reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mieszkanie z rodzicami, konflikt

Dołączył(a)
6 Marzec 2019
Postów
4
Witam. Piszę tutaj, żeby poprosić o radę i opinie. W skrócie. Przed ślubem długo zastanawialiśmy się gdzie chcemy zamieszkać. Myśleliśmy głównie o mieszkaniu w bloku,żeby pójść na tak zwane swoje. Mieliśmy już nawet wybrane lokum. Jednak mojej mamie się to nie podobało. Ciągle słyszałam, że mój mąż będzie się męczył, bo całe życie mieszkał w domu, że ten dom w którym wtedy mieszkałam z rodzicami był wybudowany głównie z myślą o mnie, żebym nie musiała się dorabiać tak jak oni od zera. W końcu zaproponowali dobudówkę. My mieliśmy zostać w tej większej części, a oni mieli się przeprowadzić do tej dobudowanej. Zgodziliśmy się. Wzięliśmy we czwórkę kredyt i mieliśmy go spłacać razem po pół. I żyliśmy tak 5 lat. Od ponad roku sytuacja jest krytyczna. Nie rozmawiamy ze sobą. W sumie mimo wspólnego podwórka nawet się nie widujemy. Głównie jest problem z moją mamą. Rozmawialiśmy już parę razy, wyrażaliśmy swoje zdanie co nam się nie podoba, ale w odpowiedzi słyszę tylko, że się czepiam, że oni nic złego nie robią i tylko sobie wymyślam problemy. Głównie irytuje mnie wtrącanie się w sprawy związane z dziećmi. Nie liczy się z naszym zdaniem tylko ciagle powtarza że ona jest babcią, więc będzie się wtrącać. Na przykład, jak nasze dziecko szło do przedszkola to przyszła do nas i się zapytała jaki mamy plan co do obierania. Więc jej powiedziałam, że po pracy o 16 będę odbierać. Spojrzała na mnie lekceważącym wzrokiem i powiedziała, że dziecko to nie robot, który da się zaprogramować tak jak my byśmy chcieli I że dziadek będzie odbierał o 14.30 i koniec tematu. Dziecko płakało o 22 bo nie chciało iść spać to weszła i do nas z pretensjami co my mu robimy, że on tak płacze. Mąż ma gospodarstwo u siebie w domu rodzinnym i nie zawsze ma czas np wykosić trawę wtedy kiedy oni sobie zaplanują. Bo nie może być dzień później tylko na już. A później pretensje, że nic nie pomagamy tylko oni wszystko sami. Byłam w drugiej ciąży. Żadne z nich przez ten cały czas nie zainteresowało się mną wiedzac że pierwszą ciaże przeżyłam fatalnie, miałam duże problemy zdrowotne. Raptem dzień przed cc rozmowa, że mama chce być w czasie operacji w szpitalu bo to jej obowiązek I możemy sie denerwować, ale ona będzie i już. Mówiłam,że jedyną osobą, która może być jest mój mąż, ale ona na to, że ją to nie interesuje. A jak wróciłam do domu to do tej pory nawet się mnie nie zapytali czy wszystko okej. Pokazówka dla ludzi i żeby było potem co opowiadać jak się ktoś zapyta? Tak to wygląda. Kredytu też nie możemy spłacać po tym jak powiedzieliśmy, że gdybyśmy wiedzieli, że tak będzie to w życiu byśmy się nie zgodzili na tą dobudowę. Rachunki oczywiście są dzielone ,ale kredyt spłacają sami. Nam się to bardzo nie podoba. Czujemy się jak darmozjady, które nie wiedzą co ze sobą zrobić więc siedzą tutaj, tym bardziej że jest taka sytuacja. Zaczęliśmy więc szukać nowego lokum, żeby w końcu zacząć żyć normalnie, ale tak mimo wszystko trochę mi głupio przez ten wzięty kredyt i tą cała budowę, bo to było przez nas, przez to że się zgodziliśmy i teraz tak sie wyprowadzic?. Z dziecmi tutaj na podwórko też nie wychodzimy. Albo jedziemy do teściów albo np na plac zabaw. Proszę o radę. Co byście zrobili na moim miejscu?
 
reklama
Niestety w większości przypadków mieszkanie z rodzicami/teściami tak się kończy. Daliście się zamknąć w złotej klatce i teraz trzeba wypić to gorzkie piwo. Pieniędzy, które wsadziliście w dobudówkę pewnie i tak nie odzyskacie, bo zakładam, że dom jest i tak na rodziców.
Jedyne wyjście to albo wyprowadzka na swoje gdzieś indziej, albo znoszenie rodziców. Starsi ludzie są upierdliwi i tego już nie zmienisz.
 
Wyprowadzić się. Lepiej dla Waszego zdrowia psychicznego i dla zdrowia Waszych dzieci.
Jeśli tak teraz Wami " rządzą", to niedługo też będą nakazywali różne rzeczy Waszym dzieciom.
Niestety, takich osób się nie zmieni, a one nawet nie widzą, że robią źle.

Oczywiście, że będziecie Ci najgorsi, że zostawiacie rodziców itd. Ale lepsze to, niż żyć w taki sposób :/
 
Zostanę zjedzona tutaj, ale szukałabym ugody jednak. Odbieranie dziecka o 14:30 jest lepsze niż po 16, to jednak małe dziecko. W przedszkolu dużo bodźców, w domu odpoczywa. Powinni to ustalić z Wami, ton rozmowy pozostawia wiele do życzenia, jednak same intencje są dobre. Obecność przy CC - ja bym się nie zgodziła i już. Nie każdy może sobie wchodzić na salę porodową, gdy mu się tak podoba. A koszenie trawy, czy "pomaganie" - no cóż, jesteście rodziną z małym i dziećmi, przynajmniej jedno z Was pracuje. Nie wrzucicie wszystkiego, bo musicie zrobić już. Wtedy mówisz "nie mogę już, zrobię pojutrze". A jak się czepiają, to spokojnie odpowiadasz, że "zrobisz pojutrze". I robisz. Przecież nie zostawisz dzieci samych, bo trzeba trawnik skosić. Z drugiej strony - jak trzeba to trzeba, nie powinien zarosnąć,bo macie dzieci. Kiedyś ten czas trzeba wygospodarować.

A jaki dzieci mają kontakt z dziadkami? Jak Twój mąż dogaduje się z teściami? Czy to nie jest może tak, że jest w Was ogrom złości i macie problemy z komunikacją, mimo wspólnych celów?

Przeprowadzicie się do bloku. Mylisz, że sąsiedzi zawsze są cudowni i się nie wtrącają? Oczywiście, że się wtrącają. Chyba każda emerytka uważa się za upoważnioną do dawania złotych rad. A jeszcze dochodzą problem w stylu remontów u sąsiadów, w porach drzemek dzieci. Albo komuś przeszkadza, że Twoje dzieci są czasem głośne. Jak ludzie żyją blisko siebie, to będą się kłócić.
 
Zostanę zjedzona tutaj, ale szukałabym ugody jednak. Odbieranie dziecka o 14:30 jest lepsze niż po 16, to jednak małe dziecko. W przedszkolu dużo bodźców, w domu odpoczywa. Powinni to ustalić z Wami, ton rozmowy pozostawia wiele do życzenia, jednak same intencje są dobre. Obecność przy CC - ja bym się nie zgodziła i już. Nie każdy może sobie wchodzić na salę porodową, gdy mu się tak podoba. A koszenie trawy, czy "pomaganie" - no cóż, jesteście rodziną z małym i dziećmi, przynajmniej jedno z Was pracuje. Nie wrzucicie wszystkiego, bo musicie zrobić już. Wtedy mówisz "nie mogę już, zrobię pojutrze". A jak się czepiają, to spokojnie odpowiadasz, że "zrobisz pojutrze". I robisz. Przecież nie zostawisz dzieci samych, bo trzeba trawnik skosić. Z drugiej strony - jak trzeba to trzeba, nie powinien zarosnąć,bo macie dzieci. Kiedyś ten czas trzeba wygospodarować.

A jaki dzieci mają kontakt z dziadkami? Jak Twój mąż dogaduje się z teściami? Czy to nie jest może tak, że jest w Was ogrom złości i macie problemy z komunikacją, mimo wspólnych celów?

Przeprowadzicie się do bloku. Mylisz, że sąsiedzi zawsze są cudowni i się nie wtrącają? Oczywiście, że się wtrącają. Chyba każda emerytka uważa się za upoważnioną do dawania złotych rad. A jeszcze dochodzą problem w stylu remontów u sąsiadów, w porach drzemek dzieci. Albo komuś przeszkadza, że Twoje dzieci są czasem głośne. Jak ludzie żyją blisko siebie, to będą się kłócić.
Ale wg mnie oni się nie kłócą. Tylko teściowie wchodzą im z butami do życia. I nie wyglądają na takich, z którymi można rozmawiać i dojść do czegoś.
 
Ale wg mnie oni się nie kłócą. Tylko teściowie wchodzą im z butami do życia. I nie wyglądają na takich, z którymi można rozmawiać i dojść do czegoś.
Wszystko zależy od przekonań. Gdyby moi rodzice zaproponowali, że będą odbierać dziecko z przedszkola wcześniej to z ochotą przyjęłabym to rozwiązanie ALE u nas w rodzinie tak jest przyjęte, że to dziadkowie zawożą i odbierają wnuki (niestety u nas to nie przejdzie bo nikt nie będzie robił 200km dzień w dzień). A z drugiej strony mam na uwadze mój konflikt z teściami, który powoduje, że wszystko odbieram jako atak i robienie na złość choćby mieli najszczersze oraz najlepsze intencje. I być może u autorki posta też tak jest
 
Ale wg mnie oni się nie kłócą. Tylko teściowie wchodzą im z butami do życia. I nie wyglądają na takich, z którymi można rozmawiać i dojść do czegoś.
Tak to wygląda z tego posta. Ale jakoś 4 lata się dogdywali. Jak? Teściowie byli inni? Może Autorka się zmieniła, jest bardziej konfliktowa przez hormony i stres związane z drugą ciążą? Jako ludzie mamy tendencje do przedstawiania siebie w jak najlepszym świetle, a inni są "źli". Spróbowałabym znaleźć rozwiązanie, żeby się pogodzić. Jak się nie da to się nie da, ale z moich doświadczeń wynika, że się zazwyczaj da. Tylko jedna ze stron musi przerwać tą spiralę oskarżeń i złych emocji, co jest niesamowicie trudne. Chyba, że ja mam jakichś wyjątkowych ludzi w swoim otoczeniu.
 
reklama
Ja trochę nie rozumiem problemu, mówisz nie, nie upoważniasz ani matki wariatki w szpitalu ani dziadka do dzieci (ba jeszcze bym uprzedziła że mogą być takie próby i absolutnie nie wyrażam zgody na wydanie dziecka tym osoba) i dziękuję do widzenia.
 
Do góry