hopsasanka
Fanka BB :)
Cześć :-)
Justynaj, Lulim - wiadra skurczy dla Was! Miejcie już to za sobą i przytulajcie swoje bobaski jak najprędzej
My Nikodema przewoziliśmy w foteliku, bo mieliśmy wózek z PL bez liftu, ale szpital też mamy kilka minut od domu,tak więc musiało to być dla małego niewygodne, ale tylko przez chwilkę.
ianka - najlepiej zapytać w kommune. Ja miałam bardzo podobną sytuację, ale w trakcie ciąży przez 6 miesięcy byłam na zwolneniu lekarskim, bo praca zagrażała ciąży, a pracodawca nie mógł mi zaproponować zmiany stanowiska. Wypłatę zaczęła mi więc wypłacać kommuna i tu się pojawił ten problem z urlopem, który znowu był brany pod uwagę przy naliczaniu macierzyńskiego. Bo żeby wypłacili Ci macierzyński, to jego wysokość zależna jest od średniej wypłat z ostatnich 3 miesięcy, albo jednego miesiąca lub innego terminu (nie pamiętam ile trwał). No i ja byłam w tym czasie, który brali pod uwagę na urlopie, ale bezpłatnym, co obniżyło mi średnią zarobków. Co ja się nawalczyłam, żeby mi to naliczyli jak należy - choć akurat panie z kommuny były wyrozumiałe, a bardziej moja firma mieszała. Jednak w Twoim przypadku jeśli jest to urlop płatny, to myślę, że nie będziesz miała takiego problemu. Jednak z różnych forumowych doświadczeń można wyciągnąć wniosek, że co kommuna to inaczej i jeszcze zależy na kogo się trafi, tak więc najbezpieczniej jak się upewnisz u źródła
friggia, z tym spaniem naszych dzieci widzę, że się zmienia jak w kalejdoskopie. U nas ostatnio wróciły ciężkie nocki, pomimo, że Niko jest już zdrowy i wrócił do żłobka. Po kilka razy budzi się z płaczem, nie chce jeść, więc mogę założyć, że to może jednak ząbki - dwie trójki się jeszcze nie przebiły - ale smaruję bobodentem, a on i tak jest niespokojny. Nawet go biorę do siebie do łóżka, ale to tez nie zawsze pomaga. Ogólnie, to ja potem jestem niewyspana i nic mi się nie chce w ciągu dnia, a on budzi się niczym ranny ptaszek w doskonałym nastroju jak gdyby nigdy nic
Jeśli chodzi o jedzenie łyżeczką, to mieliśmy też taki bunt na nią i jedynym sposobem, bym Nikodemowi wsadziła coś do dziuba, to było podawanie palcami, aż w końcu tę łyżeczkę polubił :-)
Niko jest za to małym niejadkiem i ogólnie to ciężko go przekonać do nowych smaków, Często też zmienia zdanie i jak raz coś zje i mu smakuje, to innym razem już tego nie chce. Wyjątek stanowią oczywiście dania na słodko - jak zrobię racuchy z jabłkiem, albo dostanie kaszkę z owocem, czy kanapkę z miodem lub dżemem, to pałaszuje nim się obejrzę. Moim największym błędem było chyba to, że dania stałe zaczęłam od słoiczków, zamiast gotowanych przeze mnie. Jak zaczęłam mu podawać coś co ugotowałam, to wszystko wypluwał. Słoiczki, które lubił, przestawał lubić. Próbowałam też z BLW, ale u nas się nie sprawdziło, bo to była dla niego tylko zabawa i nic a nic nie trafiało do buzi. Lepiej jest odkąd zaczął jeść to co my, choć jego porcji staram się nie przyprawiać tak mocno jak nasze. Eh, duży problem mam z jego jedzeniem i mam ogromną nadzieję, że apetyt i chęci mu się zmienią, bo póki co je jak ptaszek i koniec końców nie ma za bardzo urozmaiconej diety. Często by zjadł cokolwiek, to kończy się na tym, że podam mu to co wiem, że mu podejdzie gdyż próby przetrzymania go głodnego też nie przynosiły efektu.
A jak to u Was wygląda? Ma któraś w domu niejadka?
Herbata a co u Ciebie? Jak tam Twoja malutka?
Jeszcze Wam opowiem, że wczoraj Niko był na pierwszej żłobkowej wycieczce. Chyba z 10 dagpleje się zebrało na wspólną wycieczkę do oceanarium. I wyobraźcie sobie, że każda z tych kobiet jechała z czwórką maluchów pod opieką - pociągiem, co w PL byłoby chyba nie do pomyślenia! Co prawda najmniejsze dzieci siedziały w tych wielki wózkach. Nikodemo był niesamowicie przejęty "ciucią", zwłaszcza jak pociąg ruszał. Co ciekawe byłam jedynym rodzicem, który przyprowadził na dworzec dziecko i poczekał, aż pociąg ruszy by pomachać maluchowi. Chyba to jest troszkę taka różnica kulturowa - bo przynajmniej z tego co pamiętam, to polskie mamy, zawsze dzieciom machają. A może mi się wydaje? W każdym razie, nie wiem jak było w oceanarium - Niko był już tam z nami w zeszłym roku, ale jego opiekunka powiedziała, że było super :-)
No i ja jak zwykle się rozpisałam, więc już kończę.
Miłego wieczoru!
Justynaj, Lulim - wiadra skurczy dla Was! Miejcie już to za sobą i przytulajcie swoje bobaski jak najprędzej
My Nikodema przewoziliśmy w foteliku, bo mieliśmy wózek z PL bez liftu, ale szpital też mamy kilka minut od domu,tak więc musiało to być dla małego niewygodne, ale tylko przez chwilkę.
ianka - najlepiej zapytać w kommune. Ja miałam bardzo podobną sytuację, ale w trakcie ciąży przez 6 miesięcy byłam na zwolneniu lekarskim, bo praca zagrażała ciąży, a pracodawca nie mógł mi zaproponować zmiany stanowiska. Wypłatę zaczęła mi więc wypłacać kommuna i tu się pojawił ten problem z urlopem, który znowu był brany pod uwagę przy naliczaniu macierzyńskiego. Bo żeby wypłacili Ci macierzyński, to jego wysokość zależna jest od średniej wypłat z ostatnich 3 miesięcy, albo jednego miesiąca lub innego terminu (nie pamiętam ile trwał). No i ja byłam w tym czasie, który brali pod uwagę na urlopie, ale bezpłatnym, co obniżyło mi średnią zarobków. Co ja się nawalczyłam, żeby mi to naliczyli jak należy - choć akurat panie z kommuny były wyrozumiałe, a bardziej moja firma mieszała. Jednak w Twoim przypadku jeśli jest to urlop płatny, to myślę, że nie będziesz miała takiego problemu. Jednak z różnych forumowych doświadczeń można wyciągnąć wniosek, że co kommuna to inaczej i jeszcze zależy na kogo się trafi, tak więc najbezpieczniej jak się upewnisz u źródła
friggia, z tym spaniem naszych dzieci widzę, że się zmienia jak w kalejdoskopie. U nas ostatnio wróciły ciężkie nocki, pomimo, że Niko jest już zdrowy i wrócił do żłobka. Po kilka razy budzi się z płaczem, nie chce jeść, więc mogę założyć, że to może jednak ząbki - dwie trójki się jeszcze nie przebiły - ale smaruję bobodentem, a on i tak jest niespokojny. Nawet go biorę do siebie do łóżka, ale to tez nie zawsze pomaga. Ogólnie, to ja potem jestem niewyspana i nic mi się nie chce w ciągu dnia, a on budzi się niczym ranny ptaszek w doskonałym nastroju jak gdyby nigdy nic
Jeśli chodzi o jedzenie łyżeczką, to mieliśmy też taki bunt na nią i jedynym sposobem, bym Nikodemowi wsadziła coś do dziuba, to było podawanie palcami, aż w końcu tę łyżeczkę polubił :-)
Niko jest za to małym niejadkiem i ogólnie to ciężko go przekonać do nowych smaków, Często też zmienia zdanie i jak raz coś zje i mu smakuje, to innym razem już tego nie chce. Wyjątek stanowią oczywiście dania na słodko - jak zrobię racuchy z jabłkiem, albo dostanie kaszkę z owocem, czy kanapkę z miodem lub dżemem, to pałaszuje nim się obejrzę. Moim największym błędem było chyba to, że dania stałe zaczęłam od słoiczków, zamiast gotowanych przeze mnie. Jak zaczęłam mu podawać coś co ugotowałam, to wszystko wypluwał. Słoiczki, które lubił, przestawał lubić. Próbowałam też z BLW, ale u nas się nie sprawdziło, bo to była dla niego tylko zabawa i nic a nic nie trafiało do buzi. Lepiej jest odkąd zaczął jeść to co my, choć jego porcji staram się nie przyprawiać tak mocno jak nasze. Eh, duży problem mam z jego jedzeniem i mam ogromną nadzieję, że apetyt i chęci mu się zmienią, bo póki co je jak ptaszek i koniec końców nie ma za bardzo urozmaiconej diety. Często by zjadł cokolwiek, to kończy się na tym, że podam mu to co wiem, że mu podejdzie gdyż próby przetrzymania go głodnego też nie przynosiły efektu.
A jak to u Was wygląda? Ma któraś w domu niejadka?
Herbata a co u Ciebie? Jak tam Twoja malutka?
Jeszcze Wam opowiem, że wczoraj Niko był na pierwszej żłobkowej wycieczce. Chyba z 10 dagpleje się zebrało na wspólną wycieczkę do oceanarium. I wyobraźcie sobie, że każda z tych kobiet jechała z czwórką maluchów pod opieką - pociągiem, co w PL byłoby chyba nie do pomyślenia! Co prawda najmniejsze dzieci siedziały w tych wielki wózkach. Nikodemo był niesamowicie przejęty "ciucią", zwłaszcza jak pociąg ruszał. Co ciekawe byłam jedynym rodzicem, który przyprowadził na dworzec dziecko i poczekał, aż pociąg ruszy by pomachać maluchowi. Chyba to jest troszkę taka różnica kulturowa - bo przynajmniej z tego co pamiętam, to polskie mamy, zawsze dzieciom machają. A może mi się wydaje? W każdym razie, nie wiem jak było w oceanarium - Niko był już tam z nami w zeszłym roku, ale jego opiekunka powiedziała, że było super :-)
No i ja jak zwykle się rozpisałam, więc już kończę.
Miłego wieczoru!