżymy przed telewizorem z pizzą i pilotem :-)
I TAK TO U NAS WYGLĄDA :-) W WEEKENDY STARAMY SIĘ ZREKOMPENSOWAĆ SOBIE I OLIWCE CAŁY TYDZIEŃ.