kacha_wawa
12.2007/01.2010/09.2011
Aldo pewnie, że mnie nie uraziłaś :-) Wiesz z ludźmi z ZD jest bardzo różnie, większość jest upośledzona w stopniu lekkim bądź umiarkowanym, są też przypadki mieszczące się w normie intelektualnej, ale są też osoby głęboko upośledzone. Oliś póki co jest jeszcze mały, ale już jest wiele przesłanek ku temu, żeby stwierdzić, że gościu jest głęboko upośledzony. Rozwija się bardzo powoli, ale najważniejsze jest to, że się rozwija :-) Małymi, drobnymi kroczkami do przodu, bez regresów :-) Urodził się z wadą serca, operację miał jak miał niespełna 7 miesięcy i wtedy właściwie nie był rehabilitowany. Ważniejsze było serduszko, każdy najmniejszy wysiłek mógł spowodować niewydolność krążenia i po prostu już bym Go straciła. Po operacji też przez jakiś czas nie mógł być rehabilitowany, dopiero po całkowitym zrośnięciu mostka się zaczęło :-) I to wyglądało tak, że dziecko się darło wniebogłosy, nie było żadnych pozytywnych rezultatów, doszło do tego, że Oliś zaczął się budzić w nocy z wrzaskiem i potrafił zrobić kilkugodzinną histerię. Jak widział, że zabieramy się do ćwiczeń najnormalniej w świecie znowu była histeria, moje dziecko zaczęło się bać mojego dotyku. Do niczego dobrego to nie prowadziło.
W końcu wspólnie z fizjoterapeutami podjęliśmy decyzję, że nic za wszelką cenę. To jest tylko mały chłopiec i najważniejszy jest Jego stan psychiczny, najważniejsze było to, żeby był szczęśliwy. Zaczęliśmy terapię tylko i wyłącznie przez zabawę :-) I to był strzał w dziesiątkę :-) Dziecko się przełamało, zaczęło współpracować i powoli coś ruszyło do przodu :-) 28 stycznia tego roku pierwszy raz stanął samodzielnie w łóżeczku :-) Myślałam, że się na schodach zabiję jak to zobaczyłam w niani i do Niego biegłam Od tamtej pory zaszły wielkie zmiany w Jego rozwoju, coś się w Nim odblokowało i coraz częściej robi do nas podjazdy na pupie (nazywamy go tak pieszczotliwie dupny jeździec ;-) ) wyciąga rączki, staje i chce żeby go prowadzać za rączki :-) I nie wisi już bezmyślnie jak to było do niedawna przy próbie prowadzania, a stawia kroki naprzemienne i widać, że mięśnie pracują :-)
Niestety nie mówi jeszcze, ale od dwóch lat stosujemy przy nim podstawy Makatonu, czyli takiego języka migowego i w momencie jak się odblokował z tym staniem tak zaczął pokazywać świadomie niektóre znaki :-) Ma problem z koordynacją rączek, ale też to ćwiczymy poprzez zabawę i dla nas i dla terapeutów coraz częściej te znaki są zrozumiałe. Wiem, że mój chłopiec chce się z nami porozumieć :-) Doskonale też wyraża emocje poprzez wyraz twarzy i generalnie pracę całego ciała. Można powiedzieć, że rozumiemy się bez słów ;-)
Także to tak powoli u nas idzie, ale każdy nawet najmniejszy dla rodzica dziecka niezespołowego sukces dla nas urasta do wydarzenia wielkości niemal święta państwowego Jak po raz pierwszy stanął samodzielnie nie omieszkałam się tym pochwalić nawet na miejscowym forum i naprawdę fajne to było jak obcy ludzie cieszyli się razem z nami :-)
Oliś swoje niedoskonałości nadrabia przecudnym uśmiechem i zachowaniem :-) To jest dziecko anioł Wiecznie uśmiechnięty, ogromny przytulak :-) Bardzo otwarte dziecko, jeśli tylko ktoś Go zagada to odpowiada szerokim uśmiechem, cieszy się całym sobą i zagaduje w tym swoim dialekcie mandaryńskim ;-)
Olu pytasz jak okulista :-) Otóż jest lepiej Z początkowych +6 dioptrii na oboje oczu dwa lata temu, rok temu było 5, a dzisiaj +4 :-) Także co roku, przy każdej wizycie się okazuje, że jest poprawa. Może jak tak dalej będzie to za 4 lata dalekowzroczność pójdzie w zapomnienie ;-) Olisińskiego ciężko do okularów przekonać. Największy problem jest z ich założeniem. Muszę Mu trzymać ręce, jest płacz, ale jak go zajmę zabawą to o nich zapomina i wtedy jest w porządku. Tyle, że ta moja zołza Dziunia nie omieszka mu o nich przypomnieć ;-) Podchodzi do niego i albo sama mu te okulary zdejmie, albo się pyta: Osiś cio to? i dotyka paluszkiem okulary, a wtedy Olisiowi się przypomina i okulary lecą Ale ta zołza robi teraz wszystko na opak i nie da Jej się przetłumaczyć, żeby Olisiowi o tych okularach nie przypominała. Zresztą taki to wiek, że o wszystko się wypytuje ;-)
A co do tego piekła to po prostu kilka użytkowniczek próbuje mi udowodnić, że to co piszę o naszym życiu, że życie z niepełnosprawnym dzieckiem może być szczęśliwe to tylko iluzja. Że życie z niepełnosprawnym dzieckiem jest piekłem. Ale powiem Ci, że teraz na wieczór to ja mam już to w nosie. Stwierdziłam, że szkoda nerwów na takie osoby. Nie muszą mi wierzyć, na szczęście ja wiem jak jest i wiem, że do tego piekła to jest dłuuuuuuga droga :-)
Hehehe, a myślałam, że tylko Oliś jest takim specjalistą od krzyków ;-) A właściwie to był, bo teraz już współpracuje, oczywiście jak ma na to ochotę ;-) W ciągu tych 3 miesięcy pewnie się Basieńka odzwyczaiła, ale szybko się znowu przyzwyczai :-)
W końcu wspólnie z fizjoterapeutami podjęliśmy decyzję, że nic za wszelką cenę. To jest tylko mały chłopiec i najważniejszy jest Jego stan psychiczny, najważniejsze było to, żeby był szczęśliwy. Zaczęliśmy terapię tylko i wyłącznie przez zabawę :-) I to był strzał w dziesiątkę :-) Dziecko się przełamało, zaczęło współpracować i powoli coś ruszyło do przodu :-) 28 stycznia tego roku pierwszy raz stanął samodzielnie w łóżeczku :-) Myślałam, że się na schodach zabiję jak to zobaczyłam w niani i do Niego biegłam Od tamtej pory zaszły wielkie zmiany w Jego rozwoju, coś się w Nim odblokowało i coraz częściej robi do nas podjazdy na pupie (nazywamy go tak pieszczotliwie dupny jeździec ;-) ) wyciąga rączki, staje i chce żeby go prowadzać za rączki :-) I nie wisi już bezmyślnie jak to było do niedawna przy próbie prowadzania, a stawia kroki naprzemienne i widać, że mięśnie pracują :-)
Niestety nie mówi jeszcze, ale od dwóch lat stosujemy przy nim podstawy Makatonu, czyli takiego języka migowego i w momencie jak się odblokował z tym staniem tak zaczął pokazywać świadomie niektóre znaki :-) Ma problem z koordynacją rączek, ale też to ćwiczymy poprzez zabawę i dla nas i dla terapeutów coraz częściej te znaki są zrozumiałe. Wiem, że mój chłopiec chce się z nami porozumieć :-) Doskonale też wyraża emocje poprzez wyraz twarzy i generalnie pracę całego ciała. Można powiedzieć, że rozumiemy się bez słów ;-)
Także to tak powoli u nas idzie, ale każdy nawet najmniejszy dla rodzica dziecka niezespołowego sukces dla nas urasta do wydarzenia wielkości niemal święta państwowego Jak po raz pierwszy stanął samodzielnie nie omieszkałam się tym pochwalić nawet na miejscowym forum i naprawdę fajne to było jak obcy ludzie cieszyli się razem z nami :-)
Oliś swoje niedoskonałości nadrabia przecudnym uśmiechem i zachowaniem :-) To jest dziecko anioł Wiecznie uśmiechnięty, ogromny przytulak :-) Bardzo otwarte dziecko, jeśli tylko ktoś Go zagada to odpowiada szerokim uśmiechem, cieszy się całym sobą i zagaduje w tym swoim dialekcie mandaryńskim ;-)
Olu pytasz jak okulista :-) Otóż jest lepiej Z początkowych +6 dioptrii na oboje oczu dwa lata temu, rok temu było 5, a dzisiaj +4 :-) Także co roku, przy każdej wizycie się okazuje, że jest poprawa. Może jak tak dalej będzie to za 4 lata dalekowzroczność pójdzie w zapomnienie ;-) Olisińskiego ciężko do okularów przekonać. Największy problem jest z ich założeniem. Muszę Mu trzymać ręce, jest płacz, ale jak go zajmę zabawą to o nich zapomina i wtedy jest w porządku. Tyle, że ta moja zołza Dziunia nie omieszka mu o nich przypomnieć ;-) Podchodzi do niego i albo sama mu te okulary zdejmie, albo się pyta: Osiś cio to? i dotyka paluszkiem okulary, a wtedy Olisiowi się przypomina i okulary lecą Ale ta zołza robi teraz wszystko na opak i nie da Jej się przetłumaczyć, żeby Olisiowi o tych okularach nie przypominała. Zresztą taki to wiek, że o wszystko się wypytuje ;-)
A co do tego piekła to po prostu kilka użytkowniczek próbuje mi udowodnić, że to co piszę o naszym życiu, że życie z niepełnosprawnym dzieckiem może być szczęśliwe to tylko iluzja. Że życie z niepełnosprawnym dzieckiem jest piekłem. Ale powiem Ci, że teraz na wieczór to ja mam już to w nosie. Stwierdziłam, że szkoda nerwów na takie osoby. Nie muszą mi wierzyć, na szczęście ja wiem jak jest i wiem, że do tego piekła to jest dłuuuuuuga droga :-)
Hehehe, a myślałam, że tylko Oliś jest takim specjalistą od krzyków ;-) A właściwie to był, bo teraz już współpracuje, oczywiście jak ma na to ochotę ;-) W ciągu tych 3 miesięcy pewnie się Basieńka odzwyczaiła, ale szybko się znowu przyzwyczai :-)