reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Małżeństwo, a dzieci.

boska.ka

Fanka BB :)
Dołączył(a)
27 Wrzesień 2019
Postów
470
Hej!
Słuchajcie czy z czasem przyjścia na świat waszych dzieci wasze małżeństwa, związki ucierpiały?
Ja mam wrażenie, że jestem z mężem tylko współlokatorami. Co prawda on nigdy nie był zbyt wylewny, ale potrafił mnie przytulić, pocałować... Teraz już abstrahując od jakiejkolwiek czułości to nawet ze sobą nie rozmawiamy. A jak chcę zacząć rozmowę, to on albo milczy i gadam jak do słupa, albo mówi, że jest zbyt zmęczony na jakieś moje wywody.
Mamy dwóch synów 2,5roku i 9miesiecy. Ja jestem z młodszym na macierzyńskim, starszy chodzi do żłobka.
Nasze dni są męczące nie przeczę, bo do starszego mąż wstaje po 5 rano (całe noce przesypia), a ja z młodszym o 6 i wstaję do niego w nocy. Też jestem zmęczona...no ale mam siłę, żeby się poprzytulać, porozmawiać. A ten gdy tylko położymy dzieci spać zalega na kanapie i tylko telefon i telefon, bo on jest zmęczony.

U was też to tak wygląda?
 
reklama
Hej!
Słuchajcie czy z czasem przyjścia na świat waszych dzieci wasze małżeństwa, związki ucierpiały?
Ja mam wrażenie, że jestem z mężem tylko współlokatorami. Co prawda on nigdy nie był zbyt wylewny, ale potrafił mnie przytulić, pocałować... Teraz już abstrahując od jakiejkolwiek czułości to nawet ze sobą nie rozmawiamy. A jak chcę zacząć rozmowę, to on albo milczy i gadam jak do słupa, albo mówi, że jest zbyt zmęczony na jakieś moje wywody.
Mamy dwóch synów 2,5roku i 9miesiecy. Ja jestem z młodszym na macierzyńskim, starszy chodzi do żłobka.
Nasze dni są męczące nie przeczę, bo do starszego mąż wstaje po 5 rano (całe noce przesypia), a ja z młodszym o 6 i wstaję do niego w nocy. Też jestem zmęczona...no ale mam siłę, żeby się poprzytulać, porozmawiać. A ten gdy tylko położymy dzieci spać zalega na kanapie i tylko telefon i telefon, bo on jest zmęczony.

U was też to tak wygląda?
Mojego męża też ostatnio jest mało w domu bo do 2prac chodzi 🙈ale ma czas żeby dzieci przytulić czy chwilę się pobawić 🙂ja też większość dnia sama zajmuje się 3dzieci zaprowadzam do przedszkola córki a synek jest ze mną i muszę latać za nim bo wszędzie wchodzi i wyciąga🤣a z mężem normalnie gadamy i się przytulamy jak jest czas wieczorem 🤭
 
Myślę, że to jest trudny temat bo nie każdy ma takie same możliwości.
Np. u mnie jest spoko i żadnych kryzysów związanych z pojawieniem się dziecka nie było, ale ja mam bardzo wygodne i komfortowe życie z przypadku. I pewnie gdybym go nie miała albo nie zdecydowałabym się na dzieci, albo na jedno, albo bym miała tak jak Ty
 
No na pewno związek się zmienia jak pojawiają się dzieci :) Zależy też czego oczekujesz. Dla mnie na przykład to jest oczywiste, że nie spędzamy już tyle czasu razem, nie robimy tego, co przed ciążą (a ciągle coś robiliśmy i jesteśmy z tych, co to wszystko robią razem), ale akceptuje ten fakt. Akceptuje też, że jak kładziemy młodego spać, to czasem siedzimy na kanapie i każdy nos w telefon, a za pół godziny w kimę :D Mi to nie przeszkadza, bo no cóż tak wygląda codzienność z małymi dziećmi. Staramy się natomiast spędzać miło weekendy, jeździć do zoo, do parków rozrywki i takich tam, generalnie jakoś wpisać to rodzicielstwo w nasze życie i przeżyć je tak fajnie jak czas przed nim. No i oczywiście przynajmniej raz w miesiącu trzeba mieć czas dla siebie nazwajem, jakaś randka, kino, kolacja. Polecam też zadbanie o czas dla każdego z was osobno - ja chodzę na siłownię i wtedy mąż zajmuje się młodym, a czasem ja biorę gdzieś młodego i mąż sobie w domu gra :D Wiem, że jedno dziecko to kaszka z mleczkiem w porównaniu z dwójką czy więcej, ale mam nadzieje, że uda wam się znaleźć czas na chwilę oddechu. Ja mam takie spojrzenie na temat, że teraz jest taki czas i trzeba brać na klatę jego realia ale za 10 lat dzieci już będą duże i będzie więcej luzu :)
 
Może udałoby Ci się zorganizować dla Was wolny wieczór? Oddać gdzieś dzieci na noc? Możecie wówczas wyjść na randkę, albo wręcz przeciwnie - zostać w domu, zamówić jakieś jedzenie, wziąć wspólną, relaksującą kąpiel, wypić drinka, pójść wcześniej spać?
Spróbować sprowokować jakiś przełom, zbliżyć się do siebie, niekoniecznie poruszać ciężkie tematy?
Mój mąż ma podobnie. Jest bardzo skryty i można pomarzyć o poważnej rozmowie. U niego wynika to z faktu, że w dzieciństwie w domu rodzinnym było dużo awantur i krzyków. Przez to teraz unika wszelkich konfrontacji. Jeśli zaczynam jakiś niewygodny temat, to zamyka się w sobie i natychmiast wycofuje. Tak jak Twój - tylko milczy, a ja sobie mogę gadać jak do ściany. Ja bym wolała się pokłócić, przysłowiowo dać sobie po razie, oczyścić atmosferę i iść dalej. Dla niego to nie wchodzi w grę. Natomiast potrafi ze mną szczerze i spokojnie pogadać jeśli się napije :) U nas to najskuteczniejsza droga 🙃
Z drugiej strony mój też ma takie momenty, że zachowuje się jak obrażony. Ja wtedy zachodzę w głowę co się stało. Oczywiście jak pytam to zawsze słyszę, że nic. Martwię się, główkuję, a jemu po kilku dniach samo przechodzi i wówczas zdaję sobie sprawę, że albo był przemęczony, albo mocno go stresowała i przytłaczała jakaś sytuacja - nic związanego ze mną 🤷🏻‍♀️
Pomyśl o zorganizowaniu Wam czasu dla siebie. Jeśli nie rodzina, to po prostu niania, z którą umówicie się regularnie, np. raz na 2 tygodnie. Zadbajcie o swój związek, żeby nie było za późno. Nie wiem czy znasz profil na FB Blog Ojciec? Mądry facet do „polubienia”. On w swojej książce, ktora traktuje o wychowaniu dzieci, na samym początku kładzie ogromny nacisk na relację rodziców właśnie. Że to jest podstawa, filar na którym wszystko sie opiera i musi być solidny, trzeba o niego zadbać szczególnie.
 
Może udałoby Ci się zorganizować dla Was wolny wieczór? Oddać gdzieś dzieci na noc? Możecie wówczas wyjść na randkę, albo wręcz przeciwnie - zostać w domu, zamówić jakieś jedzenie, wziąć wspólną, relaksującą kąpiel, wypić drinka, pójść wcześniej spać?
Spróbować sprowokować jakiś przełom, zbliżyć się do siebie, niekoniecznie poruszać ciężkie tematy?
Mój mąż ma podobnie. Jest bardzo skryty i można pomarzyć o poważnej rozmowie. U niego wynika to z faktu, że w dzieciństwie w domu rodzinnym było dużo awantur i krzyków. Przez to teraz unika wszelkich konfrontacji. Jeśli zaczynam jakiś niewygodny temat, to zamyka się w sobie i natychmiast wycofuje. Tak jak Twój - tylko milczy, a ja sobie mogę gadać jak do ściany. Ja bym wolała się pokłócić, przysłowiowo dać sobie po razie, oczyścić atmosferę i iść dalej. Dla niego to nie wchodzi w grę. Natomiast potrafi ze mną szczerze i spokojnie pogadać jeśli się napije :) U nas to najskuteczniejsza droga 🙃
Z drugiej strony mój też ma takie momenty, że zachowuje się jak obrażony. Ja wtedy zachodzę w głowę co się stało. Oczywiście jak pytam to zawsze słyszę, że nic. Martwię się, główkuję, a jemu po kilku dniach samo przechodzi i wówczas zdaję sobie sprawę, że albo był przemęczony, albo mocno go stresowała i przytłaczała jakaś sytuacja - nic związanego ze mną 🤷🏻‍♀️
Pomyśl o zorganizowaniu Wam czasu dla siebie. Jeśli nie rodzina, to po prostu niania, z którą umówicie się regularnie, np. raz na 2 tygodnie. Zadbajcie o swój związek, żeby nie było za późno. Nie wiem czy znasz profil na FB Blog Ojciec? Mądry facet do „polubienia”. On w swojej książce, ktora traktuje o wychowaniu dzieci, na samym początku kładzie ogromny nacisk na relację rodziców właśnie. Że to jest podstawa, filar na którym wszystko sie opiera i musi być solidny, trzeba o niego zadbać szczególnie.
No taaak ja czytam te książki psychologiczne, poradniki... Ale raz usłyszałam "i co teraz będziesz na mnie wypróbowywać te sztuczki z tych twoich poradniczków?!" Ja już czasem odpuszczam te rozmowy. Próbuje się do niego przytulac to on leży jak kłoda, nawet mnie nie obejmie...
U niego w rodzinie też nie było kolorowo.... Zero czułości, miłości... Szkoda tylko, że przenosi to do nas... Mówiłam mu o tym .. i jak grochem o ścianę
 
No taaak ja czytam te książki psychologiczne, poradniki... Ale raz usłyszałam "i co teraz będziesz na mnie wypróbowywać te sztuczki z tych twoich poradniczków?!" Ja już czasem odpuszczam te rozmowy. Próbuje się do niego przytulac to on leży jak kłoda, nawet mnie nie obejmie...
U niego w rodzinie też nie było kolorowo.... Zero czułości, miłości... Szkoda tylko, że przenosi to do nas... Mówiłam mu o tym .. i jak grochem o ścianę
Zrób pierwszy krok, przełam się czułością - nie oczekuj, bo z postów wynika, że tylko czekasz, że zrobi to pierwszy - czasami kobieta musi przejąć inicjatywę. Podejdź, przytul, pocałuj .....nie męcz rozmowami jeśli nie chce. Poradniki nie zawsze są dobre, brakuje wam intymności, wygłuszonej dniem życia codziennego. Zrób pierwszy krok, zapytaj czy chce cię przytulić i czy ty możesz bo tęskniłaś za nim gdy był w pracy. Nic wymuszonego ....Brak intymności w związku powoduje, że się od siebie oddalacie.
 
My mamy dzieci 2 lata i 2 miesiące i 7,5 miesąca. Spędzamy czas razem jak mąż kończy pracę, wtedy wychodzimy na spacery w 4. Ale mąż ma też studia, więc ten czas w weekendy i wieczorami też leży. Często się zdarza, że jedno z nas zasypia z jednym dzieckiem przy usypianiu, a drugie z drugim. Ale nie odczuwam pogorszenia sytuacji w związku. Nie mamy czasu dla siebie i z intymnością słabo, gadamy głównie o dzieciach / domu. A w ciągu dnia możemy się przytulić, dać buziaka. Jak możemy to leżymy sobie w łóżku w 4 i się przytulamy (starszy przytulak, a młodsza przytulana próbuje łapać za nos/uszy/włosy czy co tam sięga, ale i tak jest śmiesznie). Teraz spędzamy dużo więcej czasu jako rodzina niż jako para.
A jak słyszę rady "dzieci oddajcie komuś na noc", to mi się śmiać chce. Nikt mi nie chce zostać z dwójką na raz na godzinę, a co dopiero na noc! A starszy dalej nie zostanie na noc u kogoś, więc wątpię, żeby coś się u nas prędko zmieniło. Poza tym młodszej nie zostawię na dłużej, bo co będzie jadła. Butelki jeszcze nie raczyła ssać.
 
reklama
A jak słyszę rady "dzieci oddajcie komuś na noc", to mi się śmiać chce. Nikt mi nie chce zostać z dwójką na raz na godzinę, a co dopiero na noc! A starszy dalej nie zostanie na noc u kogoś, więc wątpię, żeby coś się u nas prędko zmieniło. Poza tym młodszej nie zostawię na dłużej, bo co będzie jadła. Butelki jeszcze nie raczyła ssać.
Święta racja... Łatwo się mówi, gorzej zrobić.
Ja nawet nie mam komu dać dzieci w ciągu dnia, żeby do lekarza pojechać... A gdzie dopiero na randki hihi
 
Do góry