Co do zastrzyków, to fakt, przy pępku nie mogę już robić bo skóra napięta i krew sika...już prawie 120sztuk zrobione, ale wiecie, ajgorsze to bylo przed zajsciem w ciaze. Proces przygotowujący do transferu zarodków to jest dopiero koszmar i to są dopiero nerwy. Hormony w zastrzykach 2 razy dziennie, punkcja pod narkoza, ciagle mysli ze zarodki sie roziwaja, czy da sie zamrozic, czy komorki urosly, czy nie bedzie hiperki, czy sie przyjmą. Jest sie z tymi maluchami od poczecia-doslownie. I potem najgorsze- czekanie. Mnie psychicznie caly ten proces, szczegolnie ze podchodzilam 2 razy strasznie rozbil, to byl zajebiscie ciezki czas dla mnie, dla mojego malzenstwa, stracilam dwie prace, nie mowiac o tym ile to cholerstwo cale kosztuje, poszlo grubo ponad 20 tysięcy a to i tak sie cieszyć, ze wyszło jak wyszło. Jak drugi raz sie udało to nie cieszyłam się tak od razu, przerazliwie sie balam powtorki z poprzedniego razu, a na prawdę poronienie to dla kobiety straszne przezycie, szczegolnie, gdy sie pragnie tego dziecka jak niczego i nikogo bardziej na swiecie. Teraz stres juz jest coraz mniejszy, coraz rzadziej,oby wytrwac do maja. jakoś to musi byc, nawet jesli psychika plata figle i ryczy sie z byle powodu, czy piekli z męzem albo wyglada jak wieloryb.
Co do szyjki to kurde dziewczyny rewelacyjnie dlugie macie! ja to kurde krociotką mam, ale dr powiedziala ze jest ok, wiec mam nadzieje ze tak bedzie i w dalszym ciagu. No ja teraz tez mam do zrobienia tą glukoze, myslicie ze zrobia to w tym samym czasie, co inne badania? Moze najpierw pobiorą do tych innych badan a dopiero potem wypicie tego ulepka?
Matko odkad jestem w ciazy to kicham jak glupia i to tak glosno i mocno, tez tak macie?