reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Nasze porody

Marlena jeszcze raz gratuluję córeczki:tak: I podziwiam, ja bym chyba sie nie zdecydowała na podróż autobusem z takimi skurczami;-) Może bym wybrała taxi..... Ale w sumie to nie podskakuję tutaj, bo do szpitala mam kolo70km i mam zamiar dojechać już ze skurczami, aby niepotrzebnie nie siedzieć w szpitalu;-):-D
 
reklama
Jak wiecie miałam we środę stawić się na monitoring i tak też zrobiłam. Wyczekałam się w ogromnej kolejce i w końcu nadeszła moja chwila. Pod zapisem skurczy brak więc troszkę zmartwiona tym faktem czekałam na usg a tam jak obuchem w łeb lekarz rzuca tekst, że małowodzie nastąpiło. I że zostaje od razu w szpitalu. To ja kretynka nieszczęśliwa jak walnęłam szlocha przy masie lekarzy to jak teraz jeszcze sobie przypominam to czerwienie się ze wstydu. Mój przyszedł i poszliśmy do kiosku przy szpitalu, bo nie miałam torby kupiłam koszulę i poszłam na oddział. Od razu podłączyli mnie pod ktg i dali kroplówkę z Oxy i miałam tak leżeć i czekać 3 godziny. Kroplówka się skończyła to była godzina ok18 nic się nie działo więc poszłam spać. Od 3 rano zaczęły się skurcze co 8 minut i w między czasie odszedł mi czop. skurcze były juz co 5 minut. ok 10 rano przyszedł obchód i lekarka mnie zbadałą powedziała, ze wody się sączą i że mam rozwarcie na 4 cm. Powiedział, że teraz godzinkę poleżę i położna zaprowadzi mnie na porodówkę. Dostałam jakis zastrzyk i tak leżałam. Zaczęły się skurcze przy których chciałam grysc tynk ze ściany, bo trwały coraz dłużej i częsćiej przychodziły a najgorsze w tym wszystkim było to, że położna mi nie wierzyła, bo na ktg wychodziło 20 % i jeszcze do tego skwitowała, ze jestem mało odporna na ból, bo ona 12 godzin rodziła. Za chwile przyszła jakaś inna położna i mówię jej, ze się chyba zaczęło, bo już to wszystko było bardzo często i bardzo boląco. Odłączyła mi ktg i powiedziała, żebym sie spakowała to przejdziemy na porodówkę tylko jeszcze mnie zbada. Przy badaniu wychodziło, ze rozwarcie na 6 cm. A i położna, która mnie badała pow zę tamto ktg jest popsute. Jak przeszła przez korytarz na porodówkę rozwarcie już było 8 cm. chwilę jeszcze pochodziłam ale co chwile wołałam, że chcę mi się siku i tak łaziłam w te i we te aż w końcunkazli mi się położyć na fotelu. Musiałam sie wysoko wgramolić a juz nie miałam siły no ale jakoś jakoś mi się udało. Znów podłożyli ktg-skurcze 100 % za moment poczułam, że chce kupę. I tak położna mi tłumaczyłam, ze jak przychodzi skurcz to mam przy jednym skurczu lapać trzy głębokie oddechy i wypuszczać je dołem jednocześnie prząć. No ale w tych bólach to nic do mnie nie docierało i robiłam jakos inaczej. Wkońu załapałam o co kaman i tak z 6 razy aż w końcu poczułam, że coś mnie strasznei piecze i wystaje z dziury i położna do mnie, że juz jest główka i ze jak chce to moge jej dotknąć . I tak zrobiłam dostałam powera i 2 parcia a moje cudo było już u mnie na brzuszku cieplutkie i wpatzrone we mnie taką miłośćia, ze myślałam, że góry mogę przenosić.
I tak narodziła sie moja miłośc bez której nie umię już żyć. Wypełnia wszytskie moje myśli, cały mój świat to moja kruszynka, któr ajest najcudowniejszym prezentem jaki dostałam od życia.
A i po wyjściu na świat Hani głośno orzekłam, że moge rodzić znów oczywiście za kilka lat. Spadam, bo o dziwo ksiezna mego serca sie budzi.
 
Asia - no jak na razie to jesteś chyba pierwszą rozpakowaną lipcówką, która stwierdziła zaraz po porodzie, ze chce jeszcze raz rodzić:tak:. A poród rzeczywiście szybki, tylko te położne jakieś nieciekawe..... Tym płaczem się nie stresuj i nie przeżywaj, ja zawsze mam świeczki w oczach jak lekarz mi mówi jakieś złe wiadomości, choćby to nie było nic poważnego.
 
gratuluje i podziwiam :-D

Chaialabym zapytac dziewczyny o to znieczulenie... jakie to? czy odplatne? czy nie szkodzi bobasowi?
 
aa mam pytanie dziewczyny po lewatywie moglyscie isc same się zalatwic czy szla z wami polozna, bo ja cholercia nie zalatwie sie przy kimś mam taka blokadę, chociaz niewiem jak przy lewatywie, wiem ze to glupie pytanie ale zastanaiwam sie juz nad wszystkim, w ogole slyszalam ze czasami trzeba sie zalatwioc do baseniku przy poloznej, kurcze ja bym nie umiala

w ogole niewiem czy to dobre miejsce na takie pytanie, mam nadzieje ze nikt nie bedzie zły:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:
 
reklama
wydaje mi sie,zepo lewatywie,to do końca porodu juz nie bedziesz miała ochotę na coś grubszego, chociaż moja sąsiadka, pojechała do szpitala rodzić o 18, uprzednio najadła sie placków ziemniaczanych tak konkretnie, po przyjęciu zrobili jej od razu lewatywę, a urodziła dopiero o 3 nad ranem i w trkacei parcia zdażyło jej sie wydusić z siebie co nieco... wiec rózne rzeczy sie zdarzaja... a co do chodzenia do toalety podczas porodu to Ci nie powiem,b onie rodziłam, ja bede rodzic z mężem i moze uda mi sie z nim jakby co iść, wole zrobic przy nim niz przy polożnej....
 
Do góry