Belusia
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 17 Sierpień 2016
- Postów
- 77
Dziękuje dziękuje
Ogólnie początki są bardzo trudne...
Ciąża mnie wykończyła fizycznie i psychicznie, czułam się fatalnie cały czas coś mi było.
Bóle głowy, zawroty , mdłości wymioty, rwy nie rwy ogólnie ospała i otępiała chodziłam.
Chciałam bardzo nauczyć się przez ten czas języka niestety nie udało się bo mój mózg nie przyswajał nic kompletnie, czasem nie umiałam dzieciom pomóc w lekcjach które były banalne.
Nie znamy tu nikogo polskojęzycznego, mój angielski nie jest na tyle dobry by prowadzić super żywe konwersacje z innymi ludźmi poza tym tu na wiosce mój ang wedle innych wypada wyśmienicie więc wiecie jak te rozmowy wyglądają - komicznie ...
Teraz jeszcze mój mózg nie odzyskał świetlności ale odkurzyłam ksiązki do nauki i pomału do nich zasiadam, chociaż na razie staram się podnieść sama siebie jakoś na duchu .
Bo nowy etap nowe dołki łapią, mąż całe dnie w pracy jest a ja sama z dwójką która niby koło siebie zrobi ale przy lekcjach trza pomóc czas spędzić jakoś trzeba, a do tego mała która na prawdę daje się we znaki. Dużo śpi na szczęście ale jak nie śpi to nie poleży nie da się, od razu płacz jakby ją ze skóry odzierali i trza nosić tulić zabawiać... Do tego brak kontaktu ze światem, nie pamiętam kiedy poszłam ze znajomymi gdzieś posiedzieć pogadać. Człowiek czuje się jak w klatce , mam nadzieję ze ten początkowy kryzys minie szybko. Planowaliśmy jechać do Polski ale okazuje się że nie uda nam się jakoś na czasie szybkim zmienić auta a nasze raczej nie nadaje się do takich podrózy w piątkę.
Wooo to żem się rozpisała - u mnie to norma
Dużo mówie dużo piszę, więc wiecie jaki mój ból gdy moimi stałymi rozmówcami są 10 i 8 latek
Miłej soboty kobietki :*
Ogólnie początki są bardzo trudne...
Ciąża mnie wykończyła fizycznie i psychicznie, czułam się fatalnie cały czas coś mi było.
Bóle głowy, zawroty , mdłości wymioty, rwy nie rwy ogólnie ospała i otępiała chodziłam.
Chciałam bardzo nauczyć się przez ten czas języka niestety nie udało się bo mój mózg nie przyswajał nic kompletnie, czasem nie umiałam dzieciom pomóc w lekcjach które były banalne.
Nie znamy tu nikogo polskojęzycznego, mój angielski nie jest na tyle dobry by prowadzić super żywe konwersacje z innymi ludźmi poza tym tu na wiosce mój ang wedle innych wypada wyśmienicie więc wiecie jak te rozmowy wyglądają - komicznie ...
Teraz jeszcze mój mózg nie odzyskał świetlności ale odkurzyłam ksiązki do nauki i pomału do nich zasiadam, chociaż na razie staram się podnieść sama siebie jakoś na duchu .
Bo nowy etap nowe dołki łapią, mąż całe dnie w pracy jest a ja sama z dwójką która niby koło siebie zrobi ale przy lekcjach trza pomóc czas spędzić jakoś trzeba, a do tego mała która na prawdę daje się we znaki. Dużo śpi na szczęście ale jak nie śpi to nie poleży nie da się, od razu płacz jakby ją ze skóry odzierali i trza nosić tulić zabawiać... Do tego brak kontaktu ze światem, nie pamiętam kiedy poszłam ze znajomymi gdzieś posiedzieć pogadać. Człowiek czuje się jak w klatce , mam nadzieję ze ten początkowy kryzys minie szybko. Planowaliśmy jechać do Polski ale okazuje się że nie uda nam się jakoś na czasie szybkim zmienić auta a nasze raczej nie nadaje się do takich podrózy w piątkę.
Wooo to żem się rozpisała - u mnie to norma
Dużo mówie dużo piszę, więc wiecie jaki mój ból gdy moimi stałymi rozmówcami są 10 i 8 latek
Miłej soboty kobietki :*