- Dołączył(a)
- 6 Listopad 2021
- Postów
- 2
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.
Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.
Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.
Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.
Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.
Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.
Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.
Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.
Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.