Witam Was
Potrzebuje porady, potrzebuje się wygadać...
Jestem samotna matka 2 dzieci. Wychowuje ich sama od zawsze. Syn ma. 10 lat, ma autyzm. Córka lat prawie 4.
Nie mam żadnej rodziny, cioci, wujka, ojca (mieszka za granicą), kogoś kto zajaby się nimi choćby na chwilę.
Wszędzie wychodzę przykuta do nich. Zakupy, urzędy. Wszędzie z nimi. Za każdym razem jak wyjdę z domu, moja córka lata wszędzie. Po krzakach, włazi na schody, zbiega z podjazdów. Buntuje się, drze. W sklepie jest to samo. Lata po całym sklepie, wydziera się. Zawsze jesteśmy w centrum zainteresowania. W domu są wieczne krzyki, wrzaski i kłótnie. Czasem jest mi już wstyd stąd wychodzić bo zdaje sobie sprawę, że to wszystko słychać. Moje dzieci non stop kłócą się między sobą, krzyczą, rzucają, wyganiają się z pokojów i trzaskają drzwiami. Tak jest od rana do nocy. Jak już zbliża się noc, mój syn że względu na autyzm ciągle się drze. Sam do siebie, kopie po meblach. Każdy zakaz kończy się jeszcze większą jazda. Nie mogę się wykąpać w spokoju, bo albo ktoś mnie wola, albo córka drze się pod drzwiami. Nie mogę nawet iść w spokoju do lekarza bo oni wiecznie są ze mną. Nie wiem kiedy ostatnio się badałam. Wszystko staram się załatwiać internetowo, wnioski, erecepty, teleporady po prostu wszystko. Obecnie wszyscy jesteśmy chorzy, byłam tak zdesperowana ze poprosiłam pediatre żeby zajrzała mi w gardło bo nie mam jak isc do lekarza. Jak chce iść spać to moja córka godzinami skacze po łóżku, rozwala cała pościel. Muszę leżeć nieruchomo, po ciemku czasami, godzinami żeby w końcu odpuściła. Wszystko niczy, wszystko rozwala. Jak wypije picie, kubek rzuca na podłogę. Ja mam wrażenie, że im lepiej byłoby mieszkać w lesie. Nie panuje nad nimi totalnie, nie mam chwili ciszy ani spokoju. Mam wrażenie, że każdego dnia jest coraz gorzej. Co nie posprzątam zaraz znowu jest wszystko porozlewanw, ubrudzone, porozwalane. Codziennie muszę myć i odkurzać podłogę. Bo inaczej bym się do niej przykleiła. Mam wrażenie, że zatrzymałam się w miejscu i co chwila robię te same czynności.
Najpierw zdalne nauczanie, później wakacje. Ledwo poszli do przedszkola i szkoły, minęły 4 dni znów są chorzy w domu.
Czuje jak we mnie różnie frustracja, bo oni są po prostu niewychowawczy. Mam ochotę zamknąć się gdziekolwiek i pobyć chwilę sama w ciszy.
Nie potrafię w tym domu wprowadzić żadnych normalnych zasad. Jestem zmęczona, zaniedbana i nieszczęśliwa.
Na nich nie działają kary, Krzyki, po prostu nic.
Nawet pisząc ta wiadomości moja córka znowu ryczy, a mój syn się drze.
Ja już nie mam po prostu siły.
Nie wiem naprawdę, który to już raz dzisiaj.
Byliśmy w przychodni, to nawet lekarka się wydarła na moją córkę żeby usiadła i się nie darła. Nie pomogło nic. Z przychodni poszliśmy do sklepu, gdzie moja córka leżała na podłodze i wchodziła pod ładę. Chciałam iść do apteki ale moja córka oczywiście zaczęła włazić wszędzie gdzie się da, a upomniana ryczeć w niebo głosy tak że ludzie się za nami oglądali.
Do apteki nie doszłam bo chciałam się tylko już schować. Odkąd weszliśmy do domu,, naprzemiennie darcie, kłótnie, balaganiarstwo.
Błagam Was. Czy macie jakieś rady na te dzieci? Jakieś skuteczne metody wychowawcze? Nie radzę sobie. Nie wytrzymam tego dłużej. Błagam o pomoc
Potrzebuje porady, potrzebuje się wygadać...
Jestem samotna matka 2 dzieci. Wychowuje ich sama od zawsze. Syn ma. 10 lat, ma autyzm. Córka lat prawie 4.
Nie mam żadnej rodziny, cioci, wujka, ojca (mieszka za granicą), kogoś kto zajaby się nimi choćby na chwilę.
Wszędzie wychodzę przykuta do nich. Zakupy, urzędy. Wszędzie z nimi. Za każdym razem jak wyjdę z domu, moja córka lata wszędzie. Po krzakach, włazi na schody, zbiega z podjazdów. Buntuje się, drze. W sklepie jest to samo. Lata po całym sklepie, wydziera się. Zawsze jesteśmy w centrum zainteresowania. W domu są wieczne krzyki, wrzaski i kłótnie. Czasem jest mi już wstyd stąd wychodzić bo zdaje sobie sprawę, że to wszystko słychać. Moje dzieci non stop kłócą się między sobą, krzyczą, rzucają, wyganiają się z pokojów i trzaskają drzwiami. Tak jest od rana do nocy. Jak już zbliża się noc, mój syn że względu na autyzm ciągle się drze. Sam do siebie, kopie po meblach. Każdy zakaz kończy się jeszcze większą jazda. Nie mogę się wykąpać w spokoju, bo albo ktoś mnie wola, albo córka drze się pod drzwiami. Nie mogę nawet iść w spokoju do lekarza bo oni wiecznie są ze mną. Nie wiem kiedy ostatnio się badałam. Wszystko staram się załatwiać internetowo, wnioski, erecepty, teleporady po prostu wszystko. Obecnie wszyscy jesteśmy chorzy, byłam tak zdesperowana ze poprosiłam pediatre żeby zajrzała mi w gardło bo nie mam jak isc do lekarza. Jak chce iść spać to moja córka godzinami skacze po łóżku, rozwala cała pościel. Muszę leżeć nieruchomo, po ciemku czasami, godzinami żeby w końcu odpuściła. Wszystko niczy, wszystko rozwala. Jak wypije picie, kubek rzuca na podłogę. Ja mam wrażenie, że im lepiej byłoby mieszkać w lesie. Nie panuje nad nimi totalnie, nie mam chwili ciszy ani spokoju. Mam wrażenie, że każdego dnia jest coraz gorzej. Co nie posprzątam zaraz znowu jest wszystko porozlewanw, ubrudzone, porozwalane. Codziennie muszę myć i odkurzać podłogę. Bo inaczej bym się do niej przykleiła. Mam wrażenie, że zatrzymałam się w miejscu i co chwila robię te same czynności.
Najpierw zdalne nauczanie, później wakacje. Ledwo poszli do przedszkola i szkoły, minęły 4 dni znów są chorzy w domu.
Czuje jak we mnie różnie frustracja, bo oni są po prostu niewychowawczy. Mam ochotę zamknąć się gdziekolwiek i pobyć chwilę sama w ciszy.
Nie potrafię w tym domu wprowadzić żadnych normalnych zasad. Jestem zmęczona, zaniedbana i nieszczęśliwa.
Na nich nie działają kary, Krzyki, po prostu nic.
Nawet pisząc ta wiadomości moja córka znowu ryczy, a mój syn się drze.
Ja już nie mam po prostu siły.
Nie wiem naprawdę, który to już raz dzisiaj.
Byliśmy w przychodni, to nawet lekarka się wydarła na moją córkę żeby usiadła i się nie darła. Nie pomogło nic. Z przychodni poszliśmy do sklepu, gdzie moja córka leżała na podłodze i wchodziła pod ładę. Chciałam iść do apteki ale moja córka oczywiście zaczęła włazić wszędzie gdzie się da, a upomniana ryczeć w niebo głosy tak że ludzie się za nami oglądali.
Do apteki nie doszłam bo chciałam się tylko już schować. Odkąd weszliśmy do domu,, naprzemiennie darcie, kłótnie, balaganiarstwo.
Błagam Was. Czy macie jakieś rady na te dzieci? Jakieś skuteczne metody wychowawcze? Nie radzę sobie. Nie wytrzymam tego dłużej. Błagam o pomoc