Avacanda84
Zaangażowana w BB
- Dołączył(a)
- 4 Styczeń 2007
- Postów
- 102
DziEkuje Wam dziewczyny...Mój mąż jest dobrym człowiekiem w rodzinie wszyscy go lubią i nikt na niego nie złego słowa nie powie...Gdy córka sie urodziła od początku pomagał mi we wszystkim.Po pracy zaraz przyjeżdza do domu,nigdzie z kolegami sie nie szlaja.Minusem jest to ze od samego początku małżeństwa non stop sie kłócimy nawet o pierdołyW ten dzień może i za dużo powiedziałam...wyzywałam go od najgorszych...nie wiem skąd wzięły mi się takie słowa...nie usprawiedliwiam to co zrobił ale być może nie wytrzymał nerwowo słysząc że jest skur**** śmieciem itp...Mówie sobie że mógł też mi w podobny sposób odp ale nie bić...nikt nie zasługuje przecież na bicie nie ma gorszej rzeczy...Powiedziałam mu o wizycie u psychologa...zgodził sie...powiedział ze już dawno powinniśmy iśćPowiem Wam szczerze że te wszystkie kłótnie chyba ja prowokuje...a dlatego że jeszcze 3 lata temu byłam osobą wesołą,szaloną,ciagle się śmiałam,nie mogłam usiedzieć ani minuty w domu..bawiłam się miałam tysiąc pomysłów na minute.Poznałam jego zakochałam sie z wzajemnością i po zaledwie 9 miesiącach zaszlam w ciążeWesele szybkie...poród...i sie zaczęło...zabito mi świat deskami:-(całymi dniami siedze w domu z dzieckiem,sprzątam,gotuje jedno i to samo...czuje sie jakbym miała ze conajmniej 50 lat.Nie mam do kogo geby otworzyć...córka jest nie znośna maż w pracy nie mam komu sie zwierzyć .Nie nawidze swojej osoby.W ogóle nie jestem tamtą wesołą Anią...przytyłam zmieniłam nastawienie do świata nic tylko te głupie 4 ściany i wieczny płacz mojej córki niezadowolonej.A jak tak uwielbiałam być wolnaNie macie pojęcia ile bym dała aby przynajmniej na jeden dzień wyjść gdzies choćby na piwo i sie komuś wygadać...wiem że potrzebuje tak samo jak i mój mąż psychologa,jestem nerwowa,mam wybuchy płaczu.Chciałabym krzyczeć aby ktoś mnie usłyszał...Dlatego mój mąż mógl nie wytrzymać..kto by wytrzymał z marudaWiem ze nie wybacze mu tegn sam powiedział żejest mu wstyd,nie umie mi patrzeć w oczy...ale sama go sprowokowałam...