Wczoraj Wam wspomniałam,że się ściełam z kanarem w autobusie,a zapomniałam Wam napisać o co poszło.
Weszłam na tym samym przystanku co kanar to autobusu.Mały się potknął,upadł i musiałam mu pomóc się podnieśc.Trwało to kilka sekund.
A ten dziad kontroler wchodząc już zablokował kasownik.
Odwracam się i chcę skasować bilet a kasownik zablokowany,a ten baran już bilety sprawdza.
No i mnie ruszyło.
Z miejsca wyjechałam do niego z zębami i mega paszczą ,ale kulturalnie i bez żadnych wyzwisk.
Facet w moim wieku,sporo wyższy ode mnie z ze 100 kg albo więcej,a się w jednej sekundzie maleńki zrobił.
.
A swoją drogą to mi go szkoda było ,bo aż zaniemówił z wrażenia.
Ja się wywściekałam a on do mnie bilet prosze.
No i mnie wzieło.
Znów na niego nawrzeszczałam i kazałam odblokować kasownik.
A ten twardo.Czego się pani drze .Kasownik pani nie usłyszy.A drze się pani do tego kasownika i co to daje?
Odblokował się?
I już nie wytrzymałam powiedziałam dziadowi,że jedziemy na policję.
Tak go zakrzyczałam ,że odblokował ten kasownik i dał mi skasować bilet.
Potem już nawet do mnie nie podszedł.
nie chcę wiedzieć co sobie ludzie pomyśleli na mój temat.
Bo ja do niego od razu z paszczą wyjechałam,ale mam to w dupie.
150 zł w kieszeni zostało i pewnie jeszcze kilku osobom przy okazji też
To tyle o de mnie.Uciekam ,bo na autobus idę.
Przedszkole przy przystanku ,to sobie 2 przystanki podjadę .Ania z konikami już w drodze.
Może znów go spotkam w autobusie
A z innego punktu widzenia.... niezłe ciacho z niego ....zdecydowanie zły początek jakiejkolwiek znajomości