No to i ja opiszę swój poród:-)
A więc godz.5 rano Piotrek wychodzi do pracy,ja wstaje też na siku.
Mija 20 minut i dostaję skurcze co 2 min,ale nie za silne,o 6.25 dzwonie do piotra,żeby wracał(a on do mnie czy serio,czy sobie jaja robie):-)
W szpitalu byłam o 8,a tam ful izba przyjęć,mówią że nie ma miejsc,no to ja im na to,że to moja 5 ciąża i bóle co 2 min.No to wtedy szybko do gabinetu,położna mnie zbadała i dzwoni na porodówkę,bo miałam pełne rozwarcie i tylko pęcherz płodowy trzymał(no to ja szczęśliwa,bo myślałam,że 2 parte i Kacper na świecie będzie i nawet nie wiecie jak bardzo się pomyliłam):-(
Zawieźli mnie na porodówkę,bada mnie połozna i od razu wody odeszły,woła lekarza,bo się okazało,że mały wysoko główkę ma.Podłączyli oxy i kazali w skurczu na piłce skakać.
Tak się bawiliśmy do 10,wtedy pierwszy raz tentno małemu spadło do 60.Szybko na łóżko,masa lekarzy,jedna zaczęła mi mieszać i mówi coś,że głowa się normalnie odbija,kazała poprzeć,ale to nic nie dało.Mówiłam do Piotrka,że sama nie urodzę,mały tak wysoko uciekł,że brzuch to pod samymi piersiami miałam.Miałam bóle parte co minutę i mówie,że chce znieczulenie,a oni,że na takim etapie porodu nie mogą mi dać,bo w każdej chwili mogę rodzić,to ja powiedziałam,że chce cc bo nie urodzę sama,a oni że jeszcze czas
To sie wk*****m i powiedziałam,że znieczulenia nie,cc nie to idę do domu.taka byłam zła.Poleżałam do 11 cały czas przypięta do zapisu tętna,z bólu to myślałam,że Piotrkowi rękę złamię,ale dał radę.Tak się męczyłam do 12,wtedy małemu drugi raz tętno spadło.Znowu zlot lekarzy,znowu mi zamieszała i kazała przeć,ale mały nie zszedł niżej,no i się zaczęło:małemu tętno spadało na maxa,ja prawie przytomność straciłam i szybka decyzja,zgadza się pani na cc?szybko podpis i na salę.To było najgorsze przeżycie w całym moim życiu,wszystko trwało 8 min(cewnik,przewiezienie na blok operacyjny,narkoza i koniec).Byłam w znieczuleniu ogólnym,obudzili mnie dopiero o 14,a mały się urodził o 12.08.Jak mi wyciągała rurkę intubacyjną,to myślałam,że mnie ktoś dusi,nie mogłam powietrza złapać,rurka wyszła a ja wtedy dostałam tak silnego skurczu partego,zaczęłam oddychać jak przy bólu,te mi się kazały uspokoić,ale ja nie mogłam(uspały mnie na skurczu i tak też się zbudziłam),mówię wam masakra.Jak juz się uspokoiłam,to powiedziały ile dziecko waży i mierzy itp.Piotrek cały czas pod drzwiami czekał,biedny tak mi go szkoda było.Miały być 2 parte,a skończyło się całkiem inaczej.Synka zobaczyłam dopiero po 24 godz:-(
Okaz zdrowia i ulubieniec pielęgniarek.Mówili o nim ten wielki z cc
To by było na tyle.Jak wiecie nie tak sobie to wyobrażałam i nawet nie macie pojęcia jaka byłam zła,że miałam cc.Ja nie mogłam się z tym pogodzić,że 5 dziecko i normalnie się nie dało rodzić.Ale teraz to już po fakcie
A więc godz.5 rano Piotrek wychodzi do pracy,ja wstaje też na siku.
Mija 20 minut i dostaję skurcze co 2 min,ale nie za silne,o 6.25 dzwonie do piotra,żeby wracał(a on do mnie czy serio,czy sobie jaja robie):-)
W szpitalu byłam o 8,a tam ful izba przyjęć,mówią że nie ma miejsc,no to ja im na to,że to moja 5 ciąża i bóle co 2 min.No to wtedy szybko do gabinetu,położna mnie zbadała i dzwoni na porodówkę,bo miałam pełne rozwarcie i tylko pęcherz płodowy trzymał(no to ja szczęśliwa,bo myślałam,że 2 parte i Kacper na świecie będzie i nawet nie wiecie jak bardzo się pomyliłam):-(
Zawieźli mnie na porodówkę,bada mnie połozna i od razu wody odeszły,woła lekarza,bo się okazało,że mały wysoko główkę ma.Podłączyli oxy i kazali w skurczu na piłce skakać.
Tak się bawiliśmy do 10,wtedy pierwszy raz tentno małemu spadło do 60.Szybko na łóżko,masa lekarzy,jedna zaczęła mi mieszać i mówi coś,że głowa się normalnie odbija,kazała poprzeć,ale to nic nie dało.Mówiłam do Piotrka,że sama nie urodzę,mały tak wysoko uciekł,że brzuch to pod samymi piersiami miałam.Miałam bóle parte co minutę i mówie,że chce znieczulenie,a oni,że na takim etapie porodu nie mogą mi dać,bo w każdej chwili mogę rodzić,to ja powiedziałam,że chce cc bo nie urodzę sama,a oni że jeszcze czas
To sie wk*****m i powiedziałam,że znieczulenia nie,cc nie to idę do domu.taka byłam zła.Poleżałam do 11 cały czas przypięta do zapisu tętna,z bólu to myślałam,że Piotrkowi rękę złamię,ale dał radę.Tak się męczyłam do 12,wtedy małemu drugi raz tętno spadło.Znowu zlot lekarzy,znowu mi zamieszała i kazała przeć,ale mały nie zszedł niżej,no i się zaczęło:małemu tętno spadało na maxa,ja prawie przytomność straciłam i szybka decyzja,zgadza się pani na cc?szybko podpis i na salę.To było najgorsze przeżycie w całym moim życiu,wszystko trwało 8 min(cewnik,przewiezienie na blok operacyjny,narkoza i koniec).Byłam w znieczuleniu ogólnym,obudzili mnie dopiero o 14,a mały się urodził o 12.08.Jak mi wyciągała rurkę intubacyjną,to myślałam,że mnie ktoś dusi,nie mogłam powietrza złapać,rurka wyszła a ja wtedy dostałam tak silnego skurczu partego,zaczęłam oddychać jak przy bólu,te mi się kazały uspokoić,ale ja nie mogłam(uspały mnie na skurczu i tak też się zbudziłam),mówię wam masakra.Jak juz się uspokoiłam,to powiedziały ile dziecko waży i mierzy itp.Piotrek cały czas pod drzwiami czekał,biedny tak mi go szkoda było.Miały być 2 parte,a skończyło się całkiem inaczej.Synka zobaczyłam dopiero po 24 godz:-(
Okaz zdrowia i ulubieniec pielęgniarek.Mówili o nim ten wielki z cc
To by było na tyle.Jak wiecie nie tak sobie to wyobrażałam i nawet nie macie pojęcia jaka byłam zła,że miałam cc.Ja nie mogłam się z tym pogodzić,że 5 dziecko i normalnie się nie dało rodzić.Ale teraz to już po fakcie