Widzę że bardzo poważne tematy wkroczyły na łamy bb
kora - podziwiam za wytrwałość i takie mądre podejście do życia. Szybko musiałaś dorosnąć.... Moi rodzice bardzo wspierali mnie i moje rodzeństwo gdy się uczyliśmy - zawsze szkoła/uczelnia na pierwszym miejscu; dzięki nim studiowałam też za granicą na stypendium a podczas studiów pracowałam ale tylko w wakacji i tylko max 1 m-c. Pod koniec studiów mojej mamy firma splajtowała i musiała szukać innej, czytaj mniej płatnej pracy. U mojego taty w pracy wspólnicy pokłócili się i nastąpił rozpad firmy na 2 części co wiązało się z mniejszą pensją. Zaraz po studiach wyjechałam do innego miasta do pracy i to co mam dzisiaj zawdzięczam tylko sobie. Rodzice nic nie pomogli. Teraz to my im pomagamy gdy nie mają kasy. Tak czasami się układa to życie... Ale ja obiecałam sobie, że postaram się odłożyć coś dla mojego synka lub zapewnić mu mieszkanie - tak aby miał łatwiejszy start w życiu.![]()
ja tez teraz rodzicom pomagam, bo tak naprawdę to im szacunek się należy - czegoś mnie w życiu nauczyli a sami mieli duuuuuużo gorzej... o tacie już napisałam, a mama wyszła z bidula w Krakowia i ich majątek po ślubie skłądał sie ze sztućców (tata) i poduszki z kołdrą (mama) - dali radę nie tylko przeżyć, ale dorobić sie mieszkania i dwójki niegłupich dzieci;-) więc trochę we krwi to mam, że trzeba sobie jakoś radę dawac...
a dla Zosi już odkładam, dla Młodszego tez zaraz jakiś fundusz założę jak sie zorientuję jak nasze życie będzie wyglądać finansowo w związku z kredytem mieszkaniowym
no właśnie nic nie ma,dlatego takie nerwy,bo nigdy tak nie miała...też się boję że to coś w środku poważnego:-(
kurcze nie wiem, moze jedźcie lepiej wieczorem na IP? przy wyrostku to pamiętam że mój brat zgięty w pół chodził i rzygał jak kot cokolwiek nie zjadł i miał gorączke, ale dokłądnie nie pamietam ile, bo też był wtedy dzieckiem - chyba miał 12-13 lat