reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nadprogramowe zarodki

Dołączył(a)
6 Listopad 2021
Postów
2
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
 
reklama
A ja Ci powiem tylko tyle …
To ze masz tyle zarodków nie oznacza ze wszystkie zarodki dadzą ciąże…
na forum z tematem "kto po in vitro " jestem już prawie 2 lata … i znam osoby którym za 1 , 2 transferem udało się a kolejne niestety nie dawały ciąży …
Znam tez takie które miały po 9 transferów i dopiero ten ostatni był tym szczęśliwym …
Na własnym przykładzie Ci powiem : uzyskałam 6 bardzo ładnej klasy zarodków . U mnie niedrożne jajowody . Kariotypy , plemniki , moje badania wszystko super . Pierwszy transfer dał ciąże . Drugi już nie . Loteria …
Odkąd tu jestem jesCZe nie słyszałam ze jakiejś dziewczynie udawał się transfer za każdym razem ….
Ty masz mocno zwiększone szanse ze JeszcE mamą zostaniesz i nie będziesz musiała przechodzić kolejnej stymulacji .

Jesteś szczęściarą ze Ci się udało za 1 razem . Niestety baaaardO dużo dziewczyn podczas stymulacji uzyskują po jednym zarodku i czasem i on nie daje ciąży ….

Jeśli dziewczyny nie chcą bądź nie mogą mieć wiecej dzieci - oddają je do adopcji choć zapewne nie jest to tez łatwa decyzja .

Zgodzę się jednak ze No lekarz powinien poinformować was o szczegółach . Myśle jednak ze nie działał w złej wierze a chciał poprostu zwiększyć szanse na wasze rodzicielstwo .

Warto tez przed podejściem do in vitro doinformować się z różnych innych źródeł , niekoniecznie od samego lekarze .
Sama skorzystałam na miesiąc przed wizyta w klinice z tego forum i rad dziewczyn ktore były już w temacie i na wizytę do kliniki szlam przygotowana :)
 
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
Z Twojego postu wynika kompletny brak jakiejkolwiek wiedzy na temat in vitro. A to nie jest wina lakarza. Poczytaj jak wygladaja statystyki i jakie jest prawdopodobienstwo udanych transferow. Sama piszesz, ze o wszystkim zostaliscie poinformowani, tylko nie o tym, ze bedzie az tyle komorek pobranych i zaplodnionych. No jesli zgadzacie sie (a tak wynika z posta) na "im wiecej tym lepiej" to jest jasne ze moze ich byc 1 a moze byc 10 czy Bog wie ile. Pisanie o obbecnosci prawnika, psychologa i lekarza przy podpisywaniu papierow jest tylko absurdem. W najlepszych klinikach nie ma takich cudow wiankow. A tu wystarczy przeczytac chocby to co dana klinika pisze o in vitro na swojej stronie i przygotowac sobie liste pytan. To wszystko.
 
Ostatnia edycja:
Oj kochana kobiety potrafią mieć wiele zarodków a zaden się nie przyjmie i cała procedura od nowa także wątpię aby któraś chciała zapładniać tylko jedna komórkę czy dwie. Po drugie zapłodnione komórki nie dają gwarancji że z nich wyrośnie zarodek. Z całym szacunkiem ale jak mogło dojść do stwierdzenia że zapladniamy wszystkie? Po punkcji jajników otrzymujesz informacje o liczbie pobranych prawidłowych komórek jajowych i lekarz w komputerze zaznacza ile ich zapladniamy,to informacja do embriologow. Ja miałam ich 20 i pomimo że jestem po 30 zapladniane było 6 z czego 3 się nie rozwinęły i mieliśmy tylko trzy zarodki. Z wszystkich trzech jedna córeczka. Te informacje były dla mnie kluczowe i najważniejsze z całej procedury. Informacje o tym co się dzieje dalej z nimi też kluczowe na wizycie. Opłacać je można do 25 lat,potem idą do adopcji.
 
reklama
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
UDANE IN VITRO ZA PIERWSZYM RAZEM
Jeśli planujesz in vitro przemyśl co zrobisz z nadprogramowymi zarodkami.

Po kilku latach starań o dziecko zgłosiliśmy się z mężem po pomoc do kliniki Invicta w Gdańsku. Bardzo chcieliśmy dziecko z naturalnego poczęcia dlatego przez pół roku próbowaliśmy naturalnych metod pod nadzorem lekarzy. Wreszcie zaproponowano nam in vitro jako najskuteczniejszą metodę, była to dla nas ostateczność, jednak chęć posiadania potomstwa była większa. Cała procedura się udała, nawet za pierwszym razem, byliśmy przeszczęśliwi, mamy wspaniałe i zdrowe dziecko, jednak po czasie dotarło do nas że w pewnej kwestii nie zostaliśmy "należycie poinformowani" i nie daje nam to spokoju. Chodzi o liczbę zapłodnionych zarodków. Oczywiście pytano nas ile komórek chcemy zapłodnić, wtedy nie wiedzilismy i zdaliśmy się w tej kwestii na lekarza. Lekarz zaproponował że nie wie ile komórek pobierze i ile z nich uda się zapłodnić, w związku z czym rekomenduje aby zapłodnić wszystkie. Im więcej tym lepiej. Zgodziliśmy się. I to był błąd. Oczywiście poinformowano nas że zarodki "nadprogramowe" zostaną zamrożone i będziemy mogli z nich skorzystać w przyszłości o ile będziemy uiszczać coroczną opłatę za przechowywanie. Poinformowano nas także że zarodków się nie niszczy tylko przekazuje niepłodnym parom w razie braku zapłaty. Nie byliśmy jednak świadomi że pobiorą i zapłodnią kilkanaście komórek! Nie jestem w stanie urodzić swoich wszystkich dzieci i nie chce też ich oddawać. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, na dokumentach widnieją nasze podpisy, jednak uważam że nie tak się to powinno odbywać. Siedzieliśmy w gabinecie lekarza i omawialiśmy sprawy medyczne, a na koniec mieliśmy cyt. "podpisać dokumenty, wiecie jaka jest biurokracja". Dostaliśmy kilkanaście stron A4 wypełnionych małym druczkiem do podpisu w 5 minut, po wyjściu z gabinetu byliśmy jeszcze coś podpisać i fakt: padło pytanie czy coś jest niejasne, ale uważam że nie tak się to powinno odbywać. Powinniśmy odbyć rozmowę czy nam się to podoba czy nie, czy to jest jasne czy niejasne i ta rozmowa powinna trwać godzinę. Powinni być na niej prawnik, psycholog i lekarz i powinni nam zasugerować że w ustawie jest zapis aby nie zapładniac więcej niż 6 komórek, powinno paść pytanie ile chcecie mieć dzieci? Dwójkę? Ok a zatem 4 zarodki powinny wystarczyć. Statystycznie 2 komórki się nie zapłodnią a dwie zostaną. Wiem że powinniśmy przeczytać ustawę o in vitro, ale bądźmy szczerzy, kto to robi? Czytaliśmy broszury z kliniki i nie było w nich mowy o tym temacie. Czytaliśmy też fora internetowe o in vitro i tam również nikt nie podjął tego tematu gdyż wszyscy skupiają się tylko na tym żeby się udało. Uprzedzając komentarze naszego wspaniałego narodu typu : trzeba było myśleć wcześniej, przecież podpisaliście itp. itd. Zrozumcie że byliśmy zdesperowani, na granicy depresji, byliśmy skupieni tylko na celu. Zaufaliśmy lekarzowi.

Niech to będzie przestroga dla innych par, aby przede wszystkim, zanim udadzą się jeszcze do kliniki rozważyli co chcą zrobić z dziećmi zapłodnionymi nadprogramowo. Może warto zapłodnić tylko 1-2 komórki jeśli chcecie mieć 1 dziecko.
Ja miałam tą samą sytuację. Zapłodnilismy wszystkie komórki jak się okazało do stadium blastocysty dotrwało 15 zarodków (!!). Jakie moje zdziwienie było, jak miałam zapłacić za całość do przygotowania mrożenia-to było ok 4 tys...Nikt nas nie poinformował z czym się będzie wiązała taka liczba zarodków. Na początku euforia, później finansowy dramat, na który nie byliśmy przygotowani. Ustawę oczywiście też przeczytałam, ale w tamtym momencie nie wiedziałam co może nastąpić. Zaszłam w ciążę za 4 razem i tym sposobem zostało 11 zarodków, których wiadomo, że nigdy nie wykorzystam. I tu jest pat, albo płacenie za mrożenie przez 20 lat albo oddanie co na ten moment wydaje się być dla mnie mocno kontrowersyjne.
 
Do góry