hey dziewczyny, nie pisałam parę dni, bo mam doła... ryczę codziennie, nie wiem dlaczego, dziecko grzeczne, mąż wspaniały... szlag mnie już trafia z tymi huśtawkami nastroju, pomaga jak się czymś zajmę, ale tak ciężko zmusić się do czegoś oprócz opieki nad dzieckiem, myślicie, że to jeszcze hormony?? poważnie zastanawiam się nad wizytą u dr od głowy...
byłam z Małą u neurologa, powiedziała, że nie ma patologii tylko jest trochę chaotyczna, na razie wystarczy odpowiednie noszenie i częste kładzenie na brzuszku z przytrzymaniem miednicy i rączek, tak, żeby wzmocnić obręcz barków... jeśli nie będzie poprawy do 5 miesiąca to wtedy rehabilitacja, więc niby dobre wieści, ale i tak nie umiem się bardzo cieszyć...
u nas rozmiar 68, pampersy 3, waga około 6kg, gondola też już maława, do wczoraj na noc był bodziak z krótkim rękawem i śpiworek, zresztą krótki rękaw przez cały dzień, ewentualnie skarpetki na wieczór, wczoraj założyłam body z długim, nóżki na razie gołe, bo w domu jeszcze 23 stopnie jest.
Trzymam kciuki za poprawę relacji z partnerami, a może spróbować wciągać tatusiów w więcej obowiązków przy dziecku?, może zrozumieją jaka to odpowiedzialność i ciężka praca 24/h.