My też chodzimy na M.Borna, ale ja mam mieszane uczucia. Niby synek ma swoją prowadzącą lekarkę, ale wiadomo, że jak się coś dzieje, to idziemy do dyżurującej i w sumie nigdy jeszcze nie trafiliśmy na "swoją" przy chorobie, tylko na bilansach mogliśmy się umówić. Lekarek tam mnóstwo i każda ma swoją koncepcję leczenia. Jedna kazała podawać wit.D po dwie krople dziennie a na kolejnej wizycie zgarnęłam od innej opierdziel, że tak mało mu daję (choć miał minimalne ciemiączko) i zamiast panadolu przeciwbólowo na zęby, kazała dawać nurofen, bo cyt. "tylko męczę dziecko". Kupiłam nurofen, podawałam, po 4 miesiącach dzieć zachorował, poszłam i od innej dowiedziałam się, żebym mu nie dawała tego nurofenu, bo panadol o niebo lepszy
. Ponieważ miał bakterie w moczu, to dostał furagin na 5 dni i 4 dni przerwy i posiew. Na posiewie wyszło więcej bakterii niż pierwotnie, jak poszlam z wynikiem do lekarza (oczywiście już inny miał dyżur), to okazało się, że ten furagin to minimum 10 dni mial być brany i to po 1,5 tabl a nie 1
i kuracja od początku. Do zwariowania.
Z drugiej strony skierowania na wszystko dostajemy i jest badany wszerz, wzdłuż i w poprzek - na NFZ. Nie boją się żadnych skierowań i mają podpisaną umowę na badania z sanepidem, więc posiewy są super-dokładne. W innym wypadku musialabym płacić za dokładny posiew w sanepidzie. Więc mam mieszane uczucia, ale chyba jednak będziemy uciekać do innego lekarza.