Człowiek uczy sie całe życie...Ja dzieki rodzinie zrozumiałam sens wlasnego " gniazda". Kiedys ciągnęło mnie w podróże, Bieszczady, gitary, te klimaty...a teraz siedze w domku i obmyślam, czy do nalesniczków z serem lepsza bita smietana czy sos malinowy...I te buziaczki mokre, kiedy dzieciaki całują wieczorem...te niekończące sie okruszki pod stołem, skarpetki na podłodze, spanie z dinozaurami plastikowymi, przynoszenie kociaków znalezionych po drodze, zbieranie much, stonek, bo ja wiem czego...wędki, łuki, zabawki...
Mamo, a czy..mamo, a on...mamo, a ja...
jakie to piękne i kochane, i prawdziwe...Jakby cały świat toczył sie w tym własnie celu, żebyśmy czereśnie rwali w wiadra i drylowali na powidła, i te mlode ziemniaczki z masłem na ognisku za domem, bratki w koszach wiklinowych sadzone, no nie?
wszystko ma sens, wszystko jest piekne.
Dziś dzidziusiowi czytałam psalmy Dawida...nie rozumie, to co, ale smiał się do mnie wesoło.
Ach, rozmarzyło mnie...tak, też chcę wiosny. XChce zakasać rękawy w moim okrodzie, chcę sadzić lilie, wyciągnąć datury na taras, skosić trawnik, siać rzodkiewke i sałate w szklarni, kopac w kompoście...
Chcę wiosny, chcę...
ktoś słyszy tam na górze, prawda, i będzie ta wiosna?