Pisałam Wam to wczoraj o 1 w nocy ale była przerwa techniczna więc zrobiłam kopię i wstawiam dzisiaj
Hej
Późno dość ale czekam na M bo mi Matiza kupił i właśnie wraca do domu a że miał ponad 150 km w jedną stronę to mu trochę zejdzie
dzwonił i mów: wziąłem go ale ja nie wiem czy on jest dobry, bo ja nigdy takim małolitrażowym nie jeździłem
myślę że jak dla mnie to będzie git
co do mojej przygody z tirem to Majka mi mówiła że śni jej się czasem że on w nas uderza a Dawid jak jedzie autobusem i jadą w tym miejscu to przypomina mu się ten moment :-(a było to tak:
pojechałam odebrać dzieci ze szkoły, bo jechałam z Majką do fotografa na zdjęcie do legitymacji, dzieci już w samochodzie, Majka z przodu, a Dawid i Marcela z tyłu, i oddzwoniła moja przyjaciółka, trzy zdania i cześć, jeszcze dwa i cześć. ruszyłam i jadę powoli, bo mimo, że długa prosta i tam jest 90 to jest przejazd kolejowy i STOP więc tak 60 dojeżdżam, na moim pasie tylko ja i widzę że na przeciwnym samochód zatrzymał się przed przejazdem a za nim tir leci jak wariat i pierwsza myśl czy on wyhamuje bo wiedzę że nie zwalnia tylko leci, oczami wyobraźni zobaczyłam jak uderza w tą osobówkę i ona leci do przodu więc hebel i mówię do dzieci, muszę hamować trzymać się, po bokach drobi rowy z jednej strony chodnik, tir widać było że zaczął hamować bo mu cała kabina poszła do przodu i nagle wyskakuje zza osobówki i leci prosto na nas
, zacisnęłam ręce na kierownicy i mnie sparaliżowało, bo myślałam, że będzie hamował i walnie w nas a on w ostatniej chwili odbił na swój pas a mi przed oczami tylko jego koła śmigały
, ominął nas bez zadrapania
ale chyba milimetry dzieliły nas, i jak się wyprostował i przyczepa przestała się bujać to pojechał dalej a my czyli ja i tamten samochód tak staliśmy sparaliżowani, Pierwsze słowa Majki były: o ja ale mi się nogi trzęsą. Kobieta z tamtego samochodu stała na chodniku i bała się otworzyć oczy, bo myślała, że już po nas tyle, że huku nie słyszała i otworzyła. Zjechałam w taką boczną dróżkę i musiałam ochłonąć, przyszła ta pani i chwilę pogadałyśmy, bo mówi, że mąż musi dojść do siebie tak się wystraszył a jak zobaczyła, że ja mam trójkę dzieci w samochodzie to aż się przeżegnała. Mogę tylko dziękować, że debil za kierownicą tira mimo, że był skończonym debilem to jednocześnie był dobrym kierowcą i że w ostatniej chwili ale tak wywinął tym kolosem a ja że zahamowałam akurat w tym momencie a nie pół metra dalej, no i że zamieniłyśmy te kilka zdań z przyjaciółką bo inaczej zdążyła bym dojechać do torów i wtedy to już bym Wam tego pewnie nie pisała:-(. Miałam takie mieszane uczucia, strachu, ulgi, radości i nie wiem czego jeszcze że po chwili zaczęłam się śmiać a później płakać i tak już cały dzień.
Jak na złość na drugi dzień zaspałam i musiałam zawieźć dzieci do szkoły i kurde w jedną i drugą stronę tiry miałam za sobą to tak się wystraszyłam, że do szkoły nie zatrzymałam się na stopie a jak wracała zjechałam w tą boczną i poczekałam aż tir pojedzie.
dzisiaj jedziemy na 60-tą rocznicę ślubu moich dziadków więc wieczorkiem wpadnę :-)