przez parę lat tak było, choć przez ostatnie 2 jest tylko wino, a wódka w następne dni
Witam
pisałam wcześniej ale mi posta wcielo bo się internet wylaczy
aeshette to nie jest tak ze ja się w ostatniej chwili zwalam do mamy na wigilie mama już od miesiąca wie ze będziemy u niej a później jej po prostu jedzenie zawiozę
cchialam robic u nas ale do mamy przychodzi jej brat stary kawaler a on do nas by nie przyjechal to żeby sam nie siedział w wigilie to jedziemy do mamy
może w następnym roku zrobie kolacje wigilijna będę wtedy w domu to i czas będzie na przygtowania
a siostra chodzi mi o to ze nie powinna czekac na zaproszenie od mamy tylko tez może się zapytać czy nie mogliby w tym roku zjeść razem z mama tylko idzie na latwizne i do tesciow bo tam nie musi nic przynosić (chodzi o jedzenie)
u mnie zawsze było wszystko poukładane, nie było zdania "no to zapraszamy Was do nas na Wigilię", tylko przez mamę było wszystko ustalane o której godzinie i kto co przynosi. A teraz, kiedy dziadkowie nie chcą, bądź nie mają siły robić Wigilię u siebie, to jest problem. Każdy mieszka w bloku (dziadkowie też) i to jest wymówka, a niby za moimi plecami ustalają, że będzie u mnie, świeżo upieczonej żony w ciąży i ze szwagrem niewierzącym (co im nie pasuje). Tak więc moja sytuacja rozwiązana... Każdy niech robi po swojemu, ja chyba muszę być egoistką. A wracając do zaproszeń, to myślę, że to zależy od tradycji, każda z nich jest różna, ale ja również nie wyobrażam sobie przyjść z pustymi rękami.
No ale w tym roku to będę musiała wiele rzeczy zrobić sama, w dodatku nie mam przepisów, a w tej sytuacji mamy nie chcę prosić :/ tak myślę, że zrobię bigosik (oj maaaarzy mi się!) w przyszłym tygodniu i zamrożę, to będę miała jak znalazł na święta. Ale czeka mnie sporo pracy, skoro nigdzie nie idziemy i będziemy sami...
Iwonaimaja a może Twoja mama powinna porozmawiać z siostrą i jej powiedzieć o co chodzi. Grunt to rozmowa. Możesz jej podsunąć ten pomysł delikatnie

chociaż ja bym się skapnęła, że w Wigilię to do własnych rodziców i do męża trzeba iść.
Co do potraw to u mnie zawsze był barszczyk z uszkami (w niektórych były schowany monety, po 1 groszu, 2, 5, 10, 50, 1 zł, 2zł i 5 zł, kto miał największy nominał, tego pieniądze miały się trzymać przez caly rok - taka tradycja), karp, ryba po grecku, makowiec, sernik, itp. pisałyście też o jakiś innych potrawach, u mnie nie ma żadnej moczki itp.