dziewczyny ratujcie bo zwariuje. Opisze Wam sytuacje i napiszcie mi czy to tylko ja jestem przewrazliwiona i dzieje sie ze mna cos zlego, czy to sytuacja i zachowanie dwoch najblizszych mi osob (matki i meza) jest nie ok.
Moja mama kupuje mieszkanie w kamienicy 40 km od naszego (meza i mojego) miejsca zamieszkania. Dwa miesiace temu zapytala sie, czy nie chcemy sie tam przeniesc razem z nia. Mieszkanie wielkie i do tego mozliwosc dokupienia mieszkania na gorze, co daloby nam prawo wlasnosci do calej kamienicy, dzialki wokol itp. Troche sie zastanawialismy, ale w zasadzie nie mamy nic do stracenia- mieszkanie wynajete, ja w domu z dzieckiem i raczej marne szanse na znalezienie dobrzeplatnej pracy. Postanowilismy sie wyniesc. Tam moglabym rozkrecic interes, co przez poltora miesiaca sprawdzalam, chodzilam kombinowalam z kredytami itp. Wszystko bylo zamkniete na ostatni guzik, nawet lokal do wynajecia od lipca. I tu zaczynaja sie schody: wczoraj pojechalismy wspolnie (ja, maz, matka i moja sioasta) zobaczyc jeszcze raz to mieszkanie, matka chciala wszystko jeszcze raz sprawdzic. Ja natomiast z mezem mielismy obejrzec to gorne mieszkanie, ile trzeba zainwestowac w remont itp.. No i... mamusia zawolala mojego meza niby na chwile zobaczyc strych i dach, a ja zostalam na dole z Dzidziuniem, zeby go po brudnym strychu nie ciagac. Czekalam na podworku na nich godzine, po godzinie zeszli dyskutujac ze soba o czyms intensywnie. Pytam sie czy przez 60 min ogladali tylko strych, na co uslyszalam, odp. ze tak, bo w koncu w tym tyg. matka ma podpisac umowe i chce wszystko sprawdzic. Potem wywiazala sie drobna sprzeczka na temat sterczenia na dworzu z wyjacym ze znudzenia dzidziuniem, przy ktorej uslyszalam od mamusi, ze jak sobie zrobilam dzieciaka to teraz musze go nianczyc i ja jej do niczego nie jestem potrzebna, moglam zostac w domu jak mi sie cos nie podoba. Tymczasem moj maz nic sie nieodzywajac potakiwal mojej mamusi. Cala droge do domu slyszalam od matki, ze jestem zlosliwa kura domowa siedzaca w domu i niemajaca nic do roboty, to sie wcinam we wszystko. Oczywiscie 0 komentarza od mojego meza. Dzidziun wykonczony padl w domu, maz wyszedl do sklepu, a ja kolo 22.00 poszlam do wanny i... po 15 min dzwoni moja mamusia, za min. dzwoni znowu i tak chyba z 5 razy. Oczywiscie dzidziun na nogach i siedzial do 2 w nocy. Mamusia chciala rozmawiac z moim mezem. Po rozmowie slysze" musimy podjac decyzje do jutra, do 8 rano, bo jak nie to ona sama podejmie".
krew mnie zalala i wywrzeszczalam, ze zadnej decyzji podejmowac nie bede bo nie mam zadnych podstaw, zadnych danych poza widokiem kamienicy zzewnatrz.
siedze w domu i...wyje z wscieklosci, bezsilnosci i nie wiem w zasadzie dlaczego. Wiazalam z ta przeprowadzka duze nadzieje, bo siedzenie w domu przez ostatni rok doprowadza mnie powoli do skrajnej depresji...nawet czasami nie moge patrzec na wlasne dzieci, bo wzbudzaja we mnie agresje...a u byla mozliwosc wlasnego lokum, wlasnego biznesu i wyrwania sie w koncu z domu, piecluch i wszystkiego co z tym zwiazane...syt. oczywiscie opisana w skrucie, bo za duzo czasu by to zajelo. Nie wiem co mam na ten temat myslec. Chcieli zebym uczestniczyla w podejmowaniu decyzji dotyczacej calego mojego zycia, zycia mojej rodziny, ew. kariery zawodowej itp. na podstawie czego?? nic nie widzialam, nic nie wiem, niee mam jak przeanalizowac wszystkich za i przeciw...oczywiscie decyzja zostala podjeta poza mna...