- Dołączył(a)
- 27 Listopad 2021
- Postów
- 3
Cześć! Jestem tutaj nowa i muszę się wygadać. W innych wątkach dajecie sobie dużo wsparcia i to jest pocieszające.
Ulało mi się... ale od początku. Jestem w 29 tc, to nasze pierwsze dziecko. Małżeństwem jesteśmy od 1 roku, w związku od 4 lat.
Od jakiegoś czasu już zauważyłam pomiędzy nami różnice w podejściu do rozwoju, zdobywania wiedzy, przygotowywania się, podejmowania wyzwań intelektualnych itp. Ja jestem typem, który uspokaja się, kiedy ma informacje na dany temat. A ponieważ jest to moja pierwsza ciąża, to sporo czytam, dowiaduję się. Zdaję sobie sprawę, że każde dziecko jest inne ale czuję się spokojniejsza, kiedy mam w głowie jakieś spektrum, czego mogę się spodziewać. Jednocześnie też mam podobnych do siebie znajomych, tzn. mamusie, które dzielą się ze mną wiedzą, pożyczają książki i kibicują w zdobywaniu wiedzy teraz, bo później może być za dużo emocji, zmęczenie itp. Mój mąż ma zupełnie inaczej. On raczej nie ma w zwyczaju być przygotowanym, nawet w pracy idzie na żywioł (co w mojej ocenie powoduje mierny rezultat), nie jest tak zaciekawiony zdobywaniem informacji. Jest raczej typem, że jak czegoś nie wie to woli zapytać drugiej osoby, niż samemu najpierw poszukać informacji. Obydwoje z mężem staramy się żyć ekonomicznie, nie kupować niepotrzebnych rzeczy i rozważać zakupy. Ale mąż ma moim zdaniem jakiegoś bzika na punkcie oszczędzania. Jest sknerą... Czasem też wspomina, że boi się jak on nas utrzyma (a naprawdę nie jest źle jeżeli chodzi o nasze finanse). Kiedy zaszłam w ciążę zaczęłam słyszeć słowa krytyki w swoim kierunku, że za dużo czytam, że za bardzo się przejmuję i że jak coś "to zapytamy innych, którzy mają już dziecko". Wczoraj przeczytałam rozdział książki nt. szczepień i opowiedziałam mu, że jestem w szoku, że dzieciaczek będzie miał aż tyle szczepień w 1 rż. I tutaj usłyszałam pytanie, czy będziemy wybierać szczepienia refundowane jeżeli będzie taka opcja. no to odpowiedziałam, zgodnie ze zdobytą wiedzą, że będziemy pewnie rozważać i opcję refundowaną i płatną, bo to zależy też od tego jak nasze dziecko będzie znosiło kłucie itp. No i się zaczęła litania pod moim adresem: że zachowuję się tak, że wychowam jedynaka, który będzie rozpieszczony, bo będzie dostawał wszystko najlepsze i najdroższe; że każde dziecko płacze przy każdym szczepieniu i nie ma znaczenia to, czy się ograniczy ilość wkłuć czy nie; że jego syn ma być silny itp.... No i zrobiła się awantura, bo na mnie takie słowa działają jak płachta na byka. Nienawidzę tego, że on niczego się nie dowiaduje, tylko wszelkie moje informacje analizuje jedynie pod kątem "wydaje mi się". Nienawidzę tego i czuję się lekceważona. Dzisiaj nie odzywamy się do siebie i pewnie to potrwa kilka dni. Serio, czasami uważam, że mój mąż jest "idiotą"... wstyd mi za takie myśli, ale nie mogę wyrzucić tego z głowy... Jednocześnie boję się, że podobnych kłótni będzie więcej (czy to o metody pielęgnacji, czy o pieniądze) i że to odbije się na naszym synku... Sama wychowywałam się w domu, gdzie rodzice często się kłócili i pamiętam jak bardzo to przeżywałam.... Jest mi smutno, wstyd za męża, za swoje myśli, i jeszcze do tego mam poczucie, że nasz związek jest do d##y i że będę nieszczęśliwa do końca życia przy nim...
Ulało mi się... ale od początku. Jestem w 29 tc, to nasze pierwsze dziecko. Małżeństwem jesteśmy od 1 roku, w związku od 4 lat.
Od jakiegoś czasu już zauważyłam pomiędzy nami różnice w podejściu do rozwoju, zdobywania wiedzy, przygotowywania się, podejmowania wyzwań intelektualnych itp. Ja jestem typem, który uspokaja się, kiedy ma informacje na dany temat. A ponieważ jest to moja pierwsza ciąża, to sporo czytam, dowiaduję się. Zdaję sobie sprawę, że każde dziecko jest inne ale czuję się spokojniejsza, kiedy mam w głowie jakieś spektrum, czego mogę się spodziewać. Jednocześnie też mam podobnych do siebie znajomych, tzn. mamusie, które dzielą się ze mną wiedzą, pożyczają książki i kibicują w zdobywaniu wiedzy teraz, bo później może być za dużo emocji, zmęczenie itp. Mój mąż ma zupełnie inaczej. On raczej nie ma w zwyczaju być przygotowanym, nawet w pracy idzie na żywioł (co w mojej ocenie powoduje mierny rezultat), nie jest tak zaciekawiony zdobywaniem informacji. Jest raczej typem, że jak czegoś nie wie to woli zapytać drugiej osoby, niż samemu najpierw poszukać informacji. Obydwoje z mężem staramy się żyć ekonomicznie, nie kupować niepotrzebnych rzeczy i rozważać zakupy. Ale mąż ma moim zdaniem jakiegoś bzika na punkcie oszczędzania. Jest sknerą... Czasem też wspomina, że boi się jak on nas utrzyma (a naprawdę nie jest źle jeżeli chodzi o nasze finanse). Kiedy zaszłam w ciążę zaczęłam słyszeć słowa krytyki w swoim kierunku, że za dużo czytam, że za bardzo się przejmuję i że jak coś "to zapytamy innych, którzy mają już dziecko". Wczoraj przeczytałam rozdział książki nt. szczepień i opowiedziałam mu, że jestem w szoku, że dzieciaczek będzie miał aż tyle szczepień w 1 rż. I tutaj usłyszałam pytanie, czy będziemy wybierać szczepienia refundowane jeżeli będzie taka opcja. no to odpowiedziałam, zgodnie ze zdobytą wiedzą, że będziemy pewnie rozważać i opcję refundowaną i płatną, bo to zależy też od tego jak nasze dziecko będzie znosiło kłucie itp. No i się zaczęła litania pod moim adresem: że zachowuję się tak, że wychowam jedynaka, który będzie rozpieszczony, bo będzie dostawał wszystko najlepsze i najdroższe; że każde dziecko płacze przy każdym szczepieniu i nie ma znaczenia to, czy się ograniczy ilość wkłuć czy nie; że jego syn ma być silny itp.... No i zrobiła się awantura, bo na mnie takie słowa działają jak płachta na byka. Nienawidzę tego, że on niczego się nie dowiaduje, tylko wszelkie moje informacje analizuje jedynie pod kątem "wydaje mi się". Nienawidzę tego i czuję się lekceważona. Dzisiaj nie odzywamy się do siebie i pewnie to potrwa kilka dni. Serio, czasami uważam, że mój mąż jest "idiotą"... wstyd mi za takie myśli, ale nie mogę wyrzucić tego z głowy... Jednocześnie boję się, że podobnych kłótni będzie więcej (czy to o metody pielęgnacji, czy o pieniądze) i że to odbije się na naszym synku... Sama wychowywałam się w domu, gdzie rodzice często się kłócili i pamiętam jak bardzo to przeżywałam.... Jest mi smutno, wstyd za męża, za swoje myśli, i jeszcze do tego mam poczucie, że nasz związek jest do d##y i że będę nieszczęśliwa do końca życia przy nim...