My po przejsciach nocnych. O 2 nad ranem zaczal wyc alarm pozarowy. Wzielam mloda pod pache i dalej do drzwi lece, coby sie ewakuowac. Stary cos gledzi, ze przeciez u nas sie nie pali, ze to pomylka. No to sie z nim ekspresowo pozarlam i powiedzialam, ze jak chce, moze siedziec. Ja nie mam zamiaru zycia Kostki i mojego wystawiac na probe. No i ze jakby sie zdecydowal wiac, to niech ratuje moj aparat :-) Ten mi cos truje, ze przeciez winda nie mozna. No to wybiegajac z domu krzyknelam zeby leniwa dupe na schody wytaszczyl. Hehe zaspani bylismy i tylko tym moge tlumaczyc jego zachowanie. A no i jeszcze mnie poinformowal, ze przeciez w pizamie jestem ;-) Budynek opustoszal. Przed blokiem kilka wozow strazackich, kilka aut policyjnych, a wszystko w przeciagu moze 7 minut... Jak zbiegalam po schodach, rzucilo mi sie w oczy, ze na 6. pietrze jakies tasmy policyjne porozklejane byly.
Po niedlugim czasie okazalo sie, ze byl to falszywy alarm.
Dzis pod blokiem auto policyjne caly dzien zaparkowane bylo, jakies auto telewizji i radia sie tez pojawilo.
No i nie wiemy, co sie stalo na 6. pietrze. Moze jakis rozboj, moze cos innego...
Mala pozniej nie chciala wejsc do mieszkania, bala sie i chyba 40 minut przekonywalam ja na korytarzu, ze juz jest bezpiecznie.
A w piatek moje dziecko powiedzialo píerwsze zdanie w calosci. Poszlysmy do klubu, ale ze pogoda byla przeobrzydliwa - deszcz, snieg, wiatrzysko i ziab - to poza nia byl tylko jeden chlopiec. No i mala wziela go za raczke, pobawila sie chwile i przyszla do mnie i odezwala sie tymi slowy: Mamuń, ja chcę dzieci tutaj. A wieczorem, jak czytalam jej bajki, sama z siebie wypalila olbrzym (bajka o olbrzymie byla) i węch (jak powszechnie wiadomo, olbrzymy maja swietny wech
;-)). Dzis na zakupach zachowywala sie okropnie, ale byly momenty, kiedy chciala powiedziec cos i widac bylo, ze zastanawia sie nad slowami. Biore to za dobry znak.