hopsasanka
Fanka BB :)
Friggia pytałaś mnie wcześniej o to jak Niko daje rade przetrwać podróż w foteliku. No więc daje radę. Tobi całkiem dobrze się sprawdza na długie trasy. Są jednak pewne zasady niezależnie od tego jakim fotelikiem się wozi dziecko. Jeśli mielibyście podróżować w nocy, to już w ogóle nie będzie problem bo Dimi pewnie prześpi większość czasu. My jednak zawsze jeździmy w dzień. Najważniejsze w takiej podrózy to siedzieć obok malucha - jak dla mnie jest to najwygodniejsze - łatwo jest na wszystko reagować, zagadywać, bawić się, czy nawet nakarmić bądź napoić bez dodatkowego postoju. Po drugie musisz mieć cały arsenał zabawek i innych gadżetów, które zajmą Dymitra - bo dla takiego małego dzieciaczka podróż jest strasznie nudna. Niko jest typem, który nie potrafii dłużej usiedzieć w miejscu, ale jakoś wytrzymuje. Oczywiście trzeba zmieniać pozycję fotelika na czas sapania czy odpoczynku bo inaczej mu tyłeczek ścierpnie, albo w plecki będzie niewygodnie. No i najważniejsza sprawa, to robić co jakiś czas postoje - np. gdy będzie się robił marudny, niecierpliwy i nic na to nie będziecie mogli zaradzić - to jest znak, że musi się ruszyć i zmienić jakoś pozycję. Na postojach wiadomo, wyciągnąć malca - jeśli jest ciepła pogoda, to wyjść na zewnątrz, jeśli nie, to dać chwile poskakać po siedzeniu, popatrzeć przez okno, czy posiedzieć na kolanach kierowcy i pokręcić kierownicą. Niech sobie też chwilkę poleży chocby podczas przewijania.
Co do tego jak szybko mija czas to włąsnie najlepiej widać po dzieciach!
Nie przejmuj się , że Dimi próbuje stać na nóżkach. Jeśli dziecko samo chce i takie próby robi to wszystko jest jak najbardziej ok. Źle jeśli rodzice na siłę stawiają maluszki gdy one same jeszcze nie są na to gotowe. Nikodem jak miał 7 miesięcy to zaczął się czołgać, po 2 tygodniach podniósł się na cztery, a po kolejnym zaczął sam stawiać pierwsze kroki! Ja byłam przerażona, że 8 miesięczne dziecko zaczyna chodzić Bałam się o jego kręgosłup, ale sadzając go hamowałabym jego naturalny rozwój. No i tak zostało, że biega jak torpeda, w miejscu długo nie usiedzi i nieraz mi ucieka.
Nic dziwnego, że mata Dimiego już nie interesuje skoro dookoła jest tyle ciekawych, nowych rzeczy. Może zainteresuj go balonikiem, bańkami mydlanymi albo turlaj butelkę, piłkę itp. - coś co się rusza może zmotywować go by sam spróbował się przemieścić.
Tusienka - Lenka super zareagowała na przedszkole :-) Trzymam kciuki by tak zostało!
Lulim - Robią lewatywę, ale nie zawsze. Moja koleżanka nie miała robionej, bo powiedziała, że była wcześniej w toalecie i nie potrzebuje. Mi zrobiono, bo lekarka podczas badania sama oceniła, że jestem wypełniona. Trochę się tego obawiałam, bo nigdy wcześniej nie miałam robionej, ale ta lewatywa, to po prostu wciskają do tyłka płyn z buteleczki, dosłownie chwila moment, nic nie boli i idziesz sobie zaraz na kibelek.
Ale może ja to piszę, a Ty już jesteś po prodzie??? Daj znać co u ciebie!
Justynaj cieszę się, że pomimo nawału obowiązków masz chwilę by do nas napisać. :-)
Pięknie sobie poradziłaś z tym ulewaniem malutkiej!
Jestem pod wrażeniem, że tak szybko usiadłaś na rower! Mi zajęło sporo czasu zanim się przełamałam - ale ja dochodziłam do siebie przez miesiąc bo byłam strasznie porozrywana i tym samym pozszywana.
Dawaj znać jak tam sobie radzisz!
ianka wiem z autopsji jak ciężko jest się uczyć samemu Ja właśnie dlatego wróciłam do szkoły, ale to nie jest ta darmowa - ja normalnie płacę za lekcje. Może znajdziesz też taką? Strasznie się cieszę, że tam wróciłam, bo po pierwsze wyrywam się z domu co jest dla mnie super odskocznią, a po drugie takie lekcje dają mi 4 godziny w tygodniu intensywnego móżdżenia i rozmawiania po duńsku. Jestem zdania, że i tak najlepszą szkołą jest wyjście do ludzi -praca wśród Duńczyków, albo wyjście do knajpki i zagadanie - ale wiem, że nie zawsze mamy w sobie na tyle odwagi (np. ja) czy możliwości.
Idealny układ jest dla dzieczyn związanych z duńczykami - jakby się tak uprzeć to mogą się umówić by pomiędzy sobą używać tylko duńskiego. Myślę, że raz dwa i by się można tak było nauczyć.
Oj ja jak zwykle się rozpisałam.
To tak na koniec dodam tylko, że po ostatniej chorobie Nikodema, jak tylko wrócił do żłobka i pojechał na wycieczkę, to podłapał wirusa od dwójki dzieci ze swojej grupy i od poniedziałku siedzimy w domu. Wirus bez większych objawów, za to z bardzo wysoką gorączką - przez 3 pierwsze dni mieliśmy 39,5-7. Bardzo żałuję właśnie tej pogody. Było tak pięknie, a my musieliśmy siedzieć w domu. :-(Do dzisiaj go trzyma podwyższona temperatura, ale codziennie jest lepiej. Energi do zabawy mu jednak nie brakuje. A wczoraj po raz pierwszy dałam mu farbki akwarelki do zabawy. Malowanie jednak się skończyło gdy wypił brudną od nich wodę, a potem próbował je zjeść Doszłam do wniosku, że jednak jest za mały na takie zabawy i farby z powrotem zamieniłam na kredki i pisaki.
Co do tego jak szybko mija czas to włąsnie najlepiej widać po dzieciach!
Nie przejmuj się , że Dimi próbuje stać na nóżkach. Jeśli dziecko samo chce i takie próby robi to wszystko jest jak najbardziej ok. Źle jeśli rodzice na siłę stawiają maluszki gdy one same jeszcze nie są na to gotowe. Nikodem jak miał 7 miesięcy to zaczął się czołgać, po 2 tygodniach podniósł się na cztery, a po kolejnym zaczął sam stawiać pierwsze kroki! Ja byłam przerażona, że 8 miesięczne dziecko zaczyna chodzić Bałam się o jego kręgosłup, ale sadzając go hamowałabym jego naturalny rozwój. No i tak zostało, że biega jak torpeda, w miejscu długo nie usiedzi i nieraz mi ucieka.
Nic dziwnego, że mata Dimiego już nie interesuje skoro dookoła jest tyle ciekawych, nowych rzeczy. Może zainteresuj go balonikiem, bańkami mydlanymi albo turlaj butelkę, piłkę itp. - coś co się rusza może zmotywować go by sam spróbował się przemieścić.
Tusienka - Lenka super zareagowała na przedszkole :-) Trzymam kciuki by tak zostało!
Lulim - Robią lewatywę, ale nie zawsze. Moja koleżanka nie miała robionej, bo powiedziała, że była wcześniej w toalecie i nie potrzebuje. Mi zrobiono, bo lekarka podczas badania sama oceniła, że jestem wypełniona. Trochę się tego obawiałam, bo nigdy wcześniej nie miałam robionej, ale ta lewatywa, to po prostu wciskają do tyłka płyn z buteleczki, dosłownie chwila moment, nic nie boli i idziesz sobie zaraz na kibelek.
Ale może ja to piszę, a Ty już jesteś po prodzie??? Daj znać co u ciebie!
Justynaj cieszę się, że pomimo nawału obowiązków masz chwilę by do nas napisać. :-)
Pięknie sobie poradziłaś z tym ulewaniem malutkiej!
Jestem pod wrażeniem, że tak szybko usiadłaś na rower! Mi zajęło sporo czasu zanim się przełamałam - ale ja dochodziłam do siebie przez miesiąc bo byłam strasznie porozrywana i tym samym pozszywana.
Dawaj znać jak tam sobie radzisz!
ianka wiem z autopsji jak ciężko jest się uczyć samemu Ja właśnie dlatego wróciłam do szkoły, ale to nie jest ta darmowa - ja normalnie płacę za lekcje. Może znajdziesz też taką? Strasznie się cieszę, że tam wróciłam, bo po pierwsze wyrywam się z domu co jest dla mnie super odskocznią, a po drugie takie lekcje dają mi 4 godziny w tygodniu intensywnego móżdżenia i rozmawiania po duńsku. Jestem zdania, że i tak najlepszą szkołą jest wyjście do ludzi -praca wśród Duńczyków, albo wyjście do knajpki i zagadanie - ale wiem, że nie zawsze mamy w sobie na tyle odwagi (np. ja) czy możliwości.
Idealny układ jest dla dzieczyn związanych z duńczykami - jakby się tak uprzeć to mogą się umówić by pomiędzy sobą używać tylko duńskiego. Myślę, że raz dwa i by się można tak było nauczyć.
Oj ja jak zwykle się rozpisałam.
To tak na koniec dodam tylko, że po ostatniej chorobie Nikodema, jak tylko wrócił do żłobka i pojechał na wycieczkę, to podłapał wirusa od dwójki dzieci ze swojej grupy i od poniedziałku siedzimy w domu. Wirus bez większych objawów, za to z bardzo wysoką gorączką - przez 3 pierwsze dni mieliśmy 39,5-7. Bardzo żałuję właśnie tej pogody. Było tak pięknie, a my musieliśmy siedzieć w domu. :-(Do dzisiaj go trzyma podwyższona temperatura, ale codziennie jest lepiej. Energi do zabawy mu jednak nie brakuje. A wczoraj po raz pierwszy dałam mu farbki akwarelki do zabawy. Malowanie jednak się skończyło gdy wypił brudną od nich wodę, a potem próbował je zjeść Doszłam do wniosku, że jednak jest za mały na takie zabawy i farby z powrotem zamieniłam na kredki i pisaki.