Bry!
Porannie witam. Kawę kończę dopijać. Dziś pospaliśmy do 7:30 ;-), więc taki standard. Pogoda paskudna.
Młodej się nie udało, a raczej jeszcze nie wie. Załamała mi się. Dziś ma do mnie wpaść. W skrócie to wyglądało tak: poszła na rozmowę kwalifikacyjną, a z nią było jeszcze 6 innych osób. Każdego maglowali i zadawali pytania typu: ma pan/pani męża, żonę, dziecko, zwierzę, z kim pani mieszka, dlaczego sama, ile chce pani zarabiać, jakie jest pani przekonanie religijne <serio!, powiedziałam młodej żeby olała ich ;-)>. Na koniec podziękowali, a jak już wszystkich przemaglowali podziękowali i powiedzieli, że do kandydata wybranego zgłoszą się telefonicznie
. I takie pytania zadają na rozmowie kwalifikacyjnej do kawiarni
. Mam nadzieję, że coś innego sobie znajdzie. Bo jak nie to kicha. 10 ma zapłacić za czynsz. Znalazłyśmy takie biuro pośrednictwa pracy i taka babka <po opisaniu w skrócie sytuacji> załatwiła jej inwentaryzacje na 4 nocki i sobie chociaż na życie zarobi. Normalnie nie mam pojęcia już jak ją pocieszać...
U mnie tak sobie z humorek właśnie przez tą głupią sytuacje.
W sobotę lecimy do teściów na obowiązkową kawę. Teściu wpadł wczoraj na kawkę i zobaczyć Edzia
. Teściowa jakoś specjalnie odwagi nie miała
;-) i nie przyjechała :-)