My mamy dzieci 2 lata i 2 miesiące i 7,5 miesąca. Spędzamy czas razem jak mąż kończy pracę, wtedy wychodzimy na spacery w 4. Ale mąż ma też studia, więc ten czas w weekendy i wieczorami też leży. Często się zdarza, że jedno z nas zasypia z jednym dzieckiem przy usypianiu, a drugie z drugim. Ale nie odczuwam pogorszenia sytuacji w związku. Nie mamy czasu dla siebie i z intymnością słabo, gadamy głównie o dzieciach / domu. A w ciągu dnia możemy się przytulić, dać buziaka. Jak możemy to leżymy sobie w łóżku w 4 i się przytulamy (starszy przytulak, a młodsza przytulana próbuje łapać za nos/uszy/włosy czy co tam sięga, ale i tak jest śmiesznie). Teraz spędzamy dużo więcej czasu jako rodzina niż jako para.
A jak słyszę rady "dzieci oddajcie komuś na noc", to mi się śmiać chce. Nikt mi nie chce zostać z dwójką na raz na godzinę, a co dopiero na noc! A starszy dalej nie zostanie na noc u kogoś, więc wątpię, żeby coś się u nas prędko zmieniło. Poza tym młodszej nie zostawię na dłużej, bo co będzie jadła. Butelki jeszcze nie raczyła ssać.
Hehehe, no też mnie śmieszą takie rady aby oddać dzieci komuś na noc
tak na prawdę to nie ma komu, ale nawet gdyby to kto chciałby 4 dzieci pod opiekę hehe
U nas najgorzej było z naszymi relacjami przy urodzeniu 2 dziecka.. no było ciężko znaleźć czas dla siebie, ciężko było się z początku zbliżyć do siebie, bo po pierwsze zmęczenie obydwu rodziców, po drugie dwoje malutkich dzieci bo różnica rok po roku więc one absorbowały cały nasz czas, rozmowy głównie o dzieciach i takich codziennych sprawach, mało czułości dla siebie nawzajem, i rzeczywiście był to kryzys. Ale w końcu przyszedł czas kiedy oboje zaczęliśmy rozmawiać o tym co nam przeszkadza, czego brakuje, co jest dla nas ważne itd, to bardzo nas zbliżyło spowrotem do siebie, doszło do nas że nie jesteśmy tylko mamą i tatą, ale także mężem i żoną. Ten kryzys trwał parę miesięcy, z perspektywy czasu oboje żałowaliśmy, że nie potrafiliśmy sobie wprost powiedzieć tego wszystkiego co nas boli wcześniej, ale dało nam to dobrą lekcję na przyszłość.
Obecnie mamy czworo dzieci, przy każdym kolejnym pojawieniu się dziecka nie było już takiego kryzysu, szkoda nam czasu na brak bliskości, czułości, choć faktycznie ciężko wygospodarować czas dla siebie to od czasu do czasu zdarza się mimo spędzania czasu z dziećmi spędzić go na prawdę dobrze.
Wiadomo, że zdarza się że zmęczenie dopadnie ale to wszystko mija, intymność jest wtedy kiedy wszystkie dzieci śpią, zazwyczaj są to niedługie chwile i nie wygląda to tak jak kiedyś, ale nawet szybki seks może być przyjemny. Czasami mąż a czasami ja przejmuję inicjatywę, czasami w ciągu dnia już jakby flirtujemy ze sobą, szykując grunt pod zbliżenia, brakuje spontaniczności ale no przy czterech szczęściach to ciężko o spontan.
Polecam autorko abyś przejęła inicjatywę, jeśli jak piszesz masz siłę to spraw mężowi przyjemność i to Ty zacznij zbliżenie, nasi mężczyźni też bywają zmęczeni, czasem też na pewno chcą abyśmy to my "przejęły pałeczkę", spróbuj chociaż, jak dzieciaczki pójdą spać zainicjować zbliżenie, wiesz na pewno co podnieca męża więc to wykorzystaj. Nie męcz rozmową przy tym, pytaniami życia codziennego, w zamian zapytaj na co ma ochotę np. Chodzi o to, żeby sprawić przyjemność. Zobaczysz jak obydwojgu będzie Wam dobrze, to i mąż się otworzy na rozmowy itd, czasem trzeba zacząć od czynów a nie słów, aby po prostu zbliżyć się do siebie.