To ja może coś napisze....
Staralismy się z mężem ponad rok zanim udaliśmy się na badania. Badania wszystkie wyszły ok. Nie mieszkam w Pl ale miałam wszystko. Hormony, usg, genetyka, krew, drożność, jakość nasienia...cokolwiek się dało. Wszystkie wyniki poprawne. Zarówno ja jak i mąż. Klinika niepłodności pomału zaczęła wzruszać ramionami bo już sami nie wiedzieli pod jakim katem badać.
Zgniewalo mnie to i za przeproszeniem pieprzlam to wszystko w kosmos. Wyszłam z założenia ze co będzie to będzie. Nie umiałam żyć w stresie. Jeszcze przez kilka miesięcy się martwiłam, szukałam kreski, robiłam testy ciążowe mimo ze w głębi serca wiedziałam, ze nic z tego nie będzie.
W końcu życie potoczyło się dalej, ja jakos przeszłam nad tym do porządku dziennego (życie to nie tylko posiadanie dzieci, to wiele innych spraw).
Po siedmiu latach w niedowierzaniu patrzyłam na dwie kreski na teście. Szok.
Niestety ciąża poroniona. Ciężko to przeszłam. Ale w końcu życie nadal mialo wiele do zaoferowania. Zajęłam się czyms innym. Sześć miesięcy później znowu patrzyłam na dwie kreski...machnęłam na to ręka. Nie sądziłam, ze się uda.
Corka ma już 2 lata i 9 miesięcy.
Jak ona miała 7 miesięcy znowu patrzyłam na dwie kreski...jak dla mnie za szybko, za wcześnie. Ale nie zabezpieczaliśmy się, ja chciałam drugie dziecko wiec nie panikowałam.
Niestety ciąża znowu się poroniła. Tym razem zniosłam to lepiej. Jedno dziecko już miałam, widocznie drugie nie było mi dane.
Szesc miesięcy później znowu patrzylam na dwie kreski. Ale tym razem robiłam testy owulacyjne bo się uparłam na drugie dziecko....skoro istniała szansa to chciałam ja wykorzystać.
Synek ma już prawie 10 miesięcy.
Mam już dwójkę, więcej nie chce i nie będę miała.
Nie potrafie powiedzieć co się stało, ze co sześć miesięcy zachodziłam w ciąże. Nic się u mnie nie zmieniło. Nie przeprowadziłam się, nie zmieniłam diety, nie zaczelam brać żadnych specjalnych witamin czy leków. Prace miałam taka sama....naprawdę nie potrafie powiedzieć co się zmieniło, ze nagle w przeciaguniecalych czterech lat byłam w ciazy cztery razy...
Zeby nie było....w pierwsza ciąże zaszłam mając 35 lat.
Widocznie jestem jedna z tych kobiet jak wino...im starsza tym lepsza...